Kępiński o Drzewuckim

Piotr Kępiński o nowym zbiorze esejów Janusza Drzewuckiego „Charakter pisma” (Instytut Książki – Twórczość. Kraków, Warszawa. 2015).

Charakter pisma jest zmienny. Nic nie jest nam dane na stałe. Język poetów z którymi uczyliśmy się metafor ewoluuje i nie ma w tym nic dziwnego. Poeci Nowej Fali zaczynali od adoracji Tadeusza Peipera, Juliana Przybosia, Mirona Białoszewskiego i Edwarda Balcerzana a kończyli „salwą armatnią na cześć Zbigniewa Herberta”. Zmieniała się tematyka ich tekstów, zmieniali się mistrzowie, niezmienna była natomiast wierność dawnym ideałom.

Doskonale wiem, że z tą tezą można dyskutować. Przecież śledząc wiersze Ryszarda Krynickiego, nie pomylimy ich z żadnym innym znanym językiem poetyckim. Barańczak? To samo. A jednak, każdy twórca doskonały nie stoi w miejscu. Krynicki, Zagajewski i Barańczak z roku na rok wzbogacali swoje biografie o nowe fascynacje, próbowali nowych form (zwłaszcza Barańczak), przyswajali polszczyźnie zapoznanych lub nie dość rozpoznanych autorów.

W tym sensie zmienny był ich „charakter pisma”. W tym sensie ewoluowali.

Janusz Drzewucki w swojej najnowszej książce eseistycznej poświęconej współczesnej poezji starał się uchwycić owe punkty zwrotne albo też punkty kontynuacyjne w twórczości zarówno tych poetów pretendujących do Nagrody Nobla (Adam Zagajewski), jak i tych, którzy na uboczu tworzyli, czy nadal tworzą języki niecodziennie i metafory  nieoczywiste (Janusz Szuber, Jerzy Gizella).

Interesowało go przede wszystkim w jakiej formie są dzisiaj i jak ich współczesna poezja brzmi na tle tej minionej. Stali się żywymi klasykami? Ich poezja zmieniła się z żywej w marmurową? W miejsce starych kodów pojawiły się nowe?

Drzewucki w swoich esejach analizuje, czasami bardzo szczegółowo, poezję kilkudziesięciu autorów, zatem nie ma prostych odpowiedzi na przytoczone wyżej pytania, niemniej jednak nie sama odpowiedź jest w tym przypadku najważniejsza, tylko sam proces śledzenia zmian w charakterze pisma.

Inaczej Drzewucki pisze o Barańczaku, Kornhauserze a jeszcze inaczej o Zagajewskim, któremu poświęcił jeden z najlepszych szkiców.

Chociaż, to też trzeba podkreślić, świetne teksty skreślił Drzewucki także o Wojaczku, Różańskim, Ochwanowskim i Zadurze, żeby wymienić najważniejszych bohaterów tej opowieści.

Drzewucki tak pisze o Zagajewskim: „Nie znam drugiego takiego pisarza, w którego twórczości – jak w twórczości Adama Zagajewskiego  właśnie – wszystko by  do siebie pasowało, układało się w jedną logiczną i koherentną całość. Każda nowa książka tego pisarza, wynika w poprzedniej, w poprzedniej ma swoją przyczynę, jako taka wydaje się być koniecznym a nawet oczywistym elementem harmonijnie rozwijającej się twórczości tego autora”.

A tak o Zadurze: „Autor „W krajobrazie z amfor” i „Podróży morskiej” był zatem – niezależnie od tego jak to niejednoznacznie dzisiaj brzmi – klasycystą, czy też neoklasycystą, autorem wyrafinowanych elegii, precyzyjnych oktostychów i przede wszystkim perfekcyjnych, a przy tym brawurowych sonetów.  Rzecz jednak w tym, że Zadura nie pozwolił, aby jego twórczością zawładnęła klasycystyczna matematyka – konwencja i reguła.”

I przytacza Drzewucki fragment tytułowego poematu „Pożegnanie Ostendy”:

„[…] I wiersz się nie składa

Wedle dawnej składni Bo wedle dawnej składni

Nie składa się świat”

Toczące się równolegle światy Zadury i Zagajewskiego, te nie przystające do siebie miejsca, wspomnienia i refleksje, w interpretacji Drzewuckiego nabierają nagle nowych barw. Jak na dłoni widzimy konsekwencję zmian u autora „Jechać do Lwowa”, inaczej zaczynamy patrzeć na zanurzoną w mediach i anty-medialną twórczość Zadury.