W Instytucie Mikołowskim ukazuje się tom poetycki Karola Graczyka „Przełomy.”
Rafał Gawin tak charakteryzuje poezję Graczyka: „Karol Graczyk z pokorą idzie po swoje. Powtarza do bólu i precyzuje, szuka i nie błądzi: uświadomił sobie, że kto nie ma nazwy jedynej i trafnej, ląduje w śmietniku. I choćby użył wielu słów, nadużył wielu zgłoskowców, nie można mu odmówić świadomości, że nie tylko statystycznie i nie tylko w kontekście tej książki część tych zabiegów okaże się istotnych, jeśli nie przełomowych”.
Wojciech Boros: „Wiersze Karola Graczyka stoją twardo na gruncie rzeczywistości. Osadzone w tu i teraz nie opowiadają historii utkanych z piasku i mgły. Nie udają tego, czym nie są – nie chcą być modne i „zakręcone”, nie próbują moralizować, nie straszą nas swą nieomylnością. Towarzyszą podmiotowi lirycznemu w barach, słuchają muzyki, przesiadają się z nim na dworcu Poznań Główny. Liczą na współobecność Czytelnika, który stoi tuż obok. Kto wie, może i Ciebie zaraz poproszą o ogień?”
Karol Graczyk, ur. w 1984. r. w Gorzowie Wlkp. Laureat najważniejszych konkursów poetyckich w Polsce. Teksty publikował m.in. w Twórczości, Arteriach, Tyglu Kultury, Odrze, Lampie i Toposie. Opublikował książki – Oko i oko, Osiemdziesiąt cztery oraz Łowy. Dwukrotny stypendysta Prezydenta Gorzowa Wlkp. Współorganizator Gorzowskiego Festiwalu Poetyckiego Wartal, prowadzący warsztaty literackie, spotkania autorskie i turnieje jednego wiersza. Jego wiersze były tłumaczone na język angielski.
Bezpowrotnie utracone ziemie
Tej nocy, u podnóża gór, wyrósł las na utraconych ziemiach.
W centrum, na rynku, ludzie rozkładali używany towar,
kojarzony z dzieciństwem, który do niczego już się im nie przyda.
Nie myśleli, jak we śnie, że tylko dla nich ma wartość.
Turyści z wielkiego świata zaczęli kłębić się w okolicy,
jakby ten wielki świat był właśnie tutaj, myśląc, że muszą
obejrzeć cerkiew i wschód słońca ze szczytami w tle.
Obcy nigdy nie zrozumieją miejsca, w którym się znaleźli,
tak jak my, wracając tu po latach, by sprzedać mieszkanie
opuszczone kiedyś, nikt nie wie dlaczego, i zatrzymane w czasie.
Zostawione, jak stało, bez chwili sprzątania, jak skarbnica wiedzy
o tym, co nie wróci. O nas, zupełnie innych, o tych, co odeszli.
O spokojnym dzieciństwie. I wtedy, kiedy palę, zamyślony w progu,
ojciec krzyczy wejdź synu, nadciąga burza, synu, wejdź do domu.