Wiersze zebrane Gałczyńskiego

W 110 rocznicę urodzin Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego Wydawnictwo Prószynski i ska opublikowało dwutomową edycję wierszy zebranych tego popularnego ale też kontrowersyjnego i – często niesłusznie – lekceważonego poety. Tomy Szarlatanów nikt nie kocha i  Portret muzy  stanowią pierwsze pełne wydanie wierszy Autora Niobe. Niektóre z tekstów publikowane są po raz pierwszy.  

Na zachętę przypominamy fragmenty znakomitego poematu Niobe

 

 

 

 

 

 

Dedykacja


W południe wieku XX
Ten koncert ciemny jak wiatr w głazach,
Czeladnik u Kochanowskiego,
Złożyłem go w olsztyńskich lasach.

Tobie te dźwięki niosę w darze,
Niechaj otoczą twoje imię.
Ty dla mnie wodą w lata skwarze
I rękawicą jesteś w zimie.

Weź, Siedmiostrunna, rym ubogi,
Niech się we włosy ciemne wplata.
Ty – pieśń weselna mojej drogi,
Ty – blask i błysk nad światłem świata.

Przesłanie

Miła, gdy kartki te pożółkną,
Gdy wiatr się w głazach uspokoi,
Wnuk ujrzy w słońcu chmury brzeżek,
To będzie światło oczu twoich. 

 

I Eutyfron
 
Uwertura

1
Nieforemna, niewesoła,
dzień i noc nad brzegiem morza
stoi w skałę przemieniona –

2
biedna córa Tantalowa,
biedna żona Amfionowa,
Niobe, nieszczęsna rodzica

3
siedmiu synów, siedem córek,
Diana z Apollonem z łuku
rozstrzelali jej o świcie.

4
Wokół pustka bezroślinna,
żadnych świateł elektrycznych,
na kamieniu stoi kamień.

5
Niebo zimno patrzy w Niobe,
ciemna chmura błyska spodem
woda kamień ochlapuje.

6
Idzie żagiel horyzontem,
ale w inną stronę idzie,
nocka idzie, a tu mroźna

7
niewesoła, nieforemna.
Tam daleko bębni burza,
a tu z przodu wicher śpiewa.

8
Stoi Niobe z wielką głową,
śnieg nad głową zakołował,
głową żony muzykanta,

9
głową żony Amfionowej,
głową córy Tantalowej,
tyle śniegu na powiekach.

10
Nie padają łzy kamienne,
nie rozświeca się poranek,
tylko mewy wrzeszczą. 

(…)

Mała Fuga

1
Jaki wiatr, jaki los cię porywał
Europy drogami na przestrzał?
Kto cię w ręku miał, kto cię podziwiał,
najpiękniejsza z głów, słowiańsko-grecka?

2
Kto cię woził w karecie przez zaspy?
Kto morzami ciągał na dnie kufra?
Jaki biskup urwał „Pater noster”,
by zapatrzeć się w ciebie jak w obraz?

3
Świadkiem był, głowo, jakim zbrodniom?
W jakich krajach, państwach, w której stronie?
Jaki łotr w nos ci błyskał pochodnią,
w nos twój piękny jak słoneczny promień?

4
Gdzie ty byłaś? Gdzie? Jaką ulicą…
niósł cię złodziej… i mało nie skruszył?
Biała głowo, czarna tajemnico
rotterdamskich antykwariuszy

5
Może miał cię w ręku swym Don Juan,
Dürer, Holbein, Tycjan, Lucas Cranach,
może skrzypek Filip Emmanuel,
syn wielkiego Jana Sebastiana?

6
Może właśnie Tycjan w noc wenecką,
patrząc w ciebie, oszalał z zachwytu
i od stołu wstał, i na szyderstwo
włosy twoje przybrał w wianek z mirtu?

7
Wielka głowo wielkiego posągu,
jaką wiosnę miałaś? Jaką jesień?
W jakich kręgach musiałaś się błąkać
w Europie jak w dantejskim lesie?

