W Instytucie Mikołowskim ukazuje się książka Urosa Zupana, znakomitego słoweńskiego poety, autora dziewięciu tomików poetyckich i dwóch wyborów wierszy: Sutre (Sutry, 1991), Reka(Rzeka, 1993), Odpiranje Delte (Otwieranie delty, 1995), Nasledstvo (Spuścizna, 1998), Drevo in vrabec (Drzewo i wróbel, 1999), Nafta (Ropa, 2002), Lokomotive (Lokomotywy, 2004), Jesensko listje (Jesienne liście, 2006), Copati za hojo po Kitajski (Pantofle do chodzenia po Chinach, 2008), Oblika raja ( Kształt raju, 2011) i Počasna plovba (Niespieszna żegluga, 2014).
Zupan napisał takż osiem książek eseistycznych: Svetloba znotraj pomaranče (Światło wewnątrz pomarańczy, 1996), Pesem ostaja ista. Življenje v glasbi (Pieśńzostaje ta sama.Życie w muzyce, 2000), Pešec (Przechodzień, 2003), Čitanka Panini (Czytanka Panini, 2007), Rilke proti Novim fosilom (Rilkeprzeciwko Nowym Fosylom, 2009), Visoko poletje na provincialnih bazenih (Pełnia lata na prowincjonalnych basenach, 2011), Opičje žleze, telefoni in nesmrtnost ( Małpie gruczoły, telefony i nieśmiertelność, 2013) i Sto romanov in nekaj komadov (Sto powieści i kilka kawałków, 2014) i przetłumaczył tomiki poetyckie Jehudy Amihaja Ura milosti (1999), Billy’ego Collinsa (2010), Pavle Goranovicia (2006) i (częściowo) Johna Ashbery’ego (2004).
Pierwszy wybór wierszy Zupana po polsku (Przygotowania do nadejścia kwietnia, Biblioteka Studium 2001, Wydawnictwo Zielona Sowa Kraków) uwzględniał pierwszych 5 jego tomików, obecny obejmuje przekłady ze wszystkich następnych.
ZAWSZE ZOSTAJE JESZCZE TAMTO
Dobrze jest się przemieszczać z życia
do życia. Powietrze staje się duszne, tłok
nie do zniesienia. Starzy mówią, że na nich
wszystko się kończy, młodzi, że na nich się wszystko zaczyna.
Otwierasz drzwi i odchodzisz, jak gdyby nigdy nic.
Czy zostawiłeś ślad, czy nie, czy odcisk palca, czy nie,
czy może zapach minionych lat (bo miłość
nie wietrzeje), czy nie, nieważne. Czy
będą cię cytować, mówić o tobie z szacunkiem i
lękiem, przedstawiać cię jako ucieleśnienie
głupoty i złego smaku, nieważne.
Każda jednokierunkowa ulica gdzieś się kończy.
Rzeczy nie są dobre, jeśli nie prowadzą cię do siebie,
jak to późne popołudniowe słońce, jak zagubione
ciepło, jak wiatr, wyrwany z powietrza, barwiący liście
z obu stron. Znużony słowami, kończysz z nimi.
Cisza, która je rozdziela, też gdzieś się kończy.
Zostają dwie osy, całujące się na szkle
i niejasne skojarzenie z pudełkami Josepha Cornella.
Żywy czas zebrany na ulicy i oddany
wyobraźni. Zostaje jeszcze tamto. Raj, który nie jest
tylko ciszą. Piekło, które nie jest tylko statyczne
i groźne. Zostaje jeszcze tamto. Być pisarzem jest
strasznie nudno; używasz rąk tylko do stukania w klawisze.
* * *
NIESPIESZNA ŻEGLUGA
Dziś w nocy noc jest spokojnym morzem
a łóżko tratwą trzymającą nas
na powierzchni. Gdy oddychamy, niechcący
dotykamy się i ćwiczymy w powolnym
liczeniu na palcach. Gdy we śnie
obejmujemy się, niechcący zacieramy
granicę między naszymi ciepłymi skórami
i snami, które chciałyby nas rozdzielić
i porozrzucać w czasie. Jedno dziecko
wierci się pomiędzy nami. Drugie dziecko
pływa i unosi się w twoim brzuchu.
Cisza w każdym z nas jest
równomiernie rozłożona i łóżko
zatrzymane w bezwietrzu. My dwoje jesteśmy
jego żywymi bokami, ochronną
barierą w jasności i w ciemności.