Poethen i Celan – historia przyjaźni

Piotr Kępiński: Johannes Poethen i Paul Celan historia przyjaźni. 

Paul Celan, a właściwie Paul Anczel, urodził się w 1920 roku w rodzinie żydowskiej w Czerniowcach na Bukowinie. Debiutował w wieku osiemnastu lat w austriackim piśmie „Plan”. Po ukończeniu gimnazjum, wyjechał do Francji na studia medyczne. Wrócił jednak do rodzinnego miasta w 1939 roku, aby rozpocząć studia romanistyczne. Wybuchła wojna. „Poeta wraz z rodziną znalazł się w obozie dla internowanych” — pisał Feliks Przybylak, tłumacz Celana. — Po rocznym pobycie udało mu się uciec do Armii Czerwonej, gdzie jako były student medycyny służył w charakterze sanitariusza. Po wojnie Celan pracował jako redaktor jednego z pism rumuńskich”.

Był lektorem i tłumaczem (przekładał Czechowa na rumuński) . Alfred Margul-Sperber, który nazwał go „lirycznym odpowiednikiem Kafki” twierdził: „Jego dzieło, spośród wszystkich wypowiedzi najmłodszej generacji, wydaje się głosem najbardziej niemożliwym do pomylenia, jedynym w swoim rodzaju”. Debiutancka książka Celana „Piasek z urn” ukazała się w 1948 roku. Cztery lata później poeta ogłosił swój najsłynniejszy chyba tom wierszy „Mak i pamięć”, w którym pomieścił wiersz „Fuga śmierci”. Jak twierdził Feliks Przybylak: „Wiersze obu tych zbiorów pisane są szeroką frazą. Wiersz przedstawia — jakby na scenie — roztrzaskanie świata”.

Celan mieszkał w Wiedniu, a od 1950 roku w Paryżu, gdzie w Ecole Normale Superiere wykładał język i literaturę niemiecką. Przekładał Szekspira, Dickinsona, Nervala, Mandelsztama, Błoka i Jesienina. Za życia wydał dziesięć tomów poezji.

— Poznałem Celana w Paryżu — wspominał Johannes Poethen, wybitny poeta niemiecki, były wiceprezes PEN-Clubu (zmarły w 2001 roku). — Nie pamiętam już, w którym roku. Prawdopodobnie na początku lat pięćdziesiątych. Gościłem wtedy w mieszkaniu mojego przyjaciela Friedriecha Hagena i tam przypadkowo również on się znalazł. Od tamtego czasu spotykaliśmy się w miarę regularnie. Zazwyczaj w Paryżu, ale także w Niemczech. Nie wiem, czy mógłbym naszą znajomość nazwać przyjaźnią, jednak czułem, że Paul Celan był moim bratem. Nie spodziewałem się, że w tak tragiczny sposób zakończy życie. To był dla mnie wielki szok. Chociaż z drugiej strony można było tego oczekiwać — zastanawia się Poethen. — Przecież cierpiał przez wiele lat, aż do wystąpienia manii prześladowczej. Musiał chyba uczynić ten krok. Miało to swoje źródło — bardzo przeżył wojnę. Holocaust zabrał mu całą rodzinę. Nie mógł zaaklimatyzować się we Francji. Nie mogłby chyba nigdzie się zaaklimatyzować. W latach pięćdziesiątych wydarzyła się kolejna dramatyczna historia w jego życiu. Otóż, żona pewnego mało znanego pisarza Yvana Golla zarzuciła mu plagiatorstwo. Celan bardzo to przeżywał. Nie mógł skutecznie walczyć z tymi oskarżeniami. Opinia publiczna raz odwracała się od niego, raz była mu przychylna. Krytycy wytykali mu pochodzenie.

