Choroba dwubiegunowa

Odwieczne dylematy prawicy: czy Czesław Miłosz był Polakiem? Litwinem? Za kogo się uważał? Był patriotą? Lewicowcem? Znieważał naród? Dlaczego w nim tyle niejasności? A może był tylko konformistą i spryciarzem? Piotr Kępiński pisze o książce Mariana Stępnia „Czesława Miłosza odkrywanie Ameryki” (Studio Emka).

Lewica do Miłosza ma pretensji mniej albo zgoła wcale. W sumie nic dziwnego. Jaś Kapela w książce Miłosz. Przewodnik Krytyki Politycznej (2011) w sześciu punktach wyjaśniał dlaczego autor Doliny Issy jest cool, nowoczesny, chodziłby na Antify, popierałby legalizację marihuany i w ogóle wszystko jak trzeba: „”Być może nową erę ludzkości otwierają nie bronie atomowe i podróże międzyplanetarne, ale psychedelic drugs jako zapowiedź masowych, demokratycznych środków przeciwko nudzie” – wywodził poeta w Widzeniach nad Zatoką San Francisco. Czy było to widzenie po zażyciu, czy nie, nigdy już się pewnie nie dowiemy”.
Miłosz to świat albo wszechświat z którego każdy wyłuska sobie co mu w danym momencie jest potrzebne. Zwłaszcza, że wywiadów i wypowiedzi w których niejednokrotnie sam sobie przeczył albo coś przeoczył ewentualnie wyolbrzymił jest cała masa. Do wyboru do koloru.
Czy każdy klasyk musi być konsekwentny i logiczny do bólu? Czy może zmieniać poglądy albo lawirować by np. nie urazić interlokutora? Bronisław Wildstein, którego z Marianem Stępniem, autorem książki „Czesława Miłosza odkrywanie Ameryki” (składanki esejów i szkiców pisanych od lat osiemdziesiątych do dzisiaj) łączy fakt relegowania go a potem powtórnego przyjęcia na studia polonistyczne, kiedy ten pierwszy był na Uniwersytecie Jagiellońskim wicedyrektorem Instytutu Filologii Polskiej mówił w wywiadzie dla „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Wracając do Miłosza, wystarczyło zatem, że „Gazeta Wyborcza” zatknęła Miłosza na sztandar, abyśmy go skreślili. Prawdą jest, że Miłosz-poeta i Miłosz-publicysta to nie ten sam autor. Przypomnijmy sobie finał jego wiersza z 1980 roku „Rue Descartes”:

A z ciężkich moich grzechów jeden najlepiej pamiętam:
Jak przechodząc raz leśną ścieżką nad potokiem
Zrzuciłem duży kamień na wodnego węża zwiniętego w trawie.
I co mnie w życiu spotkało było słuszną karą,
Która prędzej czy później łamiącego zakaz dosięgnie”.

