Wraz z Magdaleną Gałkowską zachęcamy do lektury mocnych wierszy Pawła Polipniaka
„na imię mam imię. to i tak zbyt wiele”.
Paweł Podlipniak „Madafakafares”
Istnieją wiersze, które muszą zostać napisane; są jak zaklęcia albo przepowiednie, wyartykułowane zyskują moc sprawczą, wpływają na percepcję, czasami ją zmieniają .
Tak dzieje się w przypadku tomu Pawła Podlipniaka w następującej kolejności: napisać, podzielić na części, podzielić się z czytelnikiem, podzielić rzeczywistość. Mada faka fares – ponure proroctwo tego, co nas czeka, gdy już wszystko nazwiemy, wszystko oswoimy: ból, strach, miłość, śmierć, a na końcu samego siebie. I wypuścimy nasze oswojone ja do miejskiej dżungli, pomiędzy bilboardy, kościoły i wystawowe witryny, które jak krzywe lustra w gabinecie pokażą dokładnie to, czego nie chcemy widzieć.” Lustro jest mniegłodne – cieszy się Alicja/ – a kiedy przykładam dłoń do jego twarzy/marszczy się jak starzec w bezzębnym uśmiechu”.
Oswojone „ja” staje się Alicją po niewłaściwej stronie wszystkiego, z całym arsenałem lęków i schiz usiłuje uciec na drugą stronę choć tak naprawdę nie wie czy ta ucieczka cokolwiek zmieni. I nie pomoże Celan, Eliot ani Yeats, bo choć to, co już nazwane istnieje, nie ma żadnej pewności, że nie jest fałszem, grą albo iluzją. „Chcę wydrzeć z siebie wilka, żeby padł od razu/zamiast męczyć się długo i brudzić skowytem/jasny kawałek nici, spinającej brzegi”
Podlipniak nie bawi się w subtelności– przeciwnie – momentami dość brutalnie rozprawia się z wiarą, historią, a nawet literaturą. Niczego nie upiększa, nie dodaje otuchy: „Nie ma przyszłości przyszłość, bo się sama nie wie/i choć w środku idzie ku nowym Betlejem//to nie jest objawieniem, bo to, co przypełza/razem z nią pod próg „dzisiaj”, ma smak odgrzewanych/kotletów z trzeciorzędnej jadłodajni w mieście” pisze w wierszu „Elegia dla porażonych”. Tom Podlipniaka to lektura niełatwa, to wiersze pełne odniesień i nawiązań, zarówno do poprzednich jego książek, jak i poezji, filozofii, prozy; to książka „gęsta” i „intensywna”. Poeta celowo wybiera konkretnych autorów, oprócz już wymienionych pojawiają się cytaty z Audena, Pounda czy Carrolla, sporo jest też odniesień do Biblii. Wszystkie te zabiegi mają swoje uzasadnienie/umocowanie w wierszach, nic tutaj nie jest pozostawione przypadkowi, jest ciągłość narracji, konsekwencja w konstruowaniu poszczególnych części, sposobie obrazowania i języku.
Choć w „Madafakafares” wszystko kiepsko się zaczyna i niedobrze kończy, jest w niej jakaś siła przyciągania, zmuszająca do powrotu do tych wierszy, by z każdą, kolejną lekturą odkryć nowe znaczenia, nowy „punkt obserwacyjny” , odejść sprzed witryny w boczne uliczki, zagubić się, odnaleźć drogę, ale nigdy nie wrócić w to samo miejsce.
Jeśli więc szukasz wytchnienia, nadziei albo pociechy, to w tych wierszach czytelniku ich nie znajdziesz, za to twoje oswojone, porażone „ja” zderzy się boleśnie z własnym odbiciem.