Celan pisał o swojej tragedii w listach do Nelly Sachs: „Nelly Sachs, droga Nelly Sachs! Co mogę powiedzieć? Codziennie dosięga mnie podłość, codziennie, proszę mi wierzyć. Co czeka jeszcze nas, Żydów? Nawet się Pani nie domyśla, kto się jeszcze znalazł wśród tych szubrawców. Bo to nie jest tylko indolencja, to jest podłość i nikczemność. Mam Pani wymienić nazwiska. Zdrętwiałaby Pani. Są wśród nich ci, których Pani zna, dobrze zna. Nie wie Pani, jak przyjaźnie odnosiłem się do tych ludzi (ludzi? ). Niektórzy z nich piszą nawet wiersze. Ci ludzie piszą wiersze! Czego oni nie piszą, ci fałszywcy! Zawsze Pani — Paul Celan”.

Johannes Poethen wyznaje: — Zarzut ów był zupełnie absurdalny, aczkolwiek przeciwnicy Celana robili wszystko, aby utrudnić życie poecie. Rozsyłali do różnych redakcji i wpływowych osób listy, w których „udowadniali” plagiaty. To była prywatna nagonka. Celan ledwo wytrzymywał psychicznie. Wytchnieniem była dla niego z całą pewnością korespondencja z Nelly Sachs, której poezję szczerze podziwiał. Nelly Sachs do Celana: „Drogi Paul, błogosławiony przez Bacha i Hölderlina”. Celan do Nelly Sachs: „Sercem przeze mnie wielbiona”.

— Celan pomagał mi w tłumaczeniu moich wierszy na język francuski. I robił to znakomicie. Kochałem go — podkreśla Poethen. — Był człowiekiem niezwyczajnym. Do dzisiaj przechowuję jego listy. W jednym z nich znalazłem zdanie, które charakteryzuje jego poezję i jego życie w sposób najbardziej dobitny. Napisał: „Jesteśmy samotni, samotni, samotni”.

„Rzeczywistości nie ma, trzeba ją zdobywać, ciągle odnajdywać” — głosił Celan. — Nie jestem krytykiem literackim — twierdzi Poethen. — Nie potrafię interpretować jego poezji. Pamiętam, że we wszystkich redakcjach swego czasu przestrzegano mnie: „Wystarczy nam już jeden Celan. Pan musi być sobą”. Dlatego nie zajmowałem się odkrywaniem jego wierszy. Nie stanowiły dla mnie żadnej inspiracji. Nie można zatem mówić o jakimkolwiek pokrewieństwie. Absolutnie — zaprzecza Poethen. — Chociaż — zamyśla się — traktując twórczość przestrzennie, zarówno Celan, jak i ja, pochodzimy z tego samego obszaru kulturowego. On kochał Rilkego, dla mnie Rilke był także wielkim ideałem. Zawsze starał się odżegnywać od surrealizmu, lecz zachwycał się tym prądem. Podobnie jak ja. Dla Celana istniała jednak przede wszystkim tradycja judaistyczna, dla mnie zaś grecka.

Celan pisał po niemiecku. Znajomość tego języka wyniósł z domu. Ta mowa byłą jego ojczyzną.

— Nie darzył jej jednak zbyt wielkim sentymentem. Nigdy nie mógłby zamieszkać w Niemczech — konstatuje Poethen. „Traktował ten kraj jak ojczyznę morderców. Nie lubił przyjeżdżać tutaj. Ja także nie lubię Niemiec, ale nie nienawidzę. Usiłuję pozostać w tym kraju. Nie chcę emigrować. Kocham Grecję jak żaden inny kraj na ziemi. Wiem, to trochę naiwne i głupie, lecz niestety prawdziwe”. Poethen pisał tak o swoim stosunku do ojczyzny w jednym z esejów kilkadziesiąt lat temu. Dzisiaj, jak twierdzi, nie skreśliłby podobnych słów, lecz jednocześnie nie potrafi im zaprzeczyć. Od połowy lat siedemdziesiątych wyjeżdża do Vrachati pod Koryntem, gdzie ma dom.

— Lubię podróżować. Jeden miesiąc spędzam w Grecji, jeden w Niemczech, w Stuttgarcie. Taki system bardzo mi odpowiada. Celan nie lubił chyba dalekich wyjazdów. Raz w życiu był bodajże w Jerozolimie.

Johannes Poeten urodził się w roku 1928 w Wickrath, zmarł w 2001 roku w Stuttgarcie. Był wybitnym niemieckim poetą i tłumaczem.