Jonas Mekas jest światowej sławy filmowcem i artystą a także pisarzem i poetą. Piotr Kępiński pisze o jego Litwie i Ameryce.
Ten urodzony w Semeniszkach artysta, który w Wilnie ma dzisiaj ulicę swojego imienia (a raczej deptak schodzący zakolami z Zarzecza nad Wilenkę), w dzienniku Nie miałem dokąd iść pisał: „Niech walczą wielkie kraje. Litwa jest mała. Od zarania historii wielkie mocarstwa ścierały się na naszych ziemiach. Jeżeli ktoś próbuje się im przeciwstawić, jest nieostrożny – toczące się walce Wschodu i Zachodu zgniotą go na miazgę. Jedyne, co możemy robić my, maluczcy, to postarać się przetrwać… Nie chcę brać udziału w tej wojnie. To nie jest moja wojna”. I dodawał, że nie czuje się patriotą „w takim sensie jak moi przyjaciele. Oni kochają swój kraj, ojczyznę. My jesteśmy przywiązani tylko do Semeniszek, do naszej małej wioski, do krajobrazu, ludzi i przyrody. Nie ma to nic wspólnego z nacjonalizmami: jesteśmy regionalistami”.
Te słowa Mekas napisał w roku 1952, miał wtedy trzydzieści lat i mieszkał w Nowym Jorku. Pogrążony w litewskim krajobrazie, w litewskich wspomnieniach i zapachach („Litewskie kobiety to dopiero robiły chleb! Ach, zapach litewskiego chleba! Pieczony na liściach klonowych. Czy można tutaj taki dostać?”), stał już twardo obiema nogami w Ameryce. Akceptował ją, choć szukał w niej jednocześnie śladów przeszłości, bynajmniej nie w bibliotekach i książkach, ale na ulicach.
Stał się więc Mekas plebejskim wcieleniem Mickiewicza? Odrodził romantyzm w wersji fotograficznej? A dlaczego nie? Oczywiście widział różnicę między rzeką Hudson a Wilią, ale amerykański krajobraz prowincjonalny czasami przypominał mu Europę. Widać to na jego fotogramach.
I w taki właśnie sposób – daleki od etnicznych zajadłości, przekraczający granice sztuki i polityki – Mekas stał się symbolem dwudziestowiecznego emigranta z Europy Wschodniej. Nie wyrzekając się korzeni, szukał nowych środków wyrazu, żeby reaktywować świat z jednej strony pierwotny, pachnący Litwą (jak u Mickiewicza), pozbawiony chrześcijaństwa, a z drugiej – niesłychanie uczciwy i wrażliwy.
Jak sam pisze, kiedy wyjeżdżał ze swojej wioski, zrobił spis wszystkich mieszkańców: dziewięćdziesiąt osiem osób, dwadzieścia dwie rodziny. W notatkach Mekasa był tylko ten spis. Bo oprócz ludzi w wiosce nie było też nic wartego uwagi. Tylko przyroda.
Samochód i fabryka? Te słowa dla Mekasa przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych nie istniały. Były symbolem odległej cywilizacji, o której wiedziało się tyle tylko, że istnieje. Rewolucji przemysłowej na własne oczy nie widział. Wspominał: „Litwin nie może żyć bez przyrody. Nikt nie jest w stanie oderwać go od rozległych zielonych pól, rwących strumieni, śniegu, babiego lata unoszącego się we wrześniowym słońcu, od lasów pachnących mchem i jagodami. Dlatego właśnie Litwin rzeźbi i umieszcza na poboczach dróg drewniane figury świątków siedzących (zawsze) twarzą do pola, ze wzrokiem utkwionym w ziemi, rozmarzonych. Ich Jezus zawsze marzy. Jest Litwinem, słodkim Jezusem polnych dróg” (4 stycznia 1948).
