Prawie dwadzieścia lat temu w Iskrach ukazała się książka Kory i Kamila Sipowicza: Kora i Maanam. Podwójna linia życia.
We wstępie autorzy napisali: Każdy z nas nosi w sobie jakieś tajemnice, ale nie wszyscy odczuwają potrzebę zwierzania się z nich. Zawsze uważałam, że nie powinno się zawracać głowy innym swoimi sprawami i problemami. Poza tym nie lubię zbytniej poufałości nawet w przyjaźni. Być może bierze się to stąd, że jako osoba powszechnie znana zostałam w pewnym sensie pozbawiona życia prywatnego. Tym silniej więc broniłam swego prawa do intymności. Uległam dopiero namowom Kamila Sipowicza, mojego wieloletniego przyjaciela, obecnego towarzysza życia i ojca mojego młodszego syna, Szymona. Jestem przekonana, że nikomu innemu nie udałoby się przeprowadzić ze mną takiej niemalże konfesyjnej rozmowy, podczas której po raz pierwszy tak szczerze i otwarcie mówię o wielu bardzo osobistych sprawach, a niekiedy wyjawiam nawet drastyczne szczegóły z mego życia.
Kamil Sipowicz, którego poznałam 23 lata temu, kiedy był jeszcze studentem, jest poetą, malarzem z liczącym się dorobkiem artystycznym, dziennikarzem muzycznym. Ten utalentowany i twórczy człowiek, dziś doktor filozofii, w końcu lat siedemdziesiątych był „importerem” idei ruchu i muzyki punk-rockowej do Polski. Jest autorem tekstów, pierwszych śpiewanych przeze mnie piosenek, takich jak: „Derwisz”, „Jest taka pora”, „Odlot”. Od wielu lat obdarzam go zaufaniem i tylko przed nim – tak bardzo zaplatanym w podwójną linię mego życia – mogłam odsłonić moje tajemnice. To dzięki niemu nasze, prowadzone nad warmińskimi jeziorami, rozmowy przybrały postać książki.