Kilka dni temu nakładem Biura Literackiego ukazała się druga książka Szymona Słomczyńskiego, autora znakomicie przyjętego debiutu „Nadjeżdża”. Dwupłat zaskakuje przemyślaną i misterną konstrukcją.
Składająca się z 56 utworów nowa książka Szymona Słomczyńskiego jest zbiorem o niemal karpowiczowskiej konstrukcji. Wiersze łączą się w pary, pary w wielokąty, ulegając w ten sposób „lustrzanemu zwielokrotnieniu”. Jak zauważa Maciej Borkowski w szkicu o „Dwupłacie” zamieszczonym na stronie Biura Literackiego:
Szymon Słomczyński wciąż jedzie. Po debiutanckim Nadjeżdża kontynuuje swoją podróż przez liryczne narracje, które na nowo gonią się, wyprzedzają i wzlatują dwupłatem w powietrze. Jest to łamiąca przepisy ruchu drogowego podróż przez wyboistą jezdnię języka, która prowadzi do miejsc dziwnych, niepokojących, codziennych”.
„Dwupłat” zacząłem pisać, kiedy jeszcze nie wiedziałem, czy „Nadjeżdża” w ogóle zostanie wydane – mówił Szymon Słomczyński w wywiadzie, który przeprowadził z nim Karol Maliszewski. Chciałem, żeby druga książka wyrażała co innego, innym tonem, w innych rejestrach: oczywiście w zamierzeniu to nieposiadające jeszcze tytułu coś miało także być „lepsze”, choć nie mnie oceniać, na ile się to udało. Pierwotna, kadłubowa wersja była gotowa już na premierę „Nadjeżdża”, a potem jeszcze wielokrotnie się zmieniała. Na pewno wolę szukanie nowych rozwiązań od bezpośredniej kontynuacji. Staram się w miarę możliwości szukać takich sposobów wyrażania myśli wierszem, które nie będą powieleniem używanych przeze mnie wcześniej. Być może rozsądniej – to znaczy: mniej wycieńczająco – jest znaleźć sobie jedną „metodę” i ją doskonalić, zmierzając ku coraz bardziej odrębnej, rozpoznawalnej dykcji, ale to wydaje mi się pójściem na łatwiznę, zawężaniem palety.
Szymon Słomczyński
REWIR
Krążyła po swoim rewirze w brezentową noc,
gdy wszyscy postanowili, jak jeden mąż,
wrócić do żon i przykładnie zamknąć się
w formie — jeździć dieslami o kropelce,
nakarmić dzieci audiobookiem, nie przyznawać,
że tęsknią za czasem, gdy nad nimi krążyła,
gdy zapadał chłód — jak się tęskni za zimą,
pijąc lekkiego drinka przed snem,
w nadmorskim kurorcie, słuchając oddechu
śpiącej żony, wsłuchując się w jego chrzęst,
marząc o jego zatrzymaniu,
szukając na jej gardle zgubnych miejsc.
PÓŁNOCNY
Po północy najłatwiej się zaciąga
na wschodnią modłę pokerowe długi,
więc wracam z miasta. Nie wziąłem wody
i wina z lady na stacji. Trudno. Wysiadam.
Dzieją się cuda, choć pewnie każdej wierzbie
tak łatwo jest sięgnąć liśćmi do czoła,
każdej kotce tak niebywale świecą oczy.
A jednak chciałbym złapać i zachować
na długi czas naświetlania
właśnie tę wierzbę, kotkę, północ,
która się rozjeżdża. Zostają suche liście,
futerko na asfalcie — niezgrabne harce
dłoni majstrujących przy migawce.
Wierzba jest wielka, coraz większa
i bezimienna. Kotka jest maleńka,
ochrzczona Rózią po takiej jednej
pokojówce o pełnych uśmiechu ustach.
Przynosiła co rano mleko i bułkę.
Nie wiedziała, że lubię
maczać jedno w drugim.
SUPERPOZYCJA, ALE KTOŚ
obserwuje nas spode łba, rudy i czujny. Nie miauczy,
choć od wczoraj nie pił mleka. Mimo to ufamy,
że nas nie wyda. Zdarza mi się powtarzać
apokryfy, jak ten o właścicielce dwóch spanieli,
na które wołała Koka i Kola. Wtedy przybiegały.
Nie spotkałem jej w parku. Za to kot naprawdę
wabi się Schrödi.
Patrzymy na niego, nagle zatrzymani —
i dlatego żyje, i dlatego się przeciąga.
Nie wabi się Schrödi. Spotkałem w parku
właścicielkę dwóch spanieli. Wołała na nie
Kola i Koka, a one nie przybiegały. To nie
apokryf, bo tych nie powtarzam. Kot nas wyda,
nie ufajmy mu. Wprawdzie wczoraj pił
mleko, ale dziś zamiauczy nieczujnie. Nie wydaje
się rudy, kiedy nas obserwuje z uniesionym łbem.
Patrzy na nas, nagle zatrzymany —
i dlatego żyjemy, i dlatego się przyciągamy.
INTERPRETACJA KOPENHASKA
Układ badany: blondyn, ruda
i równie rudy jak ona kot syjamski
znajdują się niechybnie w jednym pokoju,
więc jest potrzebny drugi, zewnętrzny
przyrząd pomiarowy, żeby jasno określić,
czy jeszcze oddychają, bo oddychanie jest
tylko jednym z wielu stanów dozwolonych
i według każdego z elementów układu
każdy inny element przestał oddychać
i zaczął na nowo milion razy w czasie,
kiedy tu przyłożyłeś, kiedy tu przyłożyłaś
zewnętrzny przyrząd pomiarowy: oko,
jeśli po cichu; ucho, jeśli na głos; szkiełko,
jeśli wisielczo obstajesz przy porozumieniu
między tobą a układem słów w wierszu.
Szymon Słomczyński urodził się w 1988 roku. Jest laureatem Połowu 2012 i kilku innych konkursów poetyckich, m.in. im. Tadeusza Sułkowskiego i im. Zbigniewa Herberta; finalistą Nagrody Literackiej Nike oraz laureatem Złotego Środka Poezji za debiutancki tom Nadjeżdża (2013). Mieszka w Krakowie.