Grzegorz Olszański “Starzy nieznajomi” – wiersze

Wiersze Grzegorza Olszańskiego z tomu „Starzy nieznajomi”, nominowanego do nagrody „Siesius” w kategorii Książka Roku.

Krzysztof (zabawy przyjemne i pożyteczne)

Literatura wciąż znajduje swoje nowe zastosowania.

Odkąd R.K. napisał mu w liście, że co prawda
nie wyda jego książki (bo wydał już wszystko, co miał
i co warto), ale ta naprawdę mu się podobała,
stał się pewniejszy, nie pije, mniej się garbi.

 

Adam

Oczywiście pamięta to słynne zdanie Thoreau

twierdzącego, że większość ludzi spędza swe życie

w cichej rozpaczy.

 

Jego rozpacz jest jednak głośna.

Korzysta z dobrych wzmacniaczy, znakomitych kabli,

odpowiednich kolumn.

 

Ma dobry korektor, dźwięk surround i megabas najlepszy na rynku.

Od miesięcy pokrętło potencjometru wskazuje

maksymalną moc.

 

Wszystko, co kiedyś lubił (góry, wina z późnego zbioru,

ześlizgiwanie się w czyjeś życie wprost po filmowej taśmie),

aktualnie wydaje mu się pozbawione smaku.

 

Najchętniej dni spędzałby teraz na rozmnażaniu

swej nieobecności: nie odbiera więc telefonów, nie odpisuje

na listy, nie przyjmuje nikogo i nie umawia się

nigdzie.

 

Nocami (w towarzystwie trąbki, która wiezie

go na szafot) robi bilanse, podsumowania roczne, raporty

kwartalne, rachunki sumienia.

 

Mimo setek pomysłów nigdy się nie zdarzyło, by wyszło na plus.

 

Wie, że jest niekomunikatywny

niczym wiersz,

ale gdy tylko próbuje coś wyjaśniać,

 

głos łamie mu się w paru miejscach z przemieszczeniem,

wyrazy nabierają dziwnego wyrazu,

słowa jednogłośnie odmawiają współpracy,

 

język fachowym ruchem knebluje mu usta.

 

Jadwiga

 

Spotykam ją na szpitalnym korytarzu.

 

Chyba nie tylko dlatego, że jej skóra wydaje się przezroczysta,

lekarze i pielęgniarki traktują ją, jakby była

niewidzialna.

 

Choć sama czuje się ofiarą losu,

tu jest tylko przypadkiem bez szans na odmianę.

 

Dwa razy dziennie odmawia modlitwy,

choć ten, który mógłby jej pomóc, już dawno odmówił pomocy.

 

Od miesięcy ciało daje jej lekcję, która niejednemu

odebrałaby ducha. Bez trudu mogłaby dawać korepetycje z bólu

i prowadzić seminaria z poetyki jęku.

 

Mówi wolno, jakby śliną chciała rozwodnić coś,

co kto inny nasączył już treścią.

 

Dopiero moja śmierć, mówi, przywróciła mnie życiu.

Dopiero wtedy, dodaje, odżyłam.

 

Wcześniej byłam niczym wystawowy manekin,

o którym nikt nie napisze traktatu.

 

Czas przesypywał się przeze mnie niczym piasek w klepsydrze,

którą za parę dni będzie ktoś musiał rozwiesić na drzwiach.

 

John & Mark

 

Wyobraża sobie, że prawa ręka miesza mu się z lewą,

więc znak krzyża nie znaczy go w jakikolwiek sposób.

 

Wyobraża sobie, że ktoś porywa pokojówkę z hotelu

tylko po to, aby dowiedzieć się, o czym śnił ostatniej nocy.

 

Wyobraża sobie, że jest na tyle biedny, że zbiera ryż

przed kościołem, w którym właśnie odbył się ślub.

 

Wyobraża sobie, że jest na tyle bogaty, że kupuje taśmę,

na której nagrano odgłos padającego śniegu.

 

Wyobraża sobie, że jest Panem Nikt,

snującym bezgłośnie plany podróży do Nigdzie.

 

Wyobraża sobie, że ma sześć mieszkań (to nie takie trudne),

w jednym trzyma futra, w innym stoją tylko buty gotowe do drogi.

 

Wyobraża sobie, że to on, a nie tamten mówi do publiczności:

„Osoby siedzące na tańszych miejscach niech klaszczą,

reszta niech podzwania biżuterią”.

 

Wyobraża sobie, że czas to pieniądz, a on nosi na ręce

zegarek, który odmierza jedynie sekundy.

 

Wyobraża sobie, że ma dom z kartonu, w ogrodzie rosną

celofanowe kwiaty, a do biura podróżuje taksówką z papieru.

 

Wyobraża sobie koniki na biegunach, które jedzą kaczeńce

i kałuże pogrążone w depresji, bo wyszedł na spacer, a zapomniał kaloszy.

 

Wyobraża sobie, że jest 27. rozdziałem powieści, w której się zakochał.

Wyobraża sobie, że jest wierszem z 38. strony Starych nieznajomych.

 

Wyobraża sobie, że dostaje wizę do krainy Oz, a ona mówi

do niego słowami piosenki: „Wiem, jak to jest być martwym”.

 

Wyobraża sobie, że nagrywa piosenkę rozpoczynającą się od słów

„Wyobraź sobie”, ale wciąż się myli, bo ktoś pozamykał wszystkie okiennice.

 

Wyobraża sobie, że kula ziemska kręci się z prędkością

33. obrotów na minutę, a on ma ochotę sięgnąć po Revolver.

 

Wyobraża sobie, że zginie w wyniku postrzału, a jego zabójca

zamiast uciekać, będzie stał opary o mur i czytał ulubioną książkę.

 

Wyobraża sobie, że stoi oparty o mur czytając ulubioną książkę,

a potem przeprasza funkcjonariuszy, że narobił im tyle kłopotu.

 

 

Emil

 

Nie je, nie pije, nie śpi. Jako przeciwnikowi wszelkiej formy

aktywności pod koniec życia udaje mu się wreszcie

zrealizować ideał

 

i przestać oddychać.