Zmarł Jewgienij Jewtuszenko. O sławnym rosyjskim poecie pisze Piotr Kępiński.
Narcyz, konformista, błazen – tak Jewgienija Jewtuszenkę określali przeciwnicy. Geniusz – mówili o nim wielbiciele. Zawsze wzbudzał emocje. W ostatnich latach krążył po całym świecie z odczytami. Wszędzie był przyjmowany jak klasyk literatury. W Nowym Orleanie witał go jazzband standardem „When the Saints Go Marching In”. Na występy nakładał marynarkę w indiańskie wzory, którą kupił w Gwatemali.
Jewtuszenko nie był oczywiście jedynym rosyjskim pisarzem, który w Stanach Zjednoczonych zdobył powodzenie i sławę. W latach 70. i 80. wykładał tam Josif Brodski, laureat Nagrody Nobla z 1987 r., zmuszony do wyjazdu ze Związku Radzieckiego w 1972 r. Na gościnne występy przyjeżdżali poeci – Andriej Wozniesienski, Bułat Okudżawa i Wsiewołod Rożdiestwienski. Na stałe mieszkali w USA Władimir Nabokow i Aleksander Sołżenicyn (laureat Nobla z 1970 r.), wykładając m.in. na Harvardzie.
W latach 60. i 70. poematy Jewtuszenki – choć były pozytywnie recenzowane zarówno przez krajową, jak i zagraniczną krytykę – zostały chłodno przyjęte przez rosyjskich literaturoznawców i pisarzy mieszkających na Zachodzie i w Ameryce. Zarzucano mu ugodowość wobec komunistów i grafomanię.
Jego wielka kariera rozpoczęła się w latach 50., kiedy krytycy zachwycili się autobiograficznym poematem „Stacja Zima”. W latach 60. głośno było o wierszu „Babi Jar”, w którym opisał hitlerowską zbrodnię popełnioną na kijowskich Żydach. W 1941 r. w ciągu kilku dni Niemcy rozstrzelali ponad 33 tys. ludzi. Po wojnie w ZSRR milczano o tej zbrodni, bowiem w Babim Jarze chowano, już po zakończeniu II wojny, także ofiary stalinowskich czystek. Aparatczycy bali się, że nagłośnienie zbrodni nazistów rzuci światło także na ich morderstwa.
Jewtuszenko jako pierwszy odważył się o tym napisać w 1961 r. Nie poniósł żadnych konsekwencji za złamanie politycznego tabu, bo w ZSRR od pięciu lat trwała odwilż. Świat bił Rosjanom brawo za zmiany. Brawa dostał też Jewtuszenko. Niedługo później posypały się zaproszenia na zagraniczne uczelnie. Poetę zaprosili do siebie J.F. Kennedy i Pablo Picasso.
W sumie w ciągu ostatnich lat Jewtuszenko odwiedził 93 kraje świata. Jego wiersze przetłumaczono na wszystkie ważniejsze języki. Na żywiołowe występy nie tylko w Moskwie, ale także w Tbilisi czy Ann Arbor w Michigan przychodziły tłumy.
Obnosił się z tym, że w 1968 r. protestował przeciwko interwencji wojskowej w Czechosłowacji. Cztery lata później ujął się za wyrzuconym z kraju Aleksandrem Sołżenicynem.
Ale literaturoznawcy przypominają, że jego wiersze drukowane w partyjnych gazetach zapowiadały zmiany kursu Politbiura. Pamfletem „Spadkobiercom Stalina” zachwycał się Chruszczow, który nakazał, by dzieło umieścić na pierwszej stronie „Prawdy”.
Kiedy krytyka okrzyknęła go „drugim Majakowskim”, wkroczył na moskiewskie salony. Zaczął zarabiać krocie. A zajmował się nie tylko literaturą: reżyserował filmy, bywał aktorem i fotografikiem. Mieszkał wygodnie w willi przyznanej mu przez partię w słynnym Pieriediełkinie, podmoskiewskim miasteczku literatów.
Już po dojściu Gorbaczowa do władzy w 1985 r. kreował się na ofiarę systemu totalitarnego. Popierał plan wybudowania naprzeciwko siedziby KGB na Łubiance w Moskwie pomnika ofiar represji stalinowskich. W końcu został deputowanym do ostatniego radzieckiego parlamentu.
Zmarł w Tulsa, w Oklahomie. Miał 85 lat.