Lëtwo! Tatczëzno moja! Të jes jak to zdrowié

 

 

Wydawnictwo Maszoperia Literacka z Gdańska we współpracy z Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej opublikowało książkę niezwykłą. Jej premiera odbyła się już jakiś czas temu. Niemniej jednak warto ją przypomnieć i promować.

To „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza po kaszubsku w tłumaczeniu poety Stanisława Janke.

 

„Zamysł tłumaczenia Pana Tadeusza na kaszubski trzeba uznać za inicjatywę bez precedensu w krótkiej historii kaszubskiej translatoryki, doniosłością zbliżoną do przekładu na kaszubski Biblii – uważa prof. dr hab. Jerzy Treder. Dzieło Mickiewicza ma określoną rangę w literaturze polskiej i światowej, a zatem jego kaszubskie tłumaczenie widzieć należy jako ważny akt docenienia języka i literatury polskiej dla zachowania tożsamości Kaszubów oraz dla rozwoju ich własnego języka literackiego i piśmiennictwa, własnej literatury pięknej. Może ono zarazem być powodem do dumy Kaszubów, którzy w stosunkowo krótkim czasie i w bardzo niesprzyjających warunkach obiektywnych (…) wykazali się zdolnością i odwagą, zrównując się z wieloma innymi narodami i językami, w których już wcześniej zaistniała polska epopeja narodowa Pan Tadeusz”. Autorem tłumaczenia jest poeta i literat Stanisław Janke, książkę zilustrował artysta plastyk Jarosław Wróbel, znany przede wszystkim jako twórca licznych okładek do książek o tematyce militarnej. Tu pokazał swoje nieznane oblicze, twórczo nawiązując do tradycyjnych edycji „Pana Tadeusza” ilustrowanych przez Michała Elwiro Andriolliego. Pieczę naukową nad wydaniem książki sprawował filolog i kaszuboznawca z Uniwersytetu Gdańskiego prof. dr hab. Jerzy Treder.

– Trzeba też było zachować średniówkę, no i rymy. Bardzo ważny był dla mnie przekład kulturowy, tak żeby tekst miał odniesienia do realiów życia szlachty kaszubskiej – dodaje. Dbałość o realia sprawiła na przykład, że czarna polewka, którą podano Jackowi Soplicy na obiedzie w domu Stolnika, w kaszubskim tłumaczeniu zmienia się w potrawę o nazwie czôrny krëpë (czarna kasza), bo na Kaszubach, kiedy chciano dać do zrozumienia jakiemuś kawalerowi, że nie ma się co starać o córkę, podawano właśnie to danie. – Ale starałem się w tym wszystkim o umiar – opowiada dalej Stanisław Janke. – Kiedy się tłumaczy na język kaszubski, czasem jakieś słowo nie ma odpowiednika. Wtedy trzeba albo to słowo skaszubić, albo stworzyć neologizm. Neologizmów jest w moim przekładzie „Pana Tadeusza” ledwie kilka.” (Polska The Times)