Magdalena Gałkowska
Paweł Podlipniak „Madafakafares” Galeria Literacka przy GSW BWA w Olkuszu, Olkusz
2014
Lustro po niewłaściwej stronie Alicji
lustro jest mniegłodne – cieszy się Alicja
– a kiedy przykładam dłoń do jego twarzy,
marszczy się jak starzec w bezzębnym uśmiechu
prosząc o dokładkę, bo z wierzchu mam lukier,
pod spodem marcepan i dopiero w głębi
czai się to gorzkie o smaku migdałów,
które przeprowadza na jutrzejszą stronę.
tam jestem znajoma, choć ciemność ugniata
mnie jak plastikową butelkę po coli
(w tle wysokie szklanki o wysmukłych szyjach
poddają się żywcem pod pieszczotę piany),
a później porzuca – pewnie taki rodzaj
poranka przeznaczył ojciec dla wątpiących
dzieci i przechodniów (gloria, gloria, gloria).
lustro milczy, odkąd rozgryzłam znaczenia
własnego odbicia, potem całą prawdę
o moim imieniu (nie, ono jest prawdą),
chyba już przeczuwa każdą cząstką krzemu,
jak boli rozstanie, więc zlizuje lukier,
by dotrzeć do trutki z końcowym napisem:
śnij mnie, śpij mnie, wypij.
Elegia dla porażonych
Surely some revelation is at hand
W.B. Yeats The Second Coming
Niebo nie ma przyszłości, bo się samo nie ma,
i startuje z przeczenia – tak jak nieobecność.
Na końcu „o” maleje, otwarte zdziwieniem,
że można liczyć mrzonki, pewne niby profit,
procent od urodzaju ducha nad jeziorem,
kiedy przywódca stada mądrze dzieli ryby.
Nie ma przyszłości przyszłość, bo się sama nie wie
i choć w środku idzie ku nowym Betlejem,
to nie jest objawieniem, bo to, co przypełza
razem z nią pod próg „dzisiaj”, ma smak odgrzewanych
kotletów z trzeciorzędnej jadłodajni w mieście,
o którego upadku krzyczą głodne mapy.
Nie ma drugiego przyjścia, skoro nie ma świadków
pierwszej wizyty gościa w naszej okolicy.
Na damasceńskiej drodze wiatr rozwiewa chmury
i widać błyski światła, lecz tylko nieliczni
odbiorą komunikat szeleszczący w mroku,
a potem się nawrócą na piaszczystą mantrę:
o saraj, sarin, szaweł, napełniając płuca.
W górze kołować będzie ogłuszony sokół.
Lupara [a tergo lupi]
Chcę wydrzeć z siebie wilka, bo zostawia wszędzie
fragmenty szorstkiej sierści i krople posoki,
kładzie pod twoim oknem, rozpoczyna koncert,
a niebo śni się łatwo, jak przetarty worek,
z którego cieknie ziarno, spadając na drogę.
Chcę wydrzeć z siebie wilka, co nie jada z ręki
i nie szykuje mrozom powitania solą,
chleb zachowując skrzętnie dla spóźnionych gości
– kiedy wreszcie nadejdą, zima cicho pęknie,
spocznie pomiędzy krami do kolejnej bieli.
Chcę wydrzeć z siebie wilka, żeby padł od razu,
zamiast męczyć się długo i brudzić skowytem
jasny kawałek nici, spinającej brzegi
oczu zaszytych w lesie, gdzie mogę bezkarnie
zginąć z własnego życia. Być bez odpowiedzi.
Paweł Podlipniak
Radomianin z urodzenia (1968), z wykształcenia bizantynista, z profesji nauczyciel j. angielskiego i dziennikarz. Redaktor periodyku netowego/portalu Salon Literacki. Autor tomików: „Aubade triste” (MBP /ITE Radom 2010,”Karmageddon”(Salon Literacki, Warszawa 2012), „Madafakafares” (GSW BWA Olkusz 2014). Laureat ponad 80 najważniejszych ogólnopolskich konkursów poetyckich w tym: im. Kazimierza Ratonia, im. Wojciecha Bąka im. Zbigniewa Herberta, „O Laur Czerwonej Róży”, im. Władysława Broniewskiego, im. Krzysztofa K. Baczyńskiego.