O Ucieczkach Urszuli Kozioł (WL) – pisze Piotr Kępiński.
Jakiś czas temu Biuro Literackie zainicjowało dyskusję, której głównym punktem wyjścia stały się pytania: „Jakie nurty dominują we współczesnej poezji polskiej? Czy nastąpiło już przesunięcie jakościowe i gatunkowe? Czy te zmiany są trwałe? A może jesteśmy dopiero w przededniu takich zmian, ponieważ starzy mistrzowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa?”
Podobne debaty Biuro organizuje od lat. Pytania są mniej więcej podobne. Nie podważam celowości rozmowy i sporów, niemniej jednak w zeszłym roku worek do którego wrzucono pytania i zagadnienia z różnych dziedzin i porządków było znacznie więcej niż w latach minionych, co doprowadziło do sytuacji w której trudno było skomponować wspólny mianownik, który dyskusję by porządkował. Bo co znaczy „zmiana jakościowa” w poezji? Czym jest „przesunięcie gatunkowe”? I dlaczego ostatnie słowa starych mistrzów należy wiązać ze zmianami w poezji polskiej o ile takie w ogóle nastąpiły? Związków przyczynowo-skutkowych tutaj nie widzę, bo przecież zmiany mogłyby nastąpić przecież nawet jeżeli „mistrzowie” ostatnie słowa by z siebie wydali.
O tym, że tegoroczna odsłona i próba odniesienia najnowszej polskiej poezji do tej średniej i starszej sensu większego nie ma świadczą kolejne książki publikowane przez przedstawicieli tych pokoleń i chyba nie przesadzę jeżeli powiem, że można znaleźć wśród nich dzieła wyjątkowe, średnie i nieudane, jak zawsze. Tak samo dzieje się wśród autorów najmłodszych. Dlatego też pytania należałoby sformułować nieco inaczej. Bo przecież najciekawsza w zmianach pokoleniowych nie jest enigmatyczna „jakość” tylko perspektywa i styl. Nurtów we współczesnej poezji jest cała masa. Znamy je na pamięć. Dlatego z chęcią przeczytałbym tekst np. o współczesnej polskiej poezji lewicowej, o jej korzeniach, mistrzach a nie jest esej o wielonurtowości, bo to nudne.
A co do mistrzów i ich formy. Wszystkim tym, którzy w formę starszych autorów powątpiewają polecałbym książkę Urszuli Kozioł – Ucieczki, której forma, styl, treść a także finezja i odwaga nie mają sobie równych. Z dala od utartych współczesno-poetyckich związków frazeologicznych ale bardzo blisko rzeczywistości tworzy Urszula Kozioł od lat swój własny i charakterystyczny język, który wręcz poraża intensywnością sprawiając, że jej poezje czyta się jak krótkie finezyjne opowiadania w których nadrzędną rolę pełni jednak język.
W Ucieczkach, które podzielone zostały na dwie części sprawy mają się nieco inaczej. W pierwszym rozdziale, kontemplacyjnym i trenicznym dominują wspomnienia bardzo osobiste poświęcone tylko jeden osobie. Te ciepłe i dobre obrazy nie mają jednak w sobie nic z landszaftów. Jak trafnie napisał o tej książce w Gazecie Wyborczej Tadeusz Sobolewski: „Ucieczki” – jej nowy tom – ma moc. Kozioł łączy dwa pozornie sprzeczne nastawienia: kontemplację pustki oraz pasję towarzyszenia światu do końca. Nie cofa się przed pamfletem, filipiką, żartem. Pastwi się nad poetą z reklamy, nad pisarką, czcicielką waginy…”
Pastwi to może za mocne słowo ale z całą pewnością Kozioł lubi mówić prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. Uwielbia definiować współczesny świat. Drażni ją niewiedza i brak wrażliwości. Do pasji doprowadza brak szacunku do języka i słowa.
A tytułowy poemat Ucieczki stanowi przejmującą kodę całego tomu. Kozioł od dramatycznych wspomnień z dzieciństwa przechodzi do tragedii współczesnej Europy związanej z uchodźcami, których rozumie jak mało kto albowiem sama przeżyła wygnanie, ucieczkę i poniżenie.
Obrazy z tego poematu na długo zapadają w pamięć (aportujący żydowski chłopiec) i uświadamiają nam dobitnie, że poezja nie tylko jest słowem, językiem ale też przeżyciem. Banalne? Oczywiście. Ale prawdziwe.