Wiersze Szacownego Laureata

Przecena map” ‘2005

Sarajewo w ogniu

Zakochałeś się w tej wojnie,
czy co?

A myślałem, że moja miłość
do napisów na grzbietach książek
nigdy nie wygaśnie. Franz

Kafka dopala się w rogu,
na podłodze. Masz oko,
trochę czytałeś i jesteś cwany,

w ogóle robisz wrażenie. Franz
Kafka prosił o to. Ale
dlaczego walnąłeś w Joyce’a?
Jamesa Joyce’a. Spodobało ci się.
Jeszcze kilka takich strzałów,
a zacznę zgadywać, kto będzie

następny. Przede mną
jedna z większych rewolucji
w prozie XX wieku; za mną

niezbyt gruba ściana; nade mną
raczej cienki parapet;
ja sam też nie należę

do gruboskórnych. Mam nadzieję,
że nie kręci się tam koło ciebie
jakiś spryciarz z grubszą rurą,

którego mógłbyś złapać za rękaw
i zachęcić do działania
słowami: „Widzisz tamto okno?

Pokazałem mu, z kogo zrzynał,
teraz ty mu pokaż,
jak wygląda koniec literatury”.

 

Kultura

Przypływu kartoflanka moje myśli rozrzedza.
Noc jest taka, że nawet trabant mnie wyprzedza.

Jeśli robi to trabant, to mnie już nic nie rusza.
Dźwignąć z dna może tylko dętka od ursusa.

Dmuchałem i dmuchałem, nie napompowałem.
Gdy kot ją podziurawił, ja dalej dmuchałem

I trochę się zmachałem i dałem sobie siana,
Kota nie nakarmiłem, bo dziurawił do rana.
Podziurawiłby drugą, gdybym dał mu drugą,
A może nawet trzecią, gdybym dał mu drugą.
Wykąpały się ze mną nadziei sterowce.
To było wczoraj. Nadciągają bombowce,
Czterosilnikowe, z nawigatorami,
Co w głodnego kota wcelują bombami.

Kierowca podjedzie ambulansem czerwonym
I zabierze kota ze wzrokiem przekrwionym.

Następnie doda gazu i trabanta puknie.
W tej samej chwili coś mnie mocno w głowę stuknie,

Pewnie odłamek, więc na godzin parę
Położę się do łóżka, by ogrzać zegarek.

Nad ranem przyjdą w pięciu i pójdziemy w sześciu
Poczytać neon kina na Krakowskim Przedmieściu.

 

 

zabawy pod pokładem

naprawdę uzależniony ode mnie i od takich jak ja
tak zaczynała się historia o facecie który oprócz tego
był słaby jak wieś na kresach gdzie słońce
uparcie walczy z takimi jak my

wielka szansa unikalne zjawisko epoka
płaczu nagości i zaczytywania książek o tajemnicy judasza
który wciąż nie może przejść do następnej klasy
ubóstwo na wszystkich porwanych mapach

tortury nie do przyjęcia chociaż takie bezpieczne
nadzieja że nie macie nic przeciwko nim
wszystko to razem zniszczy parę warstw ale jest
coś co zostanie dla mnie więc chyba warto

rozglądać się za odlatującymi bombowcami
czekać aż się schowają i wtykać palec w oko
triumfującej śmierci ten niewybaczalny błąd
podziurawionych bohaterów

 

 

the end

jeżeli naprawdę będę chciał stąd wyjść
wbiję głowę w to pudło i resztkami ekranu
poderżnę sobie gardło czy ktoś mi wyjaśni
dlaczego kirk douglas udaje na krzyżu
a jego kobieta z małym spartakusem w ręku
do złudzenia przypomina marię po co

ten szczeniak i pozostałe krzyże w takiej ilości
czy ktoś tu ma zeza gdzie jest judasz
zaraz chwila widziałem wcześniej jednego
źle nastawionego murzyna wiesz chłopie ale
nie w tym filmie tam długowłosi
wysiadają z kobitkami z autobusu i zasuwają

po pustyni wiem dajcie spokój
nie widzicie że kirk douglas nie żyje
a ta jego maria pojechała gdzieś z małym
do diabła gdzie ja jestem dlaczego nie śpicie
czy razem z wyzerowaniem kalendarza
chrystus wyzerował wam mózgi

