„Silesius” – nominacje: Urszula Zajączkowska

Prezentujemy tomik „Atomy” Urszuli Zajączkowskiej nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius” 2015 w kategorii „Debiut roku”. Książka ukazała się nakładem „Zeszytów Poetyckich” w serii „Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej „.

 

Urszula Zajączkowska – jak ją określa w posłowiu do książki Dawid Jung- należy do pierwszych w Polsce świadomych „poetek przyrody”. Jurorów nagrody zachwyciła świeżość i – jak na botanika przystało – intelektualny dystans i naukowa wręcz precyzja tych wierszy.

Urszula Zajączkowska  o swojej poezji pisze tak:

U_Zajaczkowska_okladkaŚwiadomość, że z każdym oddechem pochłaniamy tlen który jeszcze niedawno był w liściu, zwykle gmatwa mi jasne i jednoznaczne spojrzenia. Naukowcy bowiem stoją twardo na ziemi. Jeśli nie mogą czegoś zmierzyć, to mówią, że tego nie ma. Mierzę więc rośliny i kroję. Liczę komórki i badam ich wytrzymałość na zgniatanie. A świat roślin nie jest zimnym światem we własnym zimnym świecie, jak mówił Herbert, czy jak wg. Szymborskiej: nie jest też wcale milczący. Wręcz przeciwnie on bez przerwy, bardzo wyraźnie: wyraża się. Całym swoim ciałem wyraża się. Poznanie języka roślin i translacja na język ludzi przypomina odszyfrowywanie znaków pradawnych symboli pisma. Ale mi ciągle brak ludzkich słów. Czasem też gdy coś mi się uda dostrzec więcej, to jako botanik-naukowiec, wiedzę tę mam zachowywać dla siebie. Ani mru-mru. Niekwantyfikowanym obserwacjom mówi się kategoryczne nie. Komórka urosła, komórka nie urosła, do tego jakaś cyfra i wreszcie możemy o czymś rozmawiać. Zabronione są też dla mnie pewne słowa. Trzeba np. uważać, aby nie stosować słowa ‚piękny’, bo ma być po prostu „interesujący”. Ale niech tak zostanie, jak już musi. Dlatego poezja niejednoznaczna, niosąca więcej między wierszami jest taką przestrzenią gdzie trzeba być by być. No i ciągle jestem, na jej detoksie. A leczę się u Herberta, Heanyea, Szymborskiej, Gustafssona, Kawafisa, Bukowskiego, Miłosza i Jiminéza. Nie mają gabinetów, nie chcą tam przyjmować, więc tylko łażę za nimi po ich rozległych podwórkach i słucham. Nigdy mnie nie zauważyli i nie zauważą, wiadomo: zwykle chowam się w krzakach.

żona

już trzydziestą stronę tuszem zamazanym

spod jego ręki niechlujnej

przepisuje

na pięciolinię czystą

ręką kaligrafii

i gotuje kasze

i ceruje rozdarte pończochy

w świetle żółtym świeczki płomienia

drgającym głucho

a kasza się przypala

i wszechświat zamiera

bo wosk kapie na nuty

ale niebiosa są przychylne

niebiosa są dziś łaskawe

bo ten ewentualny dysonans

niepowtarzany przez filharmonie

niekatowany na akademiach

nierozważany w doktoratach

jako arcydzieła kaprys

udało się zetrzeć

nożykiem do masła.

O niech tylko wróci Johann

niech już wreszcie wróci

co on sobie wyobraża

że świata poza organami nie ma?

Nie ma?

 

Dziedzictwo

 

Dwieście tysięcy lat człowieka na ziemi pokazuje,

Że krew stosunkowo często się z niego

wydostaje.

Spójrzmy na początki,

Czerwone kamienie,

Krzemienie wbite w skronie

I zalane oczy –

całkiem sugestywny filtr fotograficzny, naprawdę

można zapamiętać.

A potem grota strzał, prosto w szyję –

Fontanna z aorty też robi wrażenie.

Wypadałoby też wspomnieć o

Szpadach i przesiąkających białych koszulach w

pojedynkach, rozstrzelaniach, zawsze w słusznej sprawie

czy też o smutnych kroplach wyciekających z ust wisielca.

Urwane  nogi, rozjechane czołgami brzuchy,

Ich gasnący puls wyciskający krew na trawkę, –

Widziało się, oj widziało.

Od wieków czerwień, –

koraliki słone,

bordowe smugi,

sączą się z ciał, krzepną,

i leją się nam w oczy

i drażnią nasze oczy.

 

Więc kiedy stoję tu i czekam

I patrzę w to światło

czerwone

nie ruszam się, ani trochę.

I wcale nie muszę się już bać.

To przychodzi samo,

naturalnie

 

***

Niektóre szaleją w tęczówce

Inne w  rzęsie by uciec szybko

drgają też krwią ciepłą

i całą gromadą puszą się w płucach

w nerce zaś siedzą zupełnie cicho

 

na chwilę je pożyczam

trzymam i gładzę

choć wiem że nigdy nie były

i nie będą moje

ciężko będzie je oddać

atomy

 

Urszula Zajączkowska – ur. 1978 w Starogardzie Gdańskim. Ukończyła studia na Wydziale Leśnym SGGW. W 2004 r. obroniła doktorat z botaniki leśnej. Adiunkt w Samodzielnym Zakładzie Botaniki Leśnej SGGW w Warszawie. Zajmuje się badaniem budowy i życia roślin, szczególnie drzew. Pracuje nad autorskimi projektami filmowymi (absolwentka Akademii Filmu i Telewizji na kierunku montaż), bierze udział w artystycznych inicjatywach muzycznych (flecistka).