Rocznica urodzin Osipa Mandelsztama

125 lat temu w Warszawie urodził się Osip Mandelsztam. Jeden z wielkich rosyjskiej poezji.

Jako poeta debiutował w 1910 roku, w piśmie „Apollon”. Sławę przyniósł mu wydany  trzy lata później zbiór wierszy Kamień, a wydany w 1922 tom Tristia umocnił jego pozycję w środowisku poetów. Inspiracją wierszy z tego okresu była przede wszystkim kultura starożytna oraz mistyczny świat dawnej kultury rosyjskiej. Jest autorem wydanego w 1919 roku manifestu Świt akmeizmu  Tom Wiersze (1928) był ostatnim wydanym za życia poety .

Z początkiem lat 30. Mandelsztam zwrócił się ku prozie. W 1933 ukończył ostatnią książkę Podróż do Armenii, będącą poetyckim opisem autentycznej wyprawy na Kaukaz.

Osip Mandelsztam został zesłany z powodu napisanego w listopadzie 1933 roku  poniższego wiersza. Poetę aresztowano na osobisty rozkaz Stalina. Na przesłuchaniu zarecytował wiersz i został on zanotowany w protokole, który po dziś dzień znajduje się w rosyjskich archiwach. W latach 1934–1937 Mandelsztam przebywał na zesłaniu, początkowo w Czerdyniu, a później w Woroneżu. W 1938 roku NKWD zabrało go po raz drugi. Tym razem do łagru. Mandelsztam zmarl 27 grudnia 1938 roku w przesyłowym punkcie łagiernym Wtoraja Rieczka pod Władywostokiem.

Dużą część utworów napisanych pod koniec życia poety przechowała i uchroniła przed zapomnieniem jego żona Nadieżda Mandelsztam. Początek światowej sławy Osipa rozpoczął się dopiero w w latach 70 XXw., za sprawą opublikowanego przez nią tomu wspomnień Nadzieja w beznadziei, których polskie wznowienie ukazało się w ostatnich dniach pod tytułem „Wspomnienia”.  Późne, pisane na zesłaniu w Woroneżu wiersze Mandelsztama opublikowano w tomie Woroneskie zeszyty.

 

***

Мы живем, под собою не чуя страны,
Наши речи за десять шагов не слышны,
А где хватит на полразговорца,
Там припомнят кремлёвского горца.
Его толстые пальцы, как черви, жирны,
А слова, как пудовые гири, верны,
Тараканьи смеются усища,
И сияют его голенища.

А вокруг него сброд тонкошеих вождей,
Он играет услугами полулюдей.
Кто свистит, кто мяучит, кто хнычет,
Он один лишь бабачит и тычет,
Как подкову, кует за указом указ:

Кому в пах, кому в лоб, кому в бровь, кому в глаз.
Что ни казнь у него – то малина
И широкая грудь осетина.

***

Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi,
Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy.
A w półsłówkach, półrozmówkach naszych
Cień górala kremlowskiego straszy.

Palce tłuste jak czerwie w grubą pięść układa,
Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada.
Śmieją się karalusze wąsiska
I cholewa jak słońce rozbłyska.

Wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów:
Bawi go tych usłużnych półludzików mozół.
Jeden łka, drugi czka, trzeci skrzeczy,
A on sam szturcha ich i złorzeczy.

I ukaz za ukazem kuje jak podkowę –
Temu w pysk, temu w kark, temu w brzuch, temu w głowę.
Miodem kapie każda nowa śmierć
Na szeroką osetyńską pierś.

 

Przekład Stanisław Barańczak
* * *
Mam ciało, co więc z nim własciwie czynić,
Takim wyłącznym i moim jedynie?

Za cichą radość, że oddycham, żyję,
Komu, powiedzcie, wdzięczność swą odkryję?

Jam i ogrodnik, jam i kwiat szczepiony,
W ciemnicy-m świata nie osamotniony.

Na szkle wieczności już zostały cienie
Mojego ciepła i mojego tchnienia.

Już się na szkle tym utrwalają wzory
Nie poznawane od niedawnej pory.

Cóż, niech ściekają męty chwil i wrażeń –
Tych miłych wzorów nic już nie wymaże!
1909
tł. Kazimierz Andrzej Jaworski

* * *
Obraz twój, niepewny i męczący,
W gęstej mgle umykał dotykowi.
„Boże!” – powiedziałem, lecz niechcący –
Nie myślałem wcale, że to powiem.

Boże imię, niby ptak ogromny,
Z piersi mi wyrwało się znienacka.
Gęsta mgła wiruje tuż przede mną,
Z tyłu pozostała pusta klatka.
1912
tł. Maria Leśniewska

* * *
A to jaka ulica?
Ulica Mandelsztama.
Co za nazwisko miał ten człowiek,
Czy je obracać tak, czy owak –
Pokrętność wciąż ta sama.

Umykał z dróg prostolinijnych,
Unikał bieli dusz lilijnych –
No i dlatego ta ulica,
Czy może raczej – jama,
Nazwana jest imieniem tego
Osipa Mandelsztama.
Woroneż, kwiecień 1935

* * *
Co mam rzec, powiem szeptem – na brudno,
Bo na czysty głos jeszcze nie czas:
Trzeba poddać się trudom i próbom,
Nim beztroskie niebo przyjmie nas.

I pod niebem czyśćca tymczasowym
Często zdarza sie zapomnieć nam,
Jak pojemny jest niebiański schowek –
Dożywotni dom z ruchomych ścian.
Woroneż, 9 marca 1937
tł. Stanisław Barańczak

* * *

Ma voix aigre et fause
P. Verlaine

Można tędy lub owędy,
Co tu kryż:
Wszystko brednie, sherry-brandy,
Ma cherie!

Gdzie Hellenom ogniem płonął
Piękna chram,
Srom popielisk na mnie zionął
Z czarnych jam.

Pośród fal Helena naga,
Wiosła błysk –
Słona piana mnie wysmaga,
Splunie w pysk!

Czoło, wargi mi pomaże
Nędza dni,
Figę z makiem mi pokaże
Wielkie nic.

Tak się wyśpię, jak pościelę,
Albo nie –
Mój aniele, żłop cocktaile,
Smak na dnie.

Można tędy lub owędy,
Co tu kryć:
Wszystko brednie, sherry brandy,
Ma cherie!
Moskwa, marzec 1931, Muzeum Zoologii
2 III 1931
tł. Wiktor Woroszylski