Nominacja do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius 2017 w kategorii Książka Roku: Cezary Domarus „cargo, fracht” (Instytut Mikołowski).
O poezji Domarusa pisał Maciej Melecki: Cezary Domarus w swym najnowszym tomie wierszy cargo, fracht czyni z wiersza pole semantycznych zerwań, w których mieści się rozstrojony, przesyłany w tę i we w tę wymiar swoich zwidzeń, wywiedzionych z cierpkiego i paradoksalnego postrzegania wydarzającej się nie tylko na jego oczach jawy. Sfałdowany i meandrycznie biegnący donikąd świat realny staje się coraz ciaśniejszym kokonem – jednostka, która w nim tkwi, odnajduje się w zróżnicowanych uplasowaniach, na przejściowych poziomach, rejestrowanych zmiennym i wielorakim językiem.
Anturażem dla tych wierszy jest bez wątpienia klimat współczesnego biopolis – opustoszałe budynki peryferyjnych korporacji, blokowiska czy wielkomiejskie arterie. To właśnie tam autor eksploruje potyczki i zmagania jednostki z martwą naturą, wyznaczającej kierunki poruszania się w narzucanym rytmie, determinującej – tym samym – możliwości wyboru, czy skalę percepcyjnych odczytań. Ruch języka poetyckiego staje się przez to – w swej paradoksalności – przyległy do fragmentarycznego, nieciągłego i wytracanego tempa wielkomiejskiej zatraty, gdyż: JAK JEST było nie do pogodzenia z niczym/ co uzgodniono/ – stało osobno, w cieniu biurowców/ było felgą porzucona na północnym krańcu strefy postojowej/ – siwy beton ograniczony krawężnikiem, pasy białe/ kilka żółtych// pokonaliśmy tysiąc odmów, lecz JAK JEST i tak skoczyło za nami/ jak konikpolny spłoszony cieniem na nieużytkach (…). Tak właśnie jawi się współczesny rodzaj poetyckiego mimesis – gorzkiego widma, zacierającego wszelki trop stabilnej pochwytności, wymierności ujęć, wreszcie, dookolnego świata, którego jedynym pewnikiem jest trwałość rozpadu.
Rafał Wawrzyńczyk recenzował „cargo, fracht” w dwutygodniku : „Jeżeli Sosnowski idzie w ślady Baudelaire’a, to podmiot Domarusa jest dalekim wnukiem „nocnego spektatora” Rétifa de la Bretonne, podglądającym nie nocne życie kamienic Paryża, a opustoszałe parkingi „budowli kapitału”. Dochodzi tu do głosu ta sama wrażliwość na alienacyjny zew bijący od świeżo wzniesionych budynków, co w końcowych ujęciach „Zaćmienia” Antonioniego czy w industrialnych pejzażach Sironiego.
„Czy coś ocalić może ziemię?” – zapytamy za Miłoszem, Czesławem. Jakąś odpowiedzią mógłby być język prywatny drugiej części książki: tonu tak osobistego, jak w czternastu „Postyllach” składających się na „fracht”, nie słyszeliśmy u Domarusa od dawna, a może nawet nigdy wcześniej. Spoglądając na zgliszcza nieodległej jeszcze przeszłości (i projektu przyszłości), poeta przeprowadza interpretację – czy może lepiej: inwestygację – czasu, jak się domyślamy, szczęśliwego. Paradoksy, którymi obradza ta introspekcja („i to nie skończy się nigdy / choć skończy się na pewno”), z jednej strony przypominają o liniach, wzdłuż których przeszłość „popękała”, z drugiej jednak działają jak spinacze utrzymujące pamięć o niej w całości. To solilokwium ma moc oczyszczającą, nawet jeśli jego słowa niejako rodzą się z trudem na naszych oczach („mówiłem jakbym miał odwrócony wzrok / mówię / mówię jakbym miał odwrócony wzrok”) i dopiero badają miejsce, jakie mogłyby zająć w świecie. „Uczucie” trwa. A raczej trwa zdolność doświadczania „uczucia” – niby nic nieznacząca, ale niewysychająca nić wody w kamiennych pokładach „cargo”.
Cezary Domarus, ur. się w 1966 roku w Gdyni, mieszka w Warszawie. Debiutował w 1966 roku powieścią Caligari Express, laureat Tyskiej Zimy Poetyckiej.