8
Jaki kurz na ciebie spadał? Jakie wiatry?
Jaka burza? Majowa? Śniegowa?
by, przez Morza Czarnego szmaragdy
płynąć, gwiazdą spaść na brzeg Azowa?

9
Tam spoczęłaś. I tam cię znaleźli
pod trzcinami, głęboko, przy Donie
Ale powiedz wszystko. Jak mąż jestem,
który wszystko wiedzieć chce o żonie –

10
W 1950 roku,
zapatrzony, nocą, pytam ciebie:
– Czyje oko było przy twoim oku,
może w Awinionie? Może w Bremie?

(…)

Ostinato

Niobe,
marmurze z mirrą!
O, Niobe, Niobe,
którą jeszcze śpiewał Ajschylos –
tańczący wiersz
czy tren dla chwały twojej,
trochej czy jamb powiedz,
Niobe, co ci przystoi?
Jak nad kartą pióro pochylę?
w strofie safickiej? alcejskiej?
Niobe,
rodzajów pieśniarskich tyle,
co wysp na Morzu Egejskim.
Niobe, gdybym był dzieckiem twym,
strun bym nie szukał:
z wiosną dwa słowa, a jaki hymn:
– Niobe! Jaskółka!
I tylko tyle: Jaskółka! Niobe!
I kwiat pod stopę.
Lepiej by Kochanowski. Lepiej Prokofiew.
Lepiej Chopin.
To nic, Niobe. Twój głos goni mnie
i przykazuje.
To nic, że w ręce trudną muzykę.
A ja spróbuję;
chmur dodam, żeby rym się ściemnił,
złocił się ciemniej,
i sercem chlup!
w Acheron –
coraz niżej,
coraz głębiej,
tu?
nie?
Niobe!

Piszczy w sitowiu wiatr.
Marzną ręce.
Czy to ta, czy to ta twoja twarz?
Powiedz prędzej!
Niobe!
Czy ty masz może tyle sióstr,
a każda ma twoją głowę?
Oj, jaki wiatr,
oj, jaki mróz,
Niobe!
Niobe!
Przez piach, przez mech, przez mrok, przez torf
pod niebem wykrzywionym jak dziwoląg –
i znów przez noc, przez krakanie wron,
Niobe,
nogi mnie bolą!
Już nie pójdą,
spoczną nieco.
Heinrich, bujda
„Lyrisches Intermezzo”:
łza w wiolinie,
tani spleen.
Acheron, płyniesz?
To płyń. 

 

Mały Koncert Skrzypcowy

1
Te okna oświetlone…
Kto tam teraz mieszka?
Te okna, pelargonie, mostek, mała rzeczka,
stara studnia z Neptunem, jabłoń, zieleń, ścieżka –
a gdzie to jest?

2
Firanki wiatr kołysał, konwalią pachnący.
W lichtarzu stała świeca. Słowik grał na skrzypcach.
Dzwoniło ciężko srebro gwiazd w warkoczach nocy –
a gdzie to jest?

3
Niebieskim cyferblatem świecił z wieży zegar,
po niebie zapóźniony wolno obłok płynął –
a potem księżyc wschodził i okna otwierał –
a gdzie to jest?

4
W talerze cyrulika dął wiatr południowy,
uliczką pies przechodził, niósł w zębach latarnię,
bukiety, iskry, szepty spadały do wody –
a gdzie to jest?

5
Zaręczyny w altanie. Perła. Szmaragd. Rubin.
„Ballady i romanse”. Imiona. Wiatr w polu.
A księżyc, on do ucha mówił, mówił, mówił –
a gdzie to jest?
 

