Julia Hartwig w Zeszytach Literackich o wierszach Joanny Pollakówny (wydanych przez Instytut Mikołowski):
„Wiersze zebrane Joanny Pollakówny, tom liczący przeszło 500 stron, rzucają nowe światło na obraz twórczości tej poetki, która choć wydała dwanaście tomików, pozostawała jakby na marginesie tego, co we współczesnej poezji polskiej się działo. Wiersze jej autorstwa pojawiały się w prasie rzadko, a ona sama równie rzadko udzielała się w życiu publicznym czy artystycznym. O tym, czego oczekiwała po poezji świadczyć miały jej wiersze, które od pierwszych publikacji wskazywały na trudną drogę, jaką podąży jej twórczość poetycka.
Dziś, mając dostęp do całego spadku poetyckiego, który zostawiła nam Joanna Pollakówna, możemy spojrzeć na jej twórczość z dystansu dziesięciu lat, jakie minęły od jej śmierci.
Niełatwo mi będzie uzyskać taki dystans do jej poezji, ponieważ nie tylko znałam panią Joannę, ale zostałam przez nią niejako wybrana do zaprzyjaźnienia się z nią, a zwłaszcza z jej wierszami. Zaufanie, jakie mi okazywała, wzięło początek z uważnego śledzenia moich publikacji, których lekturę kwitowała krótkimi liścikami, zawierającymi wrażenia z lektury. Gdy z okazji jakiegoś wywiadu zapytano Pollakównę, kiedy zaczęła pisać, odpowiedziała, że jej wiersze powstawały, zanim jeszcze nauczyła się je zapisywać. Wyrosła w rodzinie związanej z literaturą. Jej ojciec, Seweryn Pollak, był poetą, znawcą i tłumaczem poezji rosyjskiej, a jej matka, Wanda Grodzieńska, zajmowała się twórczością dla dzieci. Joanna nie weszła na tory tradycyjnej poetyki uprawianej przez ojca. Miała ambicję stworzenia poezji własnej, współczesnej, a zarazem wyrastającej z tradycji wielkich poetów, do których zaliczał się też — na co wskazuje jej poetyka — Norwid”.