Wspomnienia Ratuszynskiej

Ukazały się (i przeszły bez echa, a szkoda) fascynujące wspomnienia słynnej rosyjskiej poetki Iriny Ratuszynskiej „Szary – kolor nadziei” w przekładzie Henryka Chłystowskiego. Współwydawcą książki Ratuszyńskiej jest Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Wspomnienia Iriny Ratuszynskiej z lat spędzonych w więzieniu i w obozie o obostrzonym reżimie dla szczególnie niebezpiecznych przestępców w Mordowii (1983-1986) zostały napisane w 1987 roku i po raz pierwszy opublikowane w Londynie w 1989 roku. Przetłumaczono je na angielski, francuski, niemiecki, szwedzki, fiński, duński, norweski, włoski, holenderski, japoński. Po polsku ukazują się po raz pierwszy.

Wspomnienia odsłaniają wciąż mało znany świat radzieckich obozów dla więźniów politycznych z lat osiemdziesiątych XX wieku. Ten ważny dokument historyczny jest jednocześnie przejmującym, głęboko osobistym świadectwem ludzkiej solidarności i niezłomności moralnej w nieludzkich warunkach. Walory poznawcze wspomnień dopełniają ich żywe, bogate i obrazowe język i stylistyka, a dramatyzm wydarzeń, jakie opisują, sprawia, że jest to lektura przykuwająca i fascynująca.

Tytuł książki odnosi się do koloru więziennego uniformu. Autorka pisze w Epilogu:

„Ja tymczasem żyję i jest to zapewne niesprawiedliwe. Przechowuję nikomu tutaj niepotrzebny więzienny uniform roboty pani Lidy. Czasami do owej obozowej skóry, która tyle widziała, przyciskam policzek. Mój szary kolor! Kolor nadziei! Jak długo jeszcze na mojej ziemi będą stały owe obozy? Jak będę mogła dzisiaj zasnąć, kiedy wciąż tam stoją?”.

Tak o latach w obozie mówiła Ratuszyńska w wywiadzie dla pisma „Foma”: „Posadzili mnie w 1982 roku, w wieku 28 lat. Byłam młoda, energiczna i zamierzałam dzielnie znosić wszystkie nieuniknione trudy więzienia, pojedynczej celi i obozu. Zarzucili mi pisanie wierszy o treści prawosławnej – cóż, nie pierwszą mnie prześladuje bezbożna władza. I cóż jest warta wiara, jeśli człowiek nie jest gotów za nią cierpieć. Ale nie sądzę, abym wytrzymała, nie złamała się, gdyby nie działanie Opatrzności. (…) Ale jeśli jest dziś trudno, źle – wtedy nadejdzie pomoc Boża. Ona była tak odczuwalna, że wspominam te lata jako szczęśliwe. (…) Bardzo jestem wdzięczna Bogu, że moje współwięźniarki były osobami wielkiego ducha i że nam było razem dobrze. A to, że nas fizycznie okaleczali, morzyli chłodem i głodem.. Cóż, to tylko szczegóły codzienności. Przecież nie można żyć w Rosji i nigdy nie zaznać chłodu i głodu. (…) Kiedy mnie aresztowali, miałam na szyi krzyż zrobiony przez mojego męża. Grozili mi, że mnie posadzą, posadzą właśnie za wiersze. Publikowałem je i w samizdacie, i na Zachodzie. Wewnętrznie byłam przygotowana na aresztowanie. Wiedzieliśmy, że w więzieniach zrywają z piersi krzyże pod pretekstem, że są to przedmioty z metalu. Dlatego mąż wyrzeźbił mi krzyż z kła morsa i zawiesił go na sznurze a nie na metalowym łańcuszku. I całe cztery lata z kawałkiem więzienia i obozu zachowałam ten krzyż. Strażnicy przy przeszukiwaniach z zasady go nie zauważali. Albo udawali, że nie widzą, żeby go nie zrywać z więźniarki. Tylko kilka razy zauważyli i wtedy domagali się, żebym go zdjęła i oddała. A ja odmawiałam. Mówiłam im: wy macie siłę, zrywajcie, jeśli chcecie, tylko nie wiem, co się stanie, jeśli to zrobicie. I rzeczywiście, nie wiedziałam. I nikt się nie ośmielił. Nikt, nawet w czasach radzieckich, nie podniósł ręki. I z tym krzyżem opuściłam obóz. Noszę go nadal. Czuję w szczególny sposób jego obecność przy mnie, kiedy potrzebuję odwagi. W naszych czasach ona jest niezwykle potrzebna.

Ja nie byłam wychowywana w wierze. Co prawda moi dziadkowie byli wierzący, dziadek prawosławny, babcia katoliczka. Kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, ochrzcili mnie w obrządku katolickim i zabierali na nabożeństwa do katolickiej świątyni. Ale kiedy podrosłam, rodzice zabronili dziadkom poruszać ze mną sprawy wiary. Byli przedstawicielami pokolenia zastraszonego przez Stalina.

(…) moją duszę uratowali prawosławni autorzy [rosyjska klasyka literacka]. To dzięki nim jako dziecko nie byłam pozbawiona duchowej opieki. Tak ochrzcili mnie w obrządku katolickim, ale wyborem mojej duszy stało się prawosławie”.

Ratuszynska Irina (ur. 1954), rosyjska pisarka pochodzenia polskiego. W latach 1982-1986 więziona w łagrze, następnie przebywała na emigracji w Stanach Zjednoczonych. Pisała wiersze polityczne, kontestujące zastane układy, nawiązujące poetyką do twórczości ludowej, w których odnaleźć można wiele polskich motywów.

Wybrana twórczość: zbiory poezji Wnie limita (1986), wspomnienia obozowe Sieryj – cwiet nadieżdy (Londyn 1989), powieści Złoty eszelon (wyd. polskie 2001; wspólnie m.in. z W. Suworowem).

Polskie przekłady jej wierszy opublikowano w tomie Mój ty kraju znienawidzony i w Antologii wolnej literatury rosyjskiej (1992).