Zeszyty Literackie o Herbercie

Z okazji 17. rocznicy śmierci Zbigniewa Herberta Zeszyty Literackie po raz pierwszy publikują ale i przypominają starsze teksty poświęcone Herbertowi (a także oryginalne szkice i eseje poety).

Wojciech Karpiński napisał: „W dniu, gdy odszedł, myślą wracam do pierwszych spotkań z jego poezją. Nie umiem tych spotkań wyczerpać w słowach, ich magia to magia poezji, polega na takim właśnie zestawieniu słów, że działają jak amulet […].

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych powstawały wiersze Herberta, które stawały się od razu zaklęciami dla całego pokolenia. „Przesłanie Pana Cogito”, „Potęga smaku”, „Potwór Pana Cogito” dołączyły do moich wierszy-amuletów. Odczytując te wiersze, a zwłaszcza jeden z nich, „Dawni Mistrzowie”, myślałem o podanym przez Vladimira Nabokova sprawdzianie dzieł naprawdę do nas trafiających: przy lekturze nie należy słuchać tylko głosu rozumu ani tylko głosu serca, lecz gdy dreszcz przebiegnie po plecach, wtedy spotkaliśmy naszego pisarza”.

A tak do Herberta pisał Józef Czapski, w jednym z ciekawszych listów jakie Zeszyty prezentuja:

„Nie chciałbym, żeby między nami był nawet listek obcości i niezrozumienia. Tak się stało, że cały ten okres „hańby rodzinnej” przeżyłem abstrakcyjnie, bo sam byłem w Rosji, a potem w Paryżu. Twoje stanowisko prokuratorskie zdaje mi się absolutnie konieczne nie tylko w oczach prokuratora, którym Ty jesteś, ale nawet w oczach historii.

To nie przeszkadza, że sam nigdy prokuratorem nie byłem, że widzę dobrze, ile tam było strachu, małości, ambicji, najprościej zabezpieczenia siebie i swoich, ale jednocześnie bywały na pewno nadzieje, że taką drogą da się coś uratować. Jestem przekonany, że każdego z tych poetów i pisarzy, którzy poszli na pasku propagandy sowieckiej, trzeba by rozpatrzeć osobno, a nie w bloku. Że po latach i latach nie można nie przyjąć, że nawet czyny haniebne mogą być uwzględnione i nawet zrozumiane. Nie można zapomnieć sytuacji, gdzie młodzi ludzie, zupełnie młodzi, stwierdzili dopiero, że cały, ale rzeczywiście cały Zachód polityczny Polskę zdradził w sposób dosłownie haniebny, i muszę powiedzieć: cała moja gorycz jest skierowana nie w kierunku polskim, ale tych ludzi i tych narodów, które jak zawsze Polskę użyli za monetę wymienną, żeby samym mieć spokój. […] A Polska dopiero w chwili Jałty zrozumiała, że Zachód ją opuścił absolutnie. Jednocześnie nie tylko Francja, nie tylko Anglia, ale – można powiedzieć – świat miał niezliczoną ilość ludzi, którzy wierząc w postęp, wierzyli, że ta nowa władza Rosji, taka okrutna jak jest, przyniesie światu nową erę postępu na kulę ziemską. To wtedy moja książka Na nieludzkiej ziemi została z oburzeniem odrzucona przez jednego z największych wydawców jako prawie świętokradcza, bo ośmielałem się pisać o Stalinie, co myślałem, i odpowiedziano mi, że są gotowi ewentualnie wydać, jeżeli wszystko, co piszę o Stalinie, wykreślę i jeżeli przynajmniej trzecią część książki wykroję, bo jest ciągle mowa o Polakach, którzy nikogo nie interesują. W tej zawierusze światowej Sowieci wykorzystali wspaniale polskich młodzików, którzy nie tylko ze strachu, nie tylko z ordynarnego arywizmu, ale również z nadziei, że w przewrocie sowieckim jest jeszcze jedyna nadzieja na nową rewolucję, która by rzeczywiście przekreśliła epokę nie tylko horroru wojny i wszelkich skutków hitleryzmu, ale i horroru stalinowskiego”.