* * *
Mekas przed wyjazdem z Litwy nie był postacią anonimową. Pracował jako redaktor naczelny pewnego prowincjonalnego tygodnika, drukował wiersze w gazetach. Debiutował jednak dopiero na emigracji. Jak pisał Tomasz Bielenia w „dwutygodniku”: „Pierwsza [zwarta] publikacja [Mekasa] – to wydany w 1955 roku w Niemczech tomik »Idylle semeniszkańskie« – [który] rozpoczął serię kolejnych zbiorów w języku litewskim (aczkolwiek pierwszy raz jego poezje wydane zostały na rodzinnej Litwie dopiero w latach siedemdziesiątych). Za tomik ten dostał nawet w 1957 roku Nagrodę im. Vincasa Krėvė, przyznawaną przez północnoamerykańską społeczność emigracyjnych pisarzy litewskich. Świat poezji Mekasa wydaje się bardzo bliski światowi jego filmów, włączanie zaś fragmentów swych wierszy w obręb twórczości filmowej wytwarza specyficzną atmosferę, pozwalającą nazywać te filmy »poetyckimi«. Słowo »poetyckie« nabiera zresztą w kontekście twórczości filmowej Mekasa dodatkowego smaku autotematyzmu – poezja jest w jego filmach narzędziem, za pomocą którego Mekas może bezpośrednio poświadczyć swe autorstwo”.
Wszystko to prawda. Niemniej jednak to, co w twórczości Mekasa uderza najbardziej, to tęsknota za krajobrazami, nie zaś za rodziną. Historia jest w jego obrazach zawsze na dalszym planie, podobnie jak ideologia. Litwa natomiast funkcjonuje u niego tylko jako mit utraconego dzieciństwa. Imiona nie mają znaczenia, rodowody także. Istotna jest czysta pamięć. Pewnie dlatego Mekas relatywizował nawet swoje nazwisko, na każdym kroku podkreślał jego wielonarodową proweniencję. Pisał, że Mekasów spotyka się wśród Żydów, Litwinów, Greków, Irlandczyków i Węgrów. Wspomina nawet pewną dramatyczną wizytę. W roku 1962 odwiedziła go para Żydów z Buenos Aires. Dowiedzieli się, że w Nowym Jorku mieszka niejaki Jonas Mekas. Tak miał na imię ich syn, który zaginął podczas wojny. „Stali w drzwiach, patrzyli na nas, a my patrzyliśmy na nich, i popłakali się, i myśmy się popłakali, ponieważ zdali sobie sprawę, że nie jestem synem, którego szukają”.
Ton tej notatki ma charakter metaforyczny. Mekas nie mówiąc wprost, żałuje, że nie mógł przyznać się do nie swojej biografii. Mógłby więc być Mekas Mickiewiczem i Konwickim w jednym, bo odrzucając stereotypy, zbudował w sobie ponadnarodowy wzorzec obywatela Europy Środkowo-Wschodniej. Nie wierząc w Stary Kontynent, żył tam, gdzie nie chciał żyć, czyli w Ameryce, i zatrzymywał w swojej twórczości to, co zdarzyło się dawno temu, a co jednocześnie trwa do dziś. Bo świat poezji i filmów Mekasa to świat minionych i z lekka wyblakłych kolorów.
Cała jego twórczość awangardowa to próba zatrzymania chwili. To ponowoczesne pamiętnikarstwo wyrasta z ducha pustej przestrzeni, w której się wychował. Skoro jesteśmy tak przeraźliwie samotni, musimy znaleźć sposób, by tę samotność oswoić. A jak to zrobić? Poprzez fotografię, która pokazuje nas takimi, jakimi jesteśmy, albo film ogałacający nas ze złudzeń o pięknie. To postawa bliska, jak się zdaje, wybitnym litewskim fotografikom, którzy tak jak Vytautas Balčytis potrafili o Wilnie czasów sowieckich powiedzieć więcej niż uczone eseje socjologów. Na jednym ze zdjęć Balčytisa widzimy wileńską wieżę telewizyjną, na pierwszym planie: zapyziała droga i krzywy słup telegraficzny, który jakby odgina się od tej eleganckiej, wtedy jeszcze nowej wieży. Dwie perspektywy, dwie drogi i metafora życia w świecie wykrzywionym.
Mekas w swoich filmach i dziennikach myśli podobnie. A nad tymi rozważaniami, podobnie jak nad fotografiami Balčytisa, unosi się wszechogarniający smutek: „Wszystkie litewskie piosenki są takie smutne. Zawsze jest w nich jakaś łza. Nawet jeżeli człowiek myśli, że śpiewając je, wyraża swoje szczęście, nie brzmią radośnie… Oto siedzę przepełniony radością, a facet obok myśli sobie: Ciekawe, dlaczego ten człowiek cierpi, dlaczego tak smutno śpiewa…” (marzec 1950).
