Nie umiem mówić chórem

W niedzielę 13 grudnia mija kolejna rocznica wprowadzenia Stanu Wojennego. To był tragiczny czas dla Polski i Polaków. Co gorsza, w przeciwieństwie do innych dramatycznych wydarzeń w historii naszego kraju, wojna polsko-jaruzelska nie pozostawiła po sobie zbyt wielu dobrych wierszy, za to tysiące złych.

Pisali je wszyscy. Swoje do tej literackiej katastrofy dołożyli także najwybitniejsi poeci polskiego języka. Z jednym wyjątkiem, skromnym tomikiem „Pamiętam. Zapisy stanu wojennego” późniejszej dwukrotnej laureatki „Silesiusa” Krystyny Miłobedzkiej. W czym tkwi tajemnica znakomitej jakości tej książeczki? Odpowiedź jest w zasadzie prosta. W braku patosu, postromantycznej i postnowofalowej maniery, kiczowato-patriotycznych schematów, czyli tego wszystkiego co niewoliło innych poetów. Nawet Zbigniewa Herberta. Krystyna Miłobędzka ujęła to w jednym zdaniu wiersza – „nie umiem mówić chórem”. W innym wierszu Poetka martwi się „gdyby…gdyby z tej wojny pozostał jeden dobry wiersz”. Takich, które obecnie nie tylko da się czytać ale jeszcze zachwycają pozostało dokładnie dwadzieścia. Tyle właśnie liczy tomik „Pamiętam”
W latach 80. Krystyna Miłobędzka publikowała niektóre z tych wierszy sporadycznie w podziemnych pismach literackich: „Obecności”, „Wezwaniu” i „brulionie”. Książka w całości została opublikowana w roku 1992.
Mirosław Spychalski

 

Przypominamy kilka wierszy z tego tomu

 

Krystyna Miłobędzka
***
w tym samym języku różnymi językami
przy tym samym biurku, lecz po dwu stronach
nie pamiętam (pamiętam)
pamiętam (nie pamiętam)
czy bliźni jest od blizny, czy otwartej rany
nie pamiętam twarzy człowieka, który zadaje mi pytania
mieszkamy w tej samej dzielnicy, jutro może się ukłoni
tak dużo o mnie powiedziano tutaj, sama bym nie śmiała
dużo słów
monolog o brytyjskiej policji (jak po angielsku ulica Łąkowa?)
(nie pamiętam) pamiętam
ma bliznę koło oka, pewnie spadł z huśtawki
jego matka będzie młodsza ode mnie
uczono nas historii
pamiętam ten krzywo ucięty obrazek z jeszcze ciepłym
bukiecikiem fiołków przy gilotynie
jedne drzwi drugie drzwi trzecie drzwi czwarte
ale to nie jest żadne wyjście

wychodzę

 

***
Zamordowany 19 października przez Służbę Bezpieczeństwa

i nas wszystkich

byłam wszędzie byłam nigdzie, oślepiają mnie tysiące świec, nie umiem
mówić chórem

i nic więcej do powiedzenia. Mam siebie pełną gadów.

 

***
Spowiadam się ze spinek we włosach
z blaszanych guzików
łańcuszka na ręce
metalowego długopisu
żelaznej kraty w głowie
stalowej obręczy ściskającej serce (jak te słowa rdzewieją)
helikoptera w oczach
czołgów we śnie
więcej złomu nie pamiętam
(moja wina)

 

***
Jesteśmy Anna Walentynowicz wiatr w polu

masz gładko uczesane włosy i biały kołnierzyk

strach ma wielkie czołgi, a ty masz żywe oczy, ciepłe ręce i uśmiech
dziecka

i wiesz że dzieciom rzeka zawsze płynie pod górę

jesteśmy świeczka przy świeczce, wiatr w polu

niezliczeni, nieuchwytni

 

***
gdyby… gdyby z tej wojny został jeden dobry wiersz