Oda na pękniętą wazę

Poezja litewska, oczywiście poza wierszami Tomasa Venclovy, jest w Polsce niemal nieznana. Z przyjemnością publikujemy kilka wierszy jednego z najwybitniejszych poetów z tego kraju Kornelijusa Platelisa. Utwory pochodzą z ich polskiego wydania, które ukaże się w maju nakładem wydawnictwa Kolegium Europy Wschodniej.

Zbiór wierszy Oda na pękniętą wazę i inne wiersze to specjalnie wyselekcjonowany do polskiego wydania wybór wierszy z dorobku poetyckego Kornelijusa Platelisa. Obejmuje on utwory z  trzydziestu pięciu lat twórczości czołowego litewskiego poety, poczynając od debiutanckiego tomiku Słowa i dni z 1980 roku, kończąc na jego ostatnim, nagradzanym tomie Zjawiska krasowe z 2010 roku. Dzięki znakomitym tłumaczom, Adamowi Pomorskiemu i Rasie Rimickaitė, dostajemy szansę poznania szerokiego spektrum jego kontrastowej, ironicznej i głęboko erudycyjnej poezji, czerpiącej zarówno z kanonu światowego, jak i z tradycji litewskiego modernizmu.

 

Z TOMU DOM NA MOŚCIE (1984)

 

WIERSZ O SAMOTNOŚCI ARCHITEKTURY

Skostniałe wieże w żmudnym jesiennym deszczu

Nakłuwają kamienne niebo.

Gołębie i wrony szukają na nich schronienia

Przed zgiełkiem miasta.

Półdzikie koty

Odczytują znaki z dachów i ścian, jerzyki

Wspaniale rozumieją mowę gzymsów.

Zimny wiatr przechadza się pod arkadami,

Bada dotykiem frontony,

Mierzy średnicę kolumn, rozważa

Symbolikę planów i fasad.

I sypie mi w oczy

Drobnym pyłem rozkładu – jedyny to język

Wspólny mnie

I długiej samotności budowli.

 

Z TOMU LINIA ODPŁYWU (2000)

 

 

ODA NA PĘKNIĘTĄ WAZĘ

Oblubienico wdzięczna niespełnienia

lub przepełnienia, pasjo niewstrzymana,

która wytrąca ze zwykłej orbity,

trwasz na kredensie, wyniośle ku ścianie

ledwo widocznym zwrócona pęknięciem.

 

Nieraz tak przecież nie oprze się dusza

niespodziewanej namiętności, która

napełnia żądzą kruchą jej amforę.

Nie sposób ciebie dziś, umiłowana,

Wyrzucić, nie da się usunąć wspomnień,

choć ani tobie kwiatów, ani baź –

jedynie suche przyjmujesz bukiety,

piękna jak zawsze, zwrócona wstydliwie

ku ścianie rysą pęknięcia, a przecież

wciąż chcesz rozpalić spojrzenie przechodnia

i cicho zbierasz w sobie godzin kurz.

 

Z TOMU PALIMPSESTY (2004)

 

KOBIETY PIĘĆDZIESIĘCIOLETNIE

Długo się musi naczekać, kto chce je poznać,

czając się w gąszczu doświadczeń, w napięciu zmysłów,

więżąc w klatce piersiowej stygnący żar.

Dusza ich ostrożna, płochliwa jak gronostaj,

ranliwa, nawet gdy w pancerzu muszli,

w sercu więcej łaskawej pobłażliwości

niż ognia, podatnego na byle powiew,

gotów go zdmuchnąć, a w ich ruchach

mniej namiętności niż wprawy. One pierwsze spostrzegą

przyczajonego w oczekiwaniu. Najprostsze słowa

zabrzmią w ich ustach soczyściej niż ten wiersz.

Wydają więcej na kosmetyki

i więcej czasu oddają towarzystwu lustra.

Tulą się do nas tak lekko, tak ostrożnie,

zachęcająco a nieśmiało, jakby w nadziei na coś,

nie licząc na nic, aż duszę przenika drżenie.

Długo się musi naczekać, kto chce je poznać,

ale nie ma na świecie piękniejszych istot.

 

Z TOMU ZJAWISKA KRASOWE (2010)

BEZ RYSÓW TWARZY

Nie, jeżeli to wiara, to ja jej nie wyznaję.

Mnie trzeba wiedzy, trzeba przewodnika –

kraina umarłych jest złudna,

pewnie aż gęsto tam od dusz, od widm.

Już nie pamiętam rysów tej kobiety.

Byle sukub może się pod nią podszyć,

Nie trudno dobrać maskę.

Ty przynajmniej widziałeś swoją Eurydykę, wiedziałeś,

jak wygląda, po co tam schodzisz, strzały

twoich pieśni miały cel. Ja nie mam.

Podejrzewam tylko, że to twarz mojej

duszy, co nie odbija się w lustrze,

można ją ujrzeć tylko na powierzchni Lety,

na tamtym brzegu, wykarczowanym ze słów.

Byle sukub może się podać za nią,

jak tutaj, w świecie widzialnym,

bezwiednie czynią kobiety,

uważnie obserwując moje gesty, moje kłamstwa.

Nie znoszą tej bezlicej, ale chcą ją udawać.

A ja choćby przez chwilę chcę dać się oszukać,

nie rozpoznać, prawie uwierzyć…

Nie dość mi wiedzieć, że ona

jest w krainie umarłych, jak twierdzisz, czy gdzie indziej.

Pragnę ją ujrzeć, spocząć w jej objęciach,

choćby nawet na wieki.

O tym moje bez celu śpiewanie.

 

Nie po to mówię, żeby coś wyjaśnić.

 

 

Kornelijus Platelis (ur. 1951) – jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów litewskich, tłumacz i eseista. Wydał dotychczas dziewięć zbiorów poetyckich. Opublikował dwa tomy esejów o ekologii kultury i poezji (1989 i 2011). W swoim wyborze i w przekładach własnych oraz Tomasa Venclovy wydał tom wierszy T.S. Eliota, a tylko w swoich tłumaczeniach – Seamusa Heaneya (2002), Ezry Pounda (2002); z angielskiego tłumaczył też między innymi poezje Johna Keatsa, e.e. cummingsa, Teda Hughesa; z polskiego – Naruszewicza, Mickiewicza, Miłosza i Szymborskiej. W roku 2002 dorobek Platelisa uhonorowany został Litewską Nagrodą Narodową w dziedzinie kultury i sztuki.