W Rojstach i w Dziurze w niebie Konwickiego poczujemy podobną atmosferę. Odnajdziemy ją również w powieściach Renaty Šerelytė.
Takich klimatów nie znajdziemy w słowackiej czy czeskiej prozie i poezji. To specyficzne skrzyżowanie Wschodu i Zachodu, pogaństwa i chrześcijaństwa, pustki i lasu, smutku i gwałtu jest chyba znakiem firmowym literatury (czy to polskiej, czy litewskiej) z tego regionu. „Bóg tutaj jest litewski, a białe pola Neringi to jego królestwo” – takich słów nie mógłby napisać żaden sentymentalista z południa Europy, tylko trzeźwo patrzący na sztukę i świat awangardysta z Litwy mieszkający w Nowym Jorku.
Mekas mógłby podać rękę zarówno Miłoszowi, Konwickiemu, jak i Šerelytė. Nie mam zielonego pojęcia, czy autor Doliny Issy znał Mekasa osobiście i czy by go polubił, ale jestem pewien, że gdyby przeczytał takie oto zdania o walkach Polaków z Litwinami, śmiałby się ładnych parę chwil: „… do środka wpadła banda Polaków. Zgasły światła. Kobiety zaczęły krzyczeć. Leo na wszelki wypadek wybił kopniakiem okno w korytarzu. Nagle w rogu pomieszczenia wybuchł granat. Potem okazało się, że tylko dwie osoby zostały ranne, w nogę, niewielkim odłamkiem. Jednak na podłodze w korytarzu widnieje wielka plama krwi, nikt nie wie, skąd się wzięła… Panika, skojarzenia z Piłsudskim… Ktoś biegnie z kijem od szczotki, inny z siekierą, jeszcze ktoś z łopatą… (…) Później żandarmi opowiedzieli nam, co się stało. Zwykła historia. Jakiś Litwin wkurzył się na innego za to, że zatańczył z jego dziewczyną. Pobiegł do swoich kumpli, którzy tak się złożyło, byli Polakami, żeby zemścić się na rywalu i całej reszcie” (3 stycznia 1948).
Tego fragment dziennika Mekasa pozwala trochę zrozumieć istotę konfliktu litewsko-polskiego, który sprowadza się do infantylnej rywalizacji dwóch narodów „z garbami” o miedzę i historię. Autor potrafi chwalić, ale potrafi także porządnie przyłożyć. Nie oszczędza ani Litwinów, ani Polaków. Litwinom wypomina kolaborację: „Żaden porządny Litwin nie wstępował do niemieckiej armii. Robili to tylko idioci i kryminaliści. W sąsiednim budynku jest ponad dwudziestka takich »żołnierzy«. Dzień i noc grają w karty. W chwilach przerwy idą, jak to mówią, »szukać skarbów«. Pod tym względem rozumieją szaber. Kradną wszystko: rowery, samochody, świnie, kury – co tylko wpadnie im w łapy. Zdaję sobie sprawę, że wielu młodych Litwinów zostało siłą wcielonych do armii niemieckiej, było to powszechne we wszystkich okupowanych krajach. Jednak ludzie, których tutaj spotykam, przyznają, że wstąpili dobrowolnie. I jeszcze chwalą się swoimi przygodami” (15 czerwca 1945). Polakom zaś wypomina pieniactwo i arogancję: „Polacy rozbili litewską potańcówkę. Panika w budynku… Jedni wyskakują przez okna, inni przez drzwi… Polacy próbują złapać kasjera… Litewski fryzjer oznajmił, że w tym tygodniu nie obsługuje Polaków. Polacy przyszli się zemścić” (czerwiec 1946).
