Ficowski. Reaktywacja

O wyborze wierszy Jerzego Ficowskiego „Lewe strony widoków” (WBPiCAK) dwa dni temu opowiadał w Krakowie Piotr Sommer (autor posłowia). 

Ta wybitna książka, zdaje się, nie została należycie opisana przez krytykę. A przecież to świetna okazja, żeby na nowo, po latach, odkryć wiersze Ficowskiego, zobaczyć je na tle współczesnej twórczości. O przekrojowe (naprawdę ambitne) analizy pokusiło się niewielu.

Ciekawie w „dwutygodniku” pisał o tej twórczości Maciej Woźniak: „ „Lewe strony widoków” to najpełniejszy do tej pory zbiór wierszy Ficowskiego. Nad poprzednimi wydaniami wierszy zebranych – wydanym przez Fundację Pogranicze „Wszystko to, czego nie wiem” (też w wyborze i z posłowiem Piotra Sommera) oraz PIW-owską „Gorączką rzeczy” (w szacownej „złotej serii” polskich klasyków) – ma tę przewagę, że ukazuje się po śmierci autora, więc doprowadza rzecz całą do końca. Otwieramy zatem solidną, ponadczterystustronicową księgę i cóż widzimy? Przede wszystkim widzimy poetę w ruchu – nie krążącego na uwięzi stylu czy dykcji (w pierwszych tomach daje się wyczuć wpływ Tuwima lub takiego poważniejszego Gałczyńskiego, potem już tylko sąsiedztwo, raz Białoszewskiego, innym razem Nowaka, czasem, w porywach paradoksu, nawet Karpowicza), ani nie umocowanego w żadnym określonym światopoglądzie. Widzimy poetę bezceremonialnie mieszającego realność z mitosferą, naruszającego hierarchie ważności czy „prawdziwości”, nie wspinającego się na palce moralizowania, tylko pochylonego nad membraną w uchu. Poetę przewrotnie ufnego i skromnego wyjątkowo hojnie”.

Sam Sommer zaś tak pisał w posłowiu o swojej fascynacji poezją Ficowskiego: „Czy umiałbym dziś zwięźle odtworzyć jak to się stało, że rozpoznałem w Jerzym Ficowskim mistrza i czy taki detal może być komuś przydatny, nie wiem. Intuicję na temat jego wierszy musiały mi podpowiadać jakieś konkretne rzeczy, i choć na początku czytałem je całkiem bałaganiarsko, niektóre stały się pamiętne od razu, poniekąd instynktownie, podczas pierwszej lektury. Co konkretnie zwróciło moją uwagę, mogę się dziś tylko domyślać, pewności nie mam”.

Jerzy Ficowski (1924-2006 ) zadebiutował tomem wierszy „Ołowiani żołnierze” (1948), po którym ukazało się około dwudziestu dalszych, m.in. „Moje strony świata” (1957), „Makowskie bajki” (1959), „Amulety i definicje” (1960), „Pismo obrazkowe” (1962), „Ptak poza ptakiem” (1969), „Odczytanie popiołów” (1979), „Gryps” (1979), „Errata” (1981), „Śmierć jednorożca” (1981), „Inicjał” (1994), „Zawczas z poniewczasem” (2004), „Pantareja” (2006). Opublikował wiele zbiorów wierszy dla dzieci, kilka zróżnicowanych gatunkowo książek prozatorskich, m.in. „Czekanie na sen psa” (1970) i „Bajędy z augustowskich lasów” (1998). Zajmował się m.in. Brunonem Schulzem i Witoldem Wojtkiewiczem, polskimi Cyganami i polskimi Żydami, a każde z tych zainteresowań przyniosło bogaty plon książkowy – eseistyczny i przekładowy. Przekładał rosyjskie wiersze Leśmiana, wiersze Lorki, Papuszy i ludową poezję rumuńską. Jego najważniejsze tłumaczenia poetyckie przynosi tom „Mistrz Manole i inne przekłady” (2004). Był laureatem wielu nagród. W 1999 roku Fundacja Pogranicze w Sejnach przyznała mu tytuł Człowiek Pogranicza.