Kępiński przypomina Bierezina

Piotr Kępiński przypomina poezję Jacka Bierezina. 

W jego tomikach nie znajdziemy ani śladu ciężkiej, wykoncypowanej myśli – wręcz przeciwnie, tworzą je teksty „natchnione”. Niekiedy są to poetyckie notatki, bywa, że tylko zapisy, które mogłyby rozwinąć się w poematy. Te tętniące życiem fragmenty układają się jednak w przejmującą całość. Nagle widzimy przed sobą poetę, który za nic miał warsztat i formę. To on sam wyznaczał granice formy i wszystkie style i poetyki świata pozostawały dla niego tylko śmiesznym kompromisem. Pisał, kiedy miał czas. Porzucał poezję, potem wracał do niej. Wyznawał – „często wolę się wspinać i robić dużo innych rzeczy niż pisać”. Był jednym z najlepszych polskich taterników, jednak nigdy nie otrzymał od władz PRL zgody na wyjazd w Alpy czy Himalaje. Choć był zawsze interesującym poetą, ani przed laty, ani obecnie, nie miał szczęścia do krytyki.

Bierezin wymykał się jednoznacznym ocenom, tworzył na granicy poetyk, robił wszystko, by nikt nie mógł go sklasyfikować. Twierdził, że istnieją „wiersze bardzo dobre, lepsze lub gorsze, które zawsze są całością”. Przekonywał, że Nowa Fala istniała tylko jako formacja światopoglądowa, natomiast „nie istniała w sensie jakiejś generalnej zbieżności poezji czy poetyk”. Święte słowa. Bierezin był szczery, oceniając osiągnięcia swoich kolegów, trafnie charakteryzował ich język.

A fakt, że tworzył „na przecięciu” różnych poetyk, stał się po latach jego atutem. Dzięki temu twórczość Bierezina stała się naturalnym łącznikiem między poezją nowofalową, a poezją pokolenia „bruLionu”.

Sama „Linia życia” (Oficyna Literacka) zaś to przejmujący zapis zmagania się ze sobą, światem i własnymi słabościami. Nie polecam jednak tych wierszy czytelnikom poszukującym mocnych wrażeń w literaturze. Autor „Wam!” to najczystszej wody liryk, zapatrzony w miasta i ludzi, cierpiący mieszkaniec kraju, który skazał go na emigrację. Odcięty od korzeni, przebywający przez wiele lat we Francji, Bierezin – jak głosi legenda – wiódł życie szalone. Na przekór temu wiersze z ostatniego okresu jego życia (zginął tragicznie siedem lat temu w Paryżu) są bardzo skondensowane i delikatne.

Kompozycja tego wyboru przypomina trochę układ słojów przekrojonego pnia drzewa. Te poezje, zrazu bardzo niepewne własnej mocy, z czasem stają się silniejsze, dojrzalsze, wyraźniejsze. Stale dotykają tych samych tematów, życia i śmierci.

Michał Komar w znakomitym wstępie twierdzi, że Bierezin do literatury wszedł gwałtownie, z rozmachem otwierając ciężkie drzwi do Domu Literatury. Zobaczył tam pisarzy popijających kawkę i jedzących babeczki z kremem. Nie chciał być do nich podobny. Nie cierpiał udawania, oficjalności i hipokryzji. To wszystko słychać w jego poezji. Wystarczy przypomnieć znakomity wiersz „Wam!”, wystarczy przypomnieć „Linię życia” ze znanym wersem „Bądź spokojny Powiedz prawdę”. Adam Zagajewski, rzecz w literaturze rzadko spotykana, jest autorem identycznego wersu. Chociaż, to trzeba podkreślić, w poezji Bierezina nie znajdziemy śladów poetyki autora „W cudzym pięknie”. Natkniemy się za to na pojedyncze metafory-cytaty z Krynickiego, zauważymy fascynacje Mandelsztamem, Whitmanem i Cohenem. Są to jednak cytaty, które wzbogacają jego własne środki wyrazu. Najlepsze na to przykłady znajdujemy w „Motywie przewodnim po czterdziestce”, w „W połowie życia”, w „Nowym Jorku, trzynastym miesiącu roku, godzinie dwudziestej piątej” – żeby wymienić tylko kilka wierszy.

Warto też przypomnieć sobie przy okazji lektury Bierezina wiersze Stanisława Barańczaka, a zwłaszcza bardzo znane i głośne swego czasu „Drobnomieszczańskie cnoty”. Z tym swoistym wyznaniem Barańczaka polemizował Bierezin w „Wielomiesięcznych kryzysach”:

Ta bezbrzeżna, poważna, lirycznie uczona

pogarda w oczach artysty S. gdy się przysiadał w kawiarni

chuchając czterodniowym bibliotecznym kurzem:

jak to, on pod krawatem, a ja pod muchą…

Dwie wypowiedzi, dwa style życia, przeróżne filozofie, poetyki i minione dyskusje – a taka poważna historia literatury. Mam jedynie nadzieję, że nie tylko Stanisław Barańczak zagości w niej na stałe. Wierzę, że w podręcznikach wystarczy także miejsca dla Jacka Bierezina. –