Krytycy o „Drobnej zmianie”

O nowym tomie wierszy Marcina Świetlickiego „Drobna zmiana” już wspominaliśmy, dzisiaj kilka fragmentów recenzji, które ukazały się w ostatnich tygodniach. 

Grzegorz Nurek pisał w Gazecie Wyborczej, że Świetlickiego ciągle warto słuchać: Świetlicki z dystansem mędrca odpowiada na zaczepki krytyków gotowych go przedwcześnie pogrzebać: „Podchodzili i mówili: starzejesz się. Mówili to z pychą i pogardą. Już zestarzeli się i umarli. Już ich wnuki przychodzą do mnie i obwieszczają, że się starzeję. A wkrótce i one przestaną przychodzić” („Blues matuzalema”).

„Drobna zmiana” pokazuje, że pogłoski o śmierci Świetlickiego są przedwczesne. Poeta ma się dobrze. W tomie znajduje się 99 wierszy, czy raczej krótkich próz poetyckich rozpiętych między euforią a depresją. Kto będzie szukał potwierdzenia swoich ugruntowanych tez, że to teksty publicystyczne albo wciąż na te same tematy (spacery z psem, „fochy co do Ojczyzny”), znajdzie je. Kto najbardziej lubi piosenki, które już zna, nie będzie rozczarowany. Świetlickiego nadal warto słuchać. Również dlatego, że ma poczucie humoru i w „Drobnej zmianie” po raz kolejny nie zawahał się go użyć. W tym wszystkim brzmią jednak tony niesłychanie poważne.

Justyna Sobolewska w Polityce podkreślała, że „Drobna zmiana” to książka zimna i ponura ale świetna: To zapis wejścia w ciemność, bo już nie tylko „złe mi się śni”, ale „dzieje się niedobre”. Bohater Świetlickiego broni się ironią, można „to złe” wyśmiać, stanąć naprzeciwko jakiejś zbiorowości i pokazać, że jest się odrębnym. Tak było zawsze u Świetlickiego: „Fochy co do Ojczyzny. Wiadomo”.
Ironia jest skuteczna, bo można nią przyszpilać, jak w tekście „Drobna zmiana”. Otóż ta drobna zmiana polega na tym, że zamiast kawiarni, gdzie spotykali się polscy i żydowski artyści, powstał sklep z militariami. Drobna zmiana, ale zasadnicza. I nie dotyczy tylko tego, że jedne szyldy będą zdejmowali, inne wieszali. Ale i tego, że już nie można opuścić Gotham z Kobietą Kotem, jak w tomie „Jeden”.

Piotr Śliwiński sumował: „Drobna zmiana” na pozór jest faktycznie drobna. W najnowszej książce Świetlickiego znajdujemy Świetlickiego z jego dawniejszych książek: outsidera, którego rzeczywistość rani i obchodzi, indywidualistę na wskroś politycznego, pesymistę, lecz mającego w zanadrzu szorstko-delikatną miłość („Mieszkam z tobą nie w ramach parytetu, kobieto”). Tylko wierszy nie ma, w zamian krótkie prozy.

Naprawdę? Bodaj wszystkie prozy dadzą się rozpisać na wersy, we wszystkich jest rytm, mocne zdanie, niejednoznaczna, jakby zaplamiona puenta. Odpowiedź na pytanie, dlaczego te utwory nie chcą być wierszami, choć w istocie nadal nimi są, zawiera się w kawałku tytułowym: „Od bramy w prawo, na rogu Bożego Ciała i Dietla kamienica, w niej w latach trzydziestych tamtego wieku podobno była kawiarnia, w której bywali żydowscy i polscy artyści, dzisiaj jest tu sklep z militariami, drobna zmiana”.

Nastała brutalna proza.