Debiutancka proza Julii Szychowiak

W wydawnictwie WBPiCAK ukazuje się książka Julii Szychowiak „Całe życie z moim ojcem”. Książka – dodajmy – prozatorska. 

Julia Szychowiak (1986). Autorka trzech książek poetyckich: Po sobie (2007), Wspólny język (2009), Intro (2014). Książka Całe życie z moim ojcem jest jej debiutem prozatorskim.

(fragment książki): „Słuchaliśmy muzyki, piliśmy piwo, wszystko było świetnie, gdy nagle:

– Zróbmy teraz twój wieczór autorski, w tym pokoju. Mam twoje książki, jest piwo – jak na prawdziwym spotkaniu autorskim, jest doskonała widownia, czyli ja.

– Tato, nie, proszę, nie mam na to ochoty.

– Wykończę cię psychicznie, jeśli tego nie zrobisz”.

 

My jednak chcielibyśmy przypomnieć dzisiaj opinie o Szychowiak-poetce.

O poetce pisał w dwutygodniku Maciej Woźniak: „Julia Szychowiak mieszka w Księżycach (wioska na Dolnym Śląsku), jest odrobinę starsza i słynniejsza (Nagroda Silesius za debiutancki tom „Po sobie”). Natalia Malek też ma romantyczny biogram, bo debiutowała w Antologii Ziemi Wejherowskiej, ale teraz mieszka banalniej, w Warszawie. W nowych książkach obydwu poetek (Szychowiak – trzeciej, Malek – drugiej) widać nie tylko kontynuację metod pisarskich wypracowanych już na starcie – i na pozór bardzo różnych – ale także skrajną, a przy tym zaskakująco podobną, esencjalizację stylu (o czym więcej opowiem za chwilę). Takie uzwięźlenie komunikatu czyni ze statystycznego wiersza w obu tomach mocarstwo nie w sensie terytorialnym, ale pod względem PLB, czyli przychodu lirycznego brutto. Utworom Szychowiak bliżej do poetyckich aforyzmów, natomiast Malek nuci sobie parotaktowe melodie – tak czy owak, nie zawracają czytelnikowi głowy na dłużej”.

Piotr Kępiński: Ciekawe skojarzenia budują tę poezję. Rytm jest leniwy i pociągający. Metafory dryfują. Słowa się kaleczą. Jest smutno. Oto poezja Julii Szychowiak.

Krystyna Miłobędzka: Bardzo dorosłe wydają mi się te teksty. I bardzo młodzieńcze w odkrywaniu istnienia śmierci (nieistnienia). Świadomość językowa i sprawność wierszy mogą świadczyć o autentyczności doświadczeń autorki.

Andrzej Sosnowski: Z jak niewielu dziwnie ułożonych elementów, jak ostrożnie, a zarazem jak zaskakująco celnie składa wiersze Julia Szychowiak (może dlatego, że “łatwiej skupiać się na drzwiach bez domu”?). Rozpiętość: dowiadujemy się z tytułu, że “Dziecko ślizga się po szerokich plecach rzeki”. Jesteśmy nieco zaintrygowani. Kiedy w pierwszym wersie czytamy “Zastanowi się nad tym, co zobaczyło. Z głową”, chyba możemy się uśmiechnąć. Czytamy dalej: “między poduszką a świtem, leżącym na placu / zabaw jak wiaderko z piaskiem” – czyli w języku pana Jourdain “z głową między poduszką a świtem, który leży na placu zabaw jak wiaderko z piaskiem”. Bardzo sugestywny jest ten świt, przestrzenna sekwencja poduszki, głowy, świtu, placu i wiaderka pięknie skonstruowana – i jeszcze czujemy ulgę i wdzięczność, że to nie główka dziecka leży na placu zabaw jak wiaderko z piaskiem. Rozpiętość: oszczędne i przestronne instalacje wyrazów i obrazów pozwalają autorce cicho i mimochodem stawiać takie słowa, jak życie, historia, miłość, ba, symfonia, ba, prawda, a nawet (ba, nieprawdziwe) frazy w rodzaju “Chodźmy, nic tu nie ma”. Pozwalają na bardzo ładny erotyk pod tytułem “Po” i na dziwną “pieśń, co zagląda do środka”. Autorka mieszka jednak w Księżycach, co pewnie oznacza jakieś iście astronomiczne przewagi, natomiast nas, jej czytelników, może jedynie niepokoić.