Kępiński o Franaszku

Piotr Kępiński o biografii Zbigniewa Herberta pióra Andrzeja Franaszka (Znak).

Zbigniew Herbert przeżył swoje życie a Andrzej Franaszek je opisał, najuczciwiej jak tylko można. Nie uciekał od półprawd i mitów, które głosił poeta a które to dotyczyły chociażby jego rodzinnej genealogii i walki w podziemiu. Nie krył słabości do alkoholu i kobiet. Szczerze opowiedział o chorobie. Wiele akapitów poświęconych jest kłótniom i awanturom jakie urządzał przyjaciołom i znajomym a także wyborom politycznym (pod koniec życia nie do końca szczęśliwym). Ale przede wszystkim skupił się na literaturze, która jest tej dwutomowej księgi (prawie dwa tysiące stron) główną bohaterką. Bo Herbert chociaż lubił życie, to przed nim stawiał poezję. 

W swojej pracy  Franaszek krok po kroku, rok po roku, dokument po dokumencie, wiersz po wierszu szkicuje złożony portret jednego z najwybitniejszych polskich poetów dwudziestego wieku. Nie ma tej książce taniej sensacji, jest jak zawsze u tego autora próba zrozumienia tego co zaciemnione, jest chęć wydobycia rzeczy zapomnianych i przypomnienia tego co pozornie oczywiste.

Franaszek ma już wprawę w takiej robocie. Biografia Miłosza, wydana przed siedmioma laty, wyraźnie wskazywała na jego wielki talent eseistyczno-detektywistyczno-popularyzatorski. Niepokój i Pan Cogito, bo takie tytuły noszą dwie części książki o Herbercie, tę opinię potwierdzają. 

Książka zaczyna się jednak mozolnie i arcyhistorycznie. Franaszek, jak na szczególarza przystało, zanim przejdzie do meritum „rzuca” życie Herberta na tło. Szkicuje, niezwykle kompetentnie zresztą, bezbłędnie wręcz, dzieje Lwowa (w którym poeta się urodził), wspomina o mniejszościach narodowych, zręcznie wyłapuje niuanse. I zaledwie po kilkudziesięciu stronach widzimy Herberta. Niewątpliwie taki wstęp był konieczny, miałem jednak wrażenie, że dopiero od momentu, w którym  Franaszek z chirurgiczną dokładnością zabiera się za opisywanie meandrów pochodzenia autora Napisu (z pomocą źródeł bardzo znanych jak i tych mniej dostępnych), książka nabiera rumieńców. To literatura sama w sobie. Herbert bardzo chętnie, nie tylko zagranicą, przyznawał się do korzeni angielskich, a tutaj okazuje się ponad wszelką wątpliwość, że przodkowie byli austracko-niemieccy. Fantastyczne są opisy bliższych i dalszych krewnych a także relacje panujące w rodzinie, z którą poeta był bardzo silnie związany. 

To jednak co świadczy o sile tej opowieści to naturalnie nie tylko technikalia związane z życiem jako takim ale przede wszystkim próba opisania charakteru, temperamentu i wrażliwości przyszłego poety. Skąd przyszła do niego poezja? W jaki sposób kształtowała się jego osobowość? To wszystko w tej książce jest. Pisze Franaszek: „Z tej perspektywy znaczenia nabiera tych kilka z pozoru jedynie ironicznych słów: „cecha młodego Herberta – zagapienie”, które znajdziemy w notatniku opatrzonym przez autora Rovigo datą „Boże Ciało, 15 czerwca 1995”87. Chłopiec cichy, nieco może rozmarzony, w kolejnych szkołach trzymający się zawsze na uboczu. Zagłębiony w książkach jak dziecko naszkicowane przez Waltera Benjamina, które „wdycha powietrze zdarzeń i wszystkie postacie darzą je swym tchnieniem. (…) Niesłychanie poruszają je zdarzenia i dialogi, a gdy wstaje, jest całe ośnieżone tym, co przeczytało”.

* * *

Czytając tę książkę przez cały czas mamy przed oczyma Herberta wielkiego i małego, ironicznego a jednocześnie bezgranicznie dobrego, uprzejmego i chamskiego, cichego i krzykliwego, mądrego i mądrość odrzucającego, zarozumiałego i spolegliwego, sprzecznego i harmonijnego. Widzimy zakompleksionego, z lekka otyłego, pucułowatego mężczyznę, którego uwielbiały kobiety. Obserwujemy postać nie nadającą się na pomnik ani na autorytet moralny. 

Tak zresztą Herbert mówił sam o sobie. Zawsze był świadom, że łaska czytelników na pstrym koniu jeździ. Zaczynał swoją karierę dosyć późno, ale w krótkim czasie osiągnął wszystko, zwłaszcza za granicą. W Polsce w latach osiemdziesiątych był poetyckim bogiem. Dekadę później został przekreślony przez wstępujące pokolenie poetów. Dzisiaj jest klasykiem, który ma swoje pomniki i pamiątkowe tablice. I wielką księgę, która wiele wyjaśnia.