„Rozmowa w zimie” Tomasa Venclovy (ZL) to książka wybitna, do której warto wracać.
Josif Brodski pisał: „Aby podróżować w czasie, wiersze muszą cechować się niepowtarzalną intonacją i widzeniem świata nie spotykanym nigdzie poza nimi. Wiersze Venclovy spełniają te warunki w zupełności”.
A Dariusz Suska tak recenzował książkę w Gazecie Wyborczej: :Właściwie tak naprawdę to chciałbym napisać tyle: wiersze Tomasa Venclovy uważam za bardzo piękne, a kto „Rozmowę w zimie” weźmie do ręki, sam łatwo uzyska tego potwierdzenie.
Powie ktoś, i oczywiście będzie miał wiele racji, że dzisiaj bardzo łatwo napisać tak w przypadku poety, którego już w 1988 roku – w nocie edytorskiej do paryskiego (szczuplejszego o dwie trzecie) wydania „Rozmowy w zimie” – nazwano najwybitniejszym żyjącym poetą litewskim. Mam na to jedno tylko usprawiedliwienie: „Rozmowa w zimie” jest dla mnie akurat jednym z tych dwóch, trzech, może czterech zbiorów „wierszyków” (tak określa swoje eleganckie ody i sestyny sam Venclova), z których fragmenty zdarza mi się powtarzać w myślach na przykład w autobusach miejskich. Zapewniam, że taka recytacja wierszy litewskiego poety jest bardzo skuteczną terapią – nawet na to wielkie stężenie chaosu i szumu informacyjnego, z którym dziś mamy do czynienia na co dzień.
Poza tym, na Boga, czy aby dzisiaj, w roku 2001, przymiotnik „żyjący” przy przymiotniku „najwybitniejszy”, to nie nadmierna asekuracja? Czy warto ciąć poezję na tę „żyjącą” i tę „nieżyjącą”? Proszę tylko posłuchać: „Adam Mickiewicz, najwybitniejszy nieżyjący poeta polski”. Napisałem prawdę, a jak fatalnie ona brzmi, i w dodatku mija się z prawdą”.