Wysokie ogniska Sośnickiego

Kilka tygodni temu prezentowaliśmy najnowszy tom wierszy Dariusza Sośnickiego Spóźniony owoc radiofonizacji, wydany przez Biuro Literackie. Miło nam poinformować, że właśnie tym razem nakładem WBiCAK ukazał się także wybór starszych wierszy Poety.

Wysokie ogniska to ponad 100-stronicowy wybór wierszy Dariusza Sośnickiego obejmujący utwory od debiutanckiego Marlewa (1994) po ostatnią książkę poetycką Spóźniony owoc radiofonizacji (2014).

Zgadzamy się w pełni z Pawłem Kaczmarskim, który z posłowiu do książki pisze „Do Sośnickiego należy podchodzić wiele razy i na wiele sposobów. Poezja autora Ikarusa w szczególny sposób skłania do wielokrotnej lektury: jest w ścisłym sensie wielowątkowa. Sośnicki nie proponuje czytelnikowi szeregu gotowych utworów, zamkniętych obrazków, ale splot refleksji, spostrzeżeń i tematów, które rozwijają się w czasie, dojrzewają, wychodzą na pierwszy plan bądź znikają pod powierzchnią codziennego życia. Poezja Sośnickiego zmienia perspektywę, z jakiej spoglądamy na wiersz i na świat – rozluźnia związki w obu tych domyślnych porządkach, przechodząc niejako na drugą stronę poetyckiego realizmu„.

Dla zachęty mały wybór wierszy Dariusza Sośnickiego z różnych tomów.

 

Mężczyzno łysiejący, chłopcze malowany

Mężczyzno, który wróżysz z wyczesanych włosów,
który radzisz sobie najstarszą żyletką – 
wystarczy ci tej po mnie, tego mydła z kątów
mydelniczki, którą dzisiaj dzielisz ze mną.

Mężczyzno łysiejący, kochanku łupieżu,
ty poradzisz sobie kilkoma zębami – 
wystarczy ci tych po mnie, resztek zupy z brzegów
talerza, nad którym swój profil zwieszamy.

Mężczyzno mieszkający w wilgotnych pokojach,
który płodzisz syna w cieniu pod schodami – 
zostanie ci ten po mnie. Smutna strono moja,

mężczyzno, który nosisz stargane ubranie,
doczekasz się swego – na razie mnie zostaw,
chłopcze malowany rybim tłuszczem w usta.

(z tomu Marlewo, 1994)

 

Pożegnanie

Och, chłopcze mroczny, dziś podróż dobiegła końca,
przyjmij do outlooka tę ostatnią wiadomość,
wyciągnij wnioski ze zniszczeń, ale nie pochopne,
i podlicz to, co zostało. Przejdź przez zasieki picia
i przez zasieki oschłości, kąpiel dobrze ci zrobi
i udany zakup, a także szczera rozmowa
z dawną przyjaciółką. Na poszarzałą dziś twarz
wzejdzie rumieniec, na pewno. Nie będzie zwrotu kosztów,
ale na nową wyprawę wkrótce wpłynie zaliczka
od nieugiętych hormonów. Nie raz przecież na skypie
wyglądałeś świtu i czyś czatował na darmo? Nabieraj zatem siły
i wyruszaj śmiało, bo świat już wynajduje inny ślepy zaułek,
inne zdradzieckie prawo i inne zniewolenie:
Duszę Ci wyjaławia pospolity obyczaj.

(Nowe wiersze, 2010)

 

Na Edytę 2005

Dramat Edyty Bartosiewicz, która
w sieć się wplątała własnego wyrobu.
Zespół się rozpadł, muzycy odeszli
i grają teraz z Eweliną Flintą.

Wszyscy po cichu liczą kilogramy.
Sypią się prochy, leje się alkohol.
Gdzie jest przyczyna i gdzie jest Edyta?
Tamten telefon też nieaktualny.

Zły perfekcjonizm. Ona na piosence
chyba dolecieć chciałaby do nieba.
Tymczasem mija piąty rok bez płyty.
Tu już potrzebny jest ktoś, kto powie „dosyć”.

Partie gitary Czekaja w pamięci.
Źle zestrojona Edyta ze światem.
I tak się wraca do tych pierwszych wersji.
Wracaj, Edyto, masz do czego wracać.

(z tomu Państwo P., część II: Z dzienniczka Pana P., 2009)

 

Panthera biularis

Rodzi się nagle, z niczego.
I zaraz jej można nadepnąć na łapę.

Dwudziestodziewięcioletnia.
Próbuje ustać na zbyt długich nogach.
Śmiesznie posykuje, gdy się do niej zbliżyć
z filiżanką kawy i kartką papieru.

Rodzi się nagle, z niczego,
które przy bliższym kontakcie
staje się historią wieloletniej choroby.

Długo by opowiadać.
Każdy segment tego tasiemca
ma własne epizody.

Wielu tu bohaterów drugoplanowych.
Wszędzie tłumy statystów.

z tomu Skandynawskie lato, 2005)