Nenia Niobe

Co za no-o-c,
droga myli się,
co za no-o-c,
szosa bieli się;
gdzieście wy-y, dziateczki,
gdzieście są?
z jakiej pijecie rzeczki
wodę mdłą?
W Paryżu-m was szukała –
nie znalazła.
I z lampą po kanałach.
Lampa zgasła.
Jaki mro-o-k
jaki śnie-e-g!
Boli! O-och!
O, Melpomene!
Gdzieście wy-y, dziateczki,
gdzieście są?
Moje jasne główeczki,
kto was wziął?
Może tutaj jesteście,
tu, gdzie szłam,
może tu, w tej szpareczce,
może tam?
Dokąd i-i-ść?
komu żalić się?
Nocy, nocy,
w skałę przemień mnie,
ale łysą
i niemrawą,
żeby żaden kwiat
ani trawa,
tylko wia-a-tr, ciemności,
stada wron,
i zwal w rzekę boleści,
w Acheron.

 

III Nieborów
 
Duży koncert skrzypcowy

1
Jest lampa na łańcuchach, co dotknięta skrzypi:
kobieta z parą rogów i ogonem rybim; –

2
zowią ją meluzyną, czasem bergamaską,
pod stropem, nad cieniami jakby płynie płasko!

3
i światłami przemawia jak słowami człowiek.
Właśniem pod taką lampą siedział w Nieborowie,

4
w twarz Niobe zapatrzony, Niobe z Nieborowa.
Iskry od meluzyny biegły wzdłuż belkowań

5
i listopad nadchodził w zabłoconych butach
z liściem klonu we włosach,
z resztką słońca w sercu.

6
Już nad bramą wjazdową błysły dwie latarnie.
W mroku skrzypnęły graby. Wiatr, piejąc chóralnie,

7
ostatnie siedem liści zerwał i zakręcił,
fronton pałacu trącił i dalej popędził,

8
bęben płaskorzeźbiony stłutkłszy w tympanonie,
aż jęk poszedł w tympanon, w herby, i w chorągwie.

9
A jesień tego roku jak Śródziemne Morze
płynęła. Słońce grało na liniach płaskorzeźb,

10
w muszkietach, w arkabuzach nieciło iskierki
i w liściach, które pędził wiatr jak fajerwerki,

11
dalej, dalej i dalej, wiatr jak ból przewlekły.
A noce były zimne. I ptaki uciekły.

12
Tylko tam, kędy teraz tyle oczu sowich,
a gdzie w czerwcu w jaśminie grał na skrzypcach słowik,

13
został blask, nawet nocą, jakby złotym pyłem
przykurzony wiersz w złocie: Ja, słowik, tu byłem.

14
A w sypialni, co z klucza trudno się odmyka,
nad miejscem, kędy stała szklana harmonika,

15
był arras, na nim wyspa w barwach mokrej mięty,
na wyspie wiatr, co widać było z drzew przegiętych,

16
a jeśli do arrasu zbliżyła się świeca,
widziałeś w ciemnej głębi, jak dzik gonił strzelca,

17
jakoby w ilustracji do pożółkłych stronic
pieśni pana Szekspira „Venus i Adonis”.

18
Zacząłem w Nieborowie po pokojach brodzić
i od Niobe odchodzić, i znów do niej schodzić,

19
powracać i uciekać przez korytarz przykry.
Meluzyna w twarz Niobe upuszczała iskry,

20
z Choinki Beethovena cacka spadające,
które Chopin wzbierał i przemienił w słońce.

21
w arrasie wiatr dął ciągle. To cichł, to się zbliżał,
to biegł przez cały rejestr, do basu się zniżał,

22
lasy dalej odsuwał, szedł przodem w sopranie
[arras zdawał się tańczyć jak pajac na ścianie],

23
a wiatr w tryl strzelca plątał, dzikowi grał w nozdrza,
rdzawą jesień prowadził jak Bacchus swój orszak:

24
satyrów i Szopenów na triumf indyjski –
jak w ministra Goethego „Elegiach rzymskich”,

25
gdzie jest waz greckich opis, jakby grały smyczki
nisko, wyżej Acheron, świeczki i duszyczki.