Iskry już niedługo opublikują biografię Kazimierza Przerwy-Tetmajera autorstwa Tadeusza Januszewskiego.
Biografia Kazimierza Przerwy-Tetmajera (1865–1940), to próba przybliżenia dzisiejszemu czytelnikowi wybitnego poety Młodej Polski, którego twórczość literacką przerwała postępująca choroba psychiczna.
Cieszył się ogromną popularnością i stał się w opinii współczesnych mu literatów ucieleśnieniem poety modernistycznego, czego wyrazem było umieszczenie go przez Stanisława Wyspiańskiego pod postacią Poety w Weselu.
Odbywał liczne wycieczki po górach i zafascynowany pięknem i folklorem Tatr, napisał szereg lirycznych wierszy i opowieści o górskiej przyrodzie, gwarze i bohaterach zbójnickich. Kazimierz Przerwa-Tetmajer zerwał w swoich erotykach z pruderią, opisując śmiałe sceny miłosne i kobiece ciało, co wtedy wywołało niemały skandal.
W 1895 przebywał w Heidelbergu, pełniąc funkcję osobistego sekretarza Adama Krasińskiego. Podróżował po Włoszech, Szwajcarii, Francji i Niemczech. Po I wojnie światowej mieszkał w Krakowie, Zakopanem, wreszcie osiadł na stałe w stolicy. Pełnił funkcję prezesa Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich (1921), a w 1934 został członkiem honorowym Polskiej Akademii Literatury. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia (utrata wzroku i nasilająca się choroba umysłowa) musiał wycofać się z życia społecznego i twórczości literackiej. Miał zapewniony byt dzięki ofiarności społecznej. W styczniu 1940 został wyrzucony przez Niemców z Hotelu Europejskiego, gdzie mieszkał. Zmarł w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie. Pochowany na zakopiańskim Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku.
Ekstaza
Nie widzę, słucham cię oczyma, biała!
Nagości twojej linie i kolory
w hymn mi się jeden łączą różnowzory,
w muzykę kształtu, w pieśń twojego ciała.
Melodią jesteś i harmonią cała!
Rzucona kędyś w dalekie przestwory,
jako przelotne świecisz meteory — —
pieśń twej piękności promienieje, pała…
Komu się zjawisz taka, pójdzie dalej
z twarzą od światła odwróconą, senną —
tak ci rzeźbiarze, co Wenus promienną
niegdyś w paryjskim marmurze kowali,
chodzili cisi, senni między ludem —
oni widzieli cud i żyli cudem…