Jasnopis

„Jasnopis” Krzysztofa Siwczyka wydany w oficynie a5 jest jedną z ważniejszych książek poetyckich ubiegłego roku. 

Karol Maliszewski recenzował tom wierszy Siwczyka w Odrze: Nowe wiersze Krzysztofa Siwczyka dobrze jest czytać wczesnym listopadowym (albo grudniowym, jak mi się zdarzyło) rankiem, gdy nie wiadomo, czy lepiej ponownie zasłonić okno i włączyć lampę, czy pozostać przy tej szarej wiązce naturalnego światła i uparcie przy niej tkwić. Tkwić, by zrozumieć iluzoryczność metafor określających ludzkie widzenie, a dalej: samopoznanie i samopoczucie. W takim procesie lektury jej miejsca niejasne doskonale komponują się z miejscem obserwacji, zmąconym i wątpliwym. W każdym razie zachodzi paralela między personą potencjalnego czytania a personą pisania, które się wydarzyło: obie osoby są u okna i obie też odnoszą wrażenie, że coś się przed nimi w ogólnych zarysach objaśnia (zaciemnia)… o, proszę, jakie epistemologiczne gotowce podsuwa usłużny język.

Nastawienie czytającego na guzdrający się za oknem dzień jest jednoznaczne, niechże się tam wreszcie coś określi, ma być tak jasno i wyraźnie, by afir-matywnie rzec „kocham cię, dniu”. Natomiast nastawienie „piszącej się jednostki” już tak jednoznaczne nie jest, mierzi ją oczywistość światła. Mierzi ją oczywistość świata ustanawianego przez światło. Jednocześnie doskonale wie, że z tego egzystencjalnego i poznawczego impasu wyjścia nie ma. Stąd kłopot w orzekaniu i podział na głosy. Przynajmniej dwa pod-stawowe, sprzeczne. Podwójność orzekania bliższa jest prawdy. Przy czytaniu tych wierszy uważajmy jednak z tak twardymi pojęciami jak „prawda”. Swoje wrażenia opisujmy za pomocą słów bardziej podatnych na dialektyczną migotliwość, obosieczność, trójwymiarowość.

O książce pisał też w dwutygodniku Maciej Woźniak: „…poemat „Dokąd bądź” spotkał się z uznaniem zarówno gremiów podtrzymujących tradycję modernizmu, jak i grupy młodszych krytyków. Próżno jednak szukać zgody między nimi. Kiedy Piotr Kępiński widział w książce „Bildungsroman napisany po latach”, a w autorze kogoś, kto „chciał zaakcentować, że ma już dosyć «przesypywania» słów”, Anna Kałuża odpowiadała jasno: „Nic z tego. Na żaden powrót syna marnotrawnego do domu ojca-sensu i matki-konwencji w «Dokąd bądź» się nie zanosi”. Sam Siwczyk wyraźnie sprzyjał interpretatorom na obu skrzydłach, gdy powoływał się na Barańczaka, mówiąc, że poeta „to jest depozytariusz nieufności, zwłaszcza wobec świata tandetnych, egzystencjalnych ofert” , albo mieszał porządki kultury, stwierdzając, że „w tej książce rozmawiam ze Żwirkiem i Muchomorkiem, Rumcajsem, Fryderykiem Nietzsche i Julianem Kornhauserem”.

Wydana właśnie przez Wydawnictwo a5 książka „Jasnopis” potwierdza, że Siwczyk pozostaje świadomy rozdarć i ambiwalencji, w jakie zabrnęła… no, nie jego poezja przecież, ale cała zachodnia kultura. A jednocześnie – co zdaje się sugerować już tytuł tomu – czuje, że to, co przez lata było traktowane jako nowina niedobra i głoszona pokątnie, w końcu może i zabrzmieć, i zostać odebrane inaczej. Nie w tym rzecz, że Siwczyk przestał jak dawniej zanudzać i męczyć (bo nadal zanudza i męczy), ale w tym, że robi to z wytrawniejszą ironią, mniej pretensjonalną metaforyką i już prawie bez tych licealnie naburmuszonych grymasów, które trapiły go dość długo. Nasiąkająca za młodu Cioranem i Blanchotem skorupka trąci frazą, która oddziałuje już nie tylko na suche nozdrza intelektu”.