 

– „Ustalenia z Maastricht” ‘2006

Kanonierki świtu

Wzorem kubańskich fachowców
zbieramy deski. Żywność, wodę
i gwoździe dostarczy na czas
mały przedsiębiorca. Dziecko samo
nadmuchało tygrysa,

więc nie pójdzie na dno.
O tych płucach jeszcze usłyszymy.
Wyciągam rękę i szukam pola.
Jamnik zostaje w domu, bo pogryzł
kompas. Nikt go nie kocha. Jest pole.

 

Płyta roku

Kiedy udało mi się podejść
do białego domku
z zakratowanym oknem,
zadzwonił telefon. Puściłem kratę
i podniosłem słuchawkę.
Słyszałem ją dokładnie,
jakby była tuż obok. Mgła
cicho opadła z drzew.

Krople rosy zadrżały
na pajęczynach. Ptak
przeleciał jak nietoperz
koło mojej twarzy. Zapytała
o żonę, która pracuje w kinie,
więc powiedziałem,
że jej nie ma, bo jest
w kinie. Kształt nietoperza

rozmazywał się w mroku.
Zapytała, czy wiem coś
o płycie z muzyką
do Pasji Mela Gibsona,
którą żona obiecała odłożyć
dla niej. Mrok zgęstniał.
Zrobiło się zimno. Zamierzałem
pierdolnąć słuchawką,

lecz na szczęście dotarło do mnie,
że rozmawiam z kobietą,
na którą gapiłem się kiedyś
przez całą wywiadówkę,
bo mój syn chciał,
żebym zaliczył chociaż jedną
wywiadówkę. Bez bólu
zaliczyłem jedną wywiadówkę,

w ciągu godziny zdołałem
zobaczyć wszystko
i prawie polubiłem jesień,
a tu nagle coś takiego.
Nie wierzę. Ptak
przeleciał jak nietoperz
koło mojej twarzy. Gryzoń
obudził kota i szykuje się na śmierć.

 

Nokturn polski

Sobota na folwarku po wypłacie robocizny. Zanosi się na wielki sejm żurawi. Pustkowie przy ognisku wypełnia się powoli. Muzyka z karczmy daje leciutko po uszach czerwonych. Nie widać żadnych niegdysiejszych powstańców jadących przez kartoflisko, bo syn drobnego ziemianina zabrał ich na obiad po sprawie u wójta, a kartoflisko zmasakrowały dziki nietutejsze. Widziała to dziewczyna z grabiami i nic nie powiedziała.

Koń ciągnie zaprzęg, lecz tego nie widać. Jak dziecko w zbożu, którego już nie ma, pijany chłop biegnie za dziewczyną z koszykiem, potykając się co chwila o coś na kształt stogu. Tymczasem dziewczyna z koszykiem, która wcześniej była dziewczyną z grabiami, przeistacza się w kobietę z grzybami. Nie ma miejsca dla gipsowego konia. Nie ma miejsca na gąszcz leśny, babie lato, kruchtę wiejskiego kościółka i kaczeńce.

 

Jesień już. Niebawem ujrzymy krzyż przydrożny w srogiej zadymce zimowej. W przyszłym roku ostatecznie porzucimy Mazowsze – gdzie tyle nowego zobaczyć można, mimo że według schematów turystycznych to najuboższa, najmniej malownicza dzielnica – by udać się na Ukrainę, do ojczyzny pejzażu bezsłonecznego, w której zboże jest ogniem, a ogień zbożem.

Miejscowa ludność odlewa się na mikser.