Polecamy nową książkę poetycką Adama Wiedemanna „Metro na Żerań” (WBPiCAK).
Zbigniew Machej napisał o niej: Metro na Żerań jest nie tylko syntezą polskiego campu – błyskotliwą, choć zarazem melancholijną i przewrotną. Metro na Żerań to coś więcej: wielki finał naszej ostatniej poetyckiej współczesności, zamknięcie epoki rozpoczętej w okolicach Okrągłego Stołu przez Życie na Korei.
Adam Wiedemann (ur. w 1967 r.) – poeta, prozaik, eseista, tłumacz z jęz. ukraińskiego (Andrij Bondar „Jogging”, Nowa Ruda 2005), słoweńskiego (m. in. Primož Čučnik „Zapach herbaty”, Kraków 2002; Peter Semolič „Wiersze wybrane”, Legnica 2003; Miklavž Komelj „Rosa”, Legnica 2003) oraz angielskiego (przekłady utworów Harry’ego Mathewsa i Gertrudy Stein w Literaturze na Świecie), malarz i rysownik (wystawy indywidualne w Warszawie, Legnicy, Gdańsku i Krakowie, udział w międzynarodowych wystawach zbiorowych w Krakowie i we Wrocławiu). W latach 1998-2001 redaktor pisma literacko-artystycznego Studium. Mieszka w Warszawie. Trzykrotnie nominowany do nagrody NIKE, laureat Nagrody Kościelskich. Świat Wiedemanna to rzeczywistość chaotyczna, niepewna, pełna przypadkowych faktów, które nie dają się do końca zrozumieć, wyjaśnić, wpisać w całościowy plan, jednorodną wizję rzeczywistości. Dlatego też w opowiadaniach autora Wszędobylstwa porządku fragmenty świata usamodzielniają się, w konstrukcji świadomie zakłada się brak wyrazistych puent. Jakby z codziennego doświadczenia wyrwano przypadkową cząstkę, pozwalając jej istnieć samodzielnie. Twórczość Wiedemanna pozwala jednak domyślać się tu nie tylko żartu czy twórczego rozpasania, co przeciwnie – skupienia, prób doszukania się w chaotycznej wielości zdarzeń, faktów, obserwacji jakiegoś sensu, bądź przynajmniej uznania ich wagi, jako elementów istnienia. Obserwując codzienny świat, Wiedemann nie stroni od dosadności. Najprostsze, niskie czynności lub wydarzenia (przeziębiony pęcherz, wyrwany ząb) równoprawnie sąsiadują z odwołaniami do elitarnej kultury wysokiej, np. współczesnej muzyki poważnej.
Łukasz Rudziński pytał Wiedemanna w rozmowie zamieszczonej po portalu trojmiasto.pl: „Przypisuje się Panu inspiracje twórczością Gertrudy Stein, Mirona Białoszewskiego i Mariana Pankowskiego. I faktycznie pewne tropy – jak „obrócone rzeczy” podobnie jak u Białoszewskiego, czy występujące w prozie Pankowskiego łączenie w jednej frazie przestrzeni sacrum i profanum, albo nieoczekiwane zestawienia silnie nacechowanych słów – są w Pana twórczości obecne.
A.W: To są autorzy, których uwielbiam. Przeczytanie ich dzieł, było dla mnie wstrząsem życiowym i artystycznym. Są to autorzy tak doskonali, że nie sposób już ulegać ich wpływowi, bo wtedy można by ich tylko naśladować. Być może moje wczesne opowiadania mają dużo z Białoszewskiego, ale nie wyobrażam sobie wpływu Pankowskiego, ponieważ on doprowadził język do absolutnego ekstremum. Raczej ulega się wpływom różnego rodzaju szmiry, która do człowieka dociera – język mediów jest niestety znacznie bardziej inspirujący niż arcydzieła literatury”.