Wydawnictwo forma uruchamia serię – Szesnaście i pół. To eksperyment wszczepienia polszczyźnie poetyk zza granicy, w którym uczestniczy co najmniej trzech pośredników: autor, tłumacz i czytelnik.
To od nich zależy mowa wiersza, stopień jego obcości. Bo poezja sama w sobie nie wymaga przypisów ani wyjaśnień. Stają się one konieczne dopiero w kontakcie z kimś, kto pragnie przekroczyć własne ograniczenia, wkroczyć w sferę cudzego języka i zacząć się po niej swobodnie poruszać. Wtedy, w akcie poznawczym, wiersz staje się przekładem, tłumaczeniem rzeczy z daleka na nasz prywatny idiolekt, przy równoczesnym zachowaniu świadomości, że odległość jest duszą piękna, a bliskość – prawdy. Komunikowanie się za pomocą literatury przypomina więc chodzenie po linie, balansowanie między wczoraj a dziś, między doznaniem a wyrażeniem. Idąc tym tropem, można powiedzieć, że publikacja po polsku tomów poetyckich wydanych pierwotnie poza Polską bierze się zarówno z naturalnej potrzeby poszerzania naszego języka, jak również z ciekawości i chęci podbicia – w obu znaczeniach tego słowa – rzeczywistości.
W ramach serii w oficynie ukazał się wybór wierszy Istvána Kemény’ego Programy w labiryncie.
Krisztina Tóth: „Domem ironii jest wiersz, eklektyczny, mieszczący w sobie różne rejestry języka i aluzje literackie, lecz nieprzeładowany. Moim zdaniem we współczesnej literaturze węgierskiej najbardziej sugestywny obraz takiej poetyki daje twórczość Istvána Keménya”.
István Kemény: „Czy naprawdę muszę ironizować do końca życia? I kto powiedział, że patos nie ma prawa bytu?”