Mekas pisał dzienniki w latach pięćdziesiątych. Co o Litwie i Polsce myślał później? Nie wiem, rzadko o tym mówił. Zresztą i w dziennikach są to tylko urywki, zdania wyrwane z pamięci. Niemniej jednak cała twórczość Mekasa, nie tylko filmowa, ale także poetycka, zawiera się w jednym wielkim skrócie. To właśnie różni Mekasa od Mickiewicza: on nie wierzy już w epopeję i powieść, która umarła jak Europa. Ale wierzy w sztukę, która podlega transformacjom. Nie odrzuca doświadczenia mistycznego, obserwuje wielką politykę, pozostając jednocześnie na marginesie wielkich ideologii, zawsze po stronie pojedynczości: „…wolę człowieka zakochanego w stali niż zwolennika Hitlera z kwiatkiem w klapie. Albo Stalina przechadzającego się z dobrotliwą miną po ogrodzie, jak w niedawnym sowieckim filmie” (7 czerwca 1950).
A do Konwickiego zbliżają Mekasa stylistyka, spojrzenie na przyrodę, a także udział w partyzantce. Konwicki w Rojstach chłostał Armię Krajową, potem uciekał od tej rzeczywistości. Mekas podobnie. A jeden i drugi mógłby się podpisać pod tą myślą: „Partyzanci pochodzą z ziemi i wracają do ziemi, bezimienni… byśmy my mogli żyć i zapracować sobie na piekło – wolni” (8 lipca 1946).
Jonas Mekas, Nie miałem dokąd iść, tłum. Marcin Wawrzyńczak, Pogranicze, Sejny 2007.
Jonas Mekas (ur. w 1922 r. w wiosce Semeniszki) – reżyser, poeta, pisarz, często nazywany „ojcem chrzestnym amerykańskiej awangardy filmowej”. Mieszka i pracuje w Nowym Jorku.
W 1944 roku Mekas wyjechał z Litwy, by rozpocząć studia w Wiedniu. Podczas podróży przez Niemcy jego pociąg został zatrzymany przez nazistów i wraz z bratem Adolfasem Mekasem trafił do obozu pracy w Elmshorn. Po ośmiu miesiącach bracia uciekli i do końca wojny ukrywali się na farmie w pobliżu duńskiej granicy.
Po wojnie Mekas przebywał w obozach dla uchodźców w Wiesbaden i Kassel. Studiował filozofię na Uniwersytecie w Moguncji, a z końcem 1949 roku wyemigrował wraz z bratem do Stanów Zjednoczonych. Osiedlili się w Williamsburgu w pobliżu Brooklynu w Nowym Jorku. W 1954 roku zaczął wydawać „Film Culture”, a od 1958 roku prowadził kolumnę „Movie Journal” w „The Village Voice”. W 1962 roku był współtwórcą Film-Makers’ Cooperative (FMC), a w 1964 r. Filmmaker’s Cinematheque, która przekształciła się w Anthology Film Archives – jedną z największych kolekcji filmów awangardowych. Jonas Mekas współtworzył New American Cinema – amerykańską awangardę filmową – współpracując w szczególności z Lionelem Rogosinem. Był związany m.in. z takimi artystami jak Andy Warhol, Yoko Ono, John Lennon i Salvador Dali.
Jonas Mekas zagrał w filmie Petera Sempela Jonas in the Desert (1994). W 1995 roku zrealizował 85-minutowy film Birth of a Nation, prezentujący fragmenty twórczości 160 filmowców. W 2007 roku Mekas zrealizował cykl 365 krótkich filmów dla marki iPod. Filmy powstawały w częstotliwości jeden na dzień i są dostępne na stronie internetowej filmowca.
Od lat 70. Mekas prowadzi zajęcia z filmu w New School for Social Research, MIT, Cooper Union i New York University.
Na Litwie Mekas jest znany jako poeta oraz prozaik. Jego dzieła ukazywały się zarówno w języku litewskim, jak i angielskim. Publikował też liczne dzienniki i pamiętniki, m.in. I Had Nowhere to Go: Diaries, 1944-1954, Letters from Nowhere i Just like a Shadow, a także teksty krytyczne, teoretyczne i dotyczące praktycznej strony realizacji filmu.
10 listopada 2007 roku Jonas Mekas otworzył Jonas Mekas Visual Arts Center w Wilnie. Znajdują się w nim archiwalia poświęcone awangardzie filmowej, której przeważającą część stanowią zbiory Mekasa oraz George’a Maciunasa, twórcy ruchu artystycznego Fluxus.
(Cyt. za: Wikipedia)