Świat na językach czyli dyskusja o poezji.Wydawnictwo WBPiCAK.
Myśl, że wartość poezji, podobnie jak wina, zależy od rocznika, nie wydaje się warta uwagi, a zarazem niełatwo się od niej uwolnić. Pierwsze pytanie brzmi: czy wrażenie klasy poetek i poetów urodzonych w latach 60., ewentualnie krótko przed lub krótko po, jest czymkolwiek więcej niż przypadkowym zbiegiem sprzyjających im kryteriów, efektem koniunktury na nową poezję, trwającej w latach 90., czy też posiada mocne oparcie w ich wierszach? Odpowiedź jest w gruncie rzeczy prosta – poeci dzisiaj mniej więcej pięćdziesięcioletni, bardzo zróżnicowani, w często znakomity, wręcz porywający sposób przenieśli poezję polską z okresu heroicznego w czas normalności. Przeniesienie to dokonało się nolens volens, bez skoordynowanego zamiaru, jednak bardzo efektownie i skutecznie, dzięki czemu czytelnikom nie brakuje wybitnych wierszy, a wierszom – mimo wszystko – czytelników. Koniunktura niegdyś istniejąca tłumaczy niewiele z późniejszych osiągnięć. Zatem klasa!
Drugie pytanie jest trudniejsze, gdyż zagraża mu posądzenie o nonsens: czy – wobec wykluczenia koniunktury jako sprawczyni uprzywilejowanej pozycji roczników sześćdziesiątych – można sformułować przypuszczenie, że lata 60. były z jakichś względów szczególnie żyznym podłożem przyszłych poetów?
(…) Poetki i poeci w wieku średnim to w naszej liryce – mocnej, a jedynie za słabo czytanej – potęga. Nie o wszystkich, którzy ją współtworzą, piszemy w tej książce. Przynajmniej do niektórych przyjdzie powrócić.
Świat na językach to dziesiąta pozycja w serii, będącej owocem współpracy Zakładu Poetyki i Krytyki Literackiej IFP UAM oraz wydawnictwa Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Kooperacja ta obejmuje również inne instytucje (Centrum Kultury Zamek), a przede wszystkim ludzi – wiernych czytelników, badaczy akademickich i nie tylko, od lat gotowych poświęcać się pisaniu, które nie przynosi splendorów i punktów, lecz jest konieczne i ma sens. Bez tych wierszy i tych interpretacji nie pozostałoby nic, jak tylko – mówię serio – zwariować.
ze wstępu Piotra Śliwińskiego