Kępiński o Sommerze

Przypominamy znakomitą (a dzisiaj już wręcz legendarną) „Piosenkę pasterską” Piotra Sommera, tomik z roku 1999 (Fort Legnica), o którym tak pisał Piotr Kępiński:

Wielu krytyków uważa, że to właśnie dzięki Piotrowi Sommerowi (między innymi, oczywiście) mógł dokonać się w polskiej poezji przełom pokoleniowy. Po epoce poetyki nowofalowej i jej mutacjach musiało nastąpić przewartościowanie. Poeci szukali nowych wzorów. A Sommer w tym czasie udanie tłumaczył wiersze Franka O’Hary i Johna Ashbery’ego. Pomysł chwycił. Młodzi autorzy jakby czekali na taką poezję. Można go uznać zatem za patrona tej ciekawej oharystyczno-postnowofalowej hybrydy.

„Piosenka pasterska”, książka poetycka Sommera, zbiera te wszystkie doświadczenia. Zadziwiająca jest spójność tego tomiku. Od pierwszego wiersza do ostatniego Sommer proponuje charakterystyczną dla siebie wyprawę w brzmienie języka i w jego znaczenia. Nie jest to jednak podróż w krainę nic nie znaczących gier słownych lub w zapomnienie. Wręcz przeciwnie. Według Sommera to właśnie język rejestruje historię, a najważniejsza dla niego pozostaje historia indywidualna. Ona kształtuje obraz świata. Sommer zawsze był wierny temu przesłaniu. W „Piosence pasterskiej” kontynuuje wcześniejsze przemyślenia. Potrafi przy tym opowiadać. Jest dobrym poetyckim narratorem; znakomicie stopniuje napięcie. Kiedy sięga ono zenitu, robi z reguły sprawny zwrot i zaczyna opowiadać historię, której celem jest tylko i wyłącznie być ciekawą historią. Niczym więcej. Nade wszystko kocha brzmienie. W tytułowym wierszu napisał:

Czytaj te parę zdań, jakbym był

obcym, innym

językiem, którym może wciąż jestem (…)

Czytaj, jakbyś miał słuchać

nie rozumieć.

Konstrukcja wewnętrzna jego wierszy nigdy nie była przypadkowa, podobnie jak kompozycja książek. Udało mu się w efekcie stworzyć niezwykle interesujący język, który przepełniony jest szczegółową obserwacją, ironią, autoironią. Pełno w tych wierszach cytatów i autocytatów. A „Piosence pasterskiej” zdarzają się nawet zapożyczenia z tych autorów, którzy w swoich pierwszych utworach pozostawali pod niemałym wpływem Sommera.

Zbudował swoją książkę, tak jak się komponuje dobre wykłady akademickie lub niezłe filmy sensacyjne. Zaczyna błyskotliwie, przechodząc zrazu do zagadnień bardzo poważnych, by po jakimś czasie zaserwować wiersz lekki, zwiewny i przyjemny. Ot, żart. Chociaż nawet żart może mieć tu różny wymiar. Inną funkcję będzie pełnił wiersz „Następstwo czasów”, inną zaś wiersz majstersztyk „Siostrzyczka”. Wiersz, który był już wcześniej drukowany w znanej antologii chandlerowskiej „Długie pożegnanie”. „Siostrzyczka” jest w tym tomiku przebojem. Mam nadzieję, że za ładnych parę lat zostanie poetyckim evergreenem:

Ech, Handler, ten to był zawodnik.

Nawet Siostrzyczka go czytał,

jedną chyba książkę, nie całą

bo mu ktoś zaraz podprowadził

pod celką.

Sommer ironizuje na temat życia literackiego, pokpiwa z nadęcia, z pompy. W znakomitym poemacie o Fundacji Kościelskich „A więc to tak” pisze:

Fundacjo

Skąd media tyle wiedzą

O literaturze, powiesz mi?

Może i Ty powinnaś

Zapewnić sobie w telewizji

Nieśmiertelność…

W „Piosence pasterskiej” Sommer pokazał wszystkie swoje możliwości. Płynnie przechodzi od krótkich, skondensowanych wierszy-myśli do bardziej rozbudowanych wierszy-opowieści, by zakończyć książkę poematem.

Pisze tak, jakby nie przykładał większego znaczenia do swojego pisania, a jednocześnie jakby widział w pisaniu wierszy jedyną nadzieję. Jak nikt potrafi słuchać i umiejętnie opowiada o swoim słuchu. Warto go słuchać. Warto też przypominać sobie, od czasu do czasu, jego najlepsze książki.

Piotr Sommer „Piosenka pasterska”. Fort Legnica 1999.