W tej samej rozmowie Wildstein podkreślał: „…konserwatysta często dzieli sztukę siekierą na swoją i nieswoją. Ręce opadają, to lewica traktuje przecież sztukę jako wehikuł ideologii, lecz paradoks, swoją drogą, polega na tym, że współcześnie lewicy nie przeszkadza w ten sposób wykorzystywać sztuki i równocześnie upominać się o jej wolność”.
Cóż, Marian Stępień nie używa w swoich esejach ani siekiery ani nawet noża, jego styl jest elegancki, erudycja – niewątpliwa, niemniej jednak pytania, które stawia w niektórych swoich szkicach, sytuują go paradoksalnie bliżej prawicy niż lewicy. Wiem, że z takiego postawienia sprawy nie byłby zadowolony ani Stępień ani Wildstein, co jednak zrobić, skoro w kilku przynajmniej przypadkach krakowski krytyk podchodzi bardzo blisko niebezpiecznej granicy, za którą kłębią się
rzeczywiste demony. Co trzeba podkreślić, nie przekracza jej. Bywa też, że Stępień przechodzi na stronę lewicy, bywa że stoi w rozkroku, jakby sam nie wiedział co z tym Miłoszem w sobie zrobić.
Ale dlaczego w swojej książce bodaj dwukrotnie w sposób zdecydowany pyta o pochodzenie Miłosza?
„Spytałem wprost Miłosza: „Za kogo się pan uważa? Za Litwina czy za Polaka?” W odpowiedzi streścił krótko odpowiednie rozdziały z dziejów Litwy, wskazał, jak w wyniku historycznych wydarzeń nastąpiły podziały na tych, których objął żywioł kultury litewskiej i litewskiego języka, oraz na tych, którzy znaleźli się w orbicie kultury polskiej i języka polskiego. Niekiedy podział ten mógł nawet prowadzić w poprzek spokrewnionych rodów. On, Miłosz, wychował się i wyrósł w żywiole polskiej kultury i język polski był od dzieciństwa jego językiem ojczystym. „Że niektórzy Litwini – dodał – uważają mnie za spolonizowanego Litwina, to ich sprawa, ale ja czuję się Polakiem”. I po chwili: „A w czasie okupacji we wszystkich dokumentach miałem wpisane: narodowość polska””.
Kwestia pochodzenia Miłosza wałkowana była już na dwieście sposobów zatem nie będę się zgłębiał zagadnień powszechnie znanych. Zachodzę w głowę jednak dlaczego Stępniowi spędzają one sen z powiek?
Odpowiedź tkwi w rozdziale poświęconym wierszowi „Naród” z którym Stępień, jak wyznaje, nie może sobie poradzić do dzisiaj.
„Trudno uwolnić się od tego obrazu naszego narodu. Zawiera ciężkie prawdy, których przyjęcie niełatwo przychodzi. Czy jest to obraz prawdziwy? Czy jest to sprawiedliwe świadectwo wystawione narodowi polskiemu po wojnie, rok po powstaniu warszawskim? Po kilkuletniej walce podziemnej z okupantem niemieckiej prowadzonej przez Armię Krajową?”
Stępień, waha się czy zgodzić się z tak ostrym obrazem polskiego społeczeństwa. Jakby bał się nazwać po imieniu poglądy Miłosza. Delikatnie wypomina mu fakt niezamieszczania owego utworu w ważniejszych publikacjach książkowych (sugerując, że używa tego wiersza instrumentalnie). Nigdzie nie pada termin – antypolskość – ale cały szkic jest nim podszyty.
Autor przypomina niezbyt ważną zdawałoby się historię związaną z pismem „Trialogue”, który otrzymał, w grudniu 1983 roku, a który „został zredagowany pod hasłem „Heart of Europe” (Serce Europy). Redakcja zwróciła się do wybitnych, uznanych w świecie osobistości, o materiały wcześniej niepublikowane a łączące się treścią z istotnymi problemami europejskimi. Leszek Kołakowski nadesłał artykuł The Graft Rejected – o decyzjach jałtańskich i ich odrzuceniu przez naród polski. Zbigniew Brzeziński napisał artykuł Undoing the Historical Legacy of Yalta; o unieważnieniu historycznej legalności układów przyjętych w Jałcie. W rozmowie z Richardem Weizsackerem z września 1983 roku, wówczas burmistrzem Berlina, przeprowadzonej w kilka dni po pierwszym spotkaniu z Erichem Honeckerem w Berlinie Zachodnim, zostały przedstawione szczególne problemy podzielonych Niemiec i podzielonego Berlina. Brunon Kreisky ukazał sprawy europejskie widziane z perspektywy Wiednia. A Milovan Djilas w rozmowie z re- daktorem „Trialogue’u” we wrześniu 1983 roku spojrzał na Europę ze stanowiska Jugosławii”. Co zrobił Miłosz?
„Poeta nie przygotował nowego tekstu. Nadesłał wiersz Naród w dwóch wersjach językowych – polskiej i angielskiej, w przekładzie własnym i Renaty Gorczyńskiej, datowany: 1945. Z „drobnym kłamstewkiem”, że utwór ukazuje się po raz pierwszy w druku. Redakcja zamieściła go w środku numeru poświęconego „Sercu Europy”.
I tak, za sprawą Czesława Miłosza, taki obraz polskiego narodu został przekazany światowej elicie politycznej. Czy oprócz mnie, ktoś spośród komentatorów Miłosza w Polsce wie o tym?”
Dlaczego Miłosz tak zrobił? Można się domyślać, że dlatego, że nie za bardzo z narodem polskim czuł się jednak związany – zdaje się dopowiadać Stępień, albo – chciał się przypodobać amerykańskim czytelnikom. Ale przecież można ów wiersz zinterpretować zupełnie inaczej. Wkurzony na Polaków Miłosz pisze wiersz przeciwko nim, w trosce o nich. Zobaczcie jacy jesteście, chcę wam pomóc, podsuwam lustro bo z zachwytu nad samymi sobą zaraz utracicie grunt pod nogami…Miłosz lubił przecież takie prowokacje. Trudno traktować ten wiersz jako akt dywersyjny, wymierzony, niegodziwy…
Poza wszystkim Stępień lubi wyłapywać gafy Miłosza i jego niekonsekwencje. Szczypie go za niejednoznaczne wypowiedzi o Jedwabnem, za odmowę napisania o Litwinach do dziennika Haaretz (musiałbym podkreślić, że mordowali Żydów…a nie chcę), za „niefajność” w stosunku do swojej sekretarki Agnieszki Kosińskiej.
Stępień w swoim zbiorze szkiców nie odrzuca jednak Miłosza, wręcz przeciwnie daje czytelnikowi do zrozumienia, że na przestrzeni lat, kiedy zajmował się twórczością autora „Roku myśliwego”, zmieniał do niego nastawienie, odkrywał nowe tropy i rewidował stanowiska. Hassliebe? Schadenfreude z tego powodu, że nie znalazł się w jego „krakowskim dworze” w którym pisze w książce nieco złośliwie? Nie mam o tym zielonego pojęcia.
Wiem jedno: Miłosz to choroba dwubiegunowa z twistem, który na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci wirował już w różnych kierunkach, co tylko dobrze świadczy o poecie i nie najgorzej o jego krytykach albowiem znaczy, że myślą, a to że różnie? I co z tego. Gorzej byłoby gdyby go tylko chwalili. Mam tu na myśli oczywiście tylko tych, którzy nie przeginają pały w jedną czy drugą stronę. Do jakiej kategorii należy Marian Stępień? Czytelnik sobie sam odpowie na to pytanie, bez trudu.

Marian Stępień, Czesława Miłosza odkrywanie Ameryki i inne szkice. Studio Emka, 2018.