Czym jest poezja dziś? – Edward Pasewicz

Niezwykle ciekawy wieczór zapewnili słuchaczom uczestnicy drugiej edycji Pracowni Poetyckiej „Silesius”: poeci Piotr Matywiecki, Edward Pasewicz i Kira Pietrek oraz kuratorzy przedsięwzięcia – Anna Kałuża i Grzegorz Jankowicz.

Pracownia Poetycka Silesius to projekt artystyczny związany z przyznawaną przez Miasto Wrocław Nagrodą Poetycką Silesius. Anna Kałużajuror nagrody „Silesius” Grzegorz Jankowicz zaprosili nominowanych lub nagrodzonych w konkursie poetów do napisania i publicznego wygłoszenia wykładów pod wspólnym tytułem: „Czym jest poezja dziś?”

W odpowiedzi, zaproszeni twórcy przygotowali  przekorne, dowcipne i – jak się okazało – dość kłopotliwe  dla kuratorów  odpowiedzi. Co wywołało ożywioną dyskusję. Wszystkie wystąpienia niebawem ukażą się w publikacji, którą przygotowuje wrocławskie Wydawnictwo Warstwy. Aby zachęcić do jej lektury, prezentujemy wystąpienie Edwarda Pasewicza.

 

EDWARD PASEWICZ

 

Zabieganie o Uwagę

 

Knajpa, późny wieczór, zabieganie o uwagę nie ma już sensu, kanaliki chlorkowe u większości osób już nie pracują prawidłowo. Informacje zamazują się, gdzieś z okolic hipokampu a może nawet pnia mózgu, wyłaniają się zwierzęce cienie.

A może nie cienie?

Być może w tych niepoliczalnych strukturach neuronowych, powoli wykluwa się wiersz?  Jest niczym innym jak jakąś egzotyczną melodią, która w początkowym momencie zaskakuje a kiedy  pojawia się jej kontynuacja, przynosi czasami radość a częściej zdumienie.

Oczywiście, żeby pojawił się wers, musi być poeta, ażeby tenże się pojawił na świecie, musi nastąpić cały szereg zdarzeń.  Czy to mogłyby być hormony, opływające mózg płodu, rzeźbiące go jak morze klify? To jest ten moment kiedy zapadam się w sobie. Dwa piwa stabilizują organizm i jeszcze nie zakłócają działania tworu siatkowatego, tej nieomal pończochy, która odpowiedzialna jest za świadomość.

To dość groteskowy obraz i można się spokojnie uśmiechnąć, podsłuchując rozmowę przy sąsiednim stoliku, gdzie ona przekonuje jego, do kupna nowego mieszkania.  Niezbyt to poetyckie, ale ciąg skojarzeń, pończocha, twór siatkowaty, ocean, klify, jakoś niepokojąco zaczyna brzmieć. Mieszkanie to muszla, twierdza nie do zdobycia, równie tajemnicza jak  świadomość, która próbuje zbadać samą siebie. Trochę to jak wyciąganie się z bagna za włosy jedną ręką.  On nie kupi jej tego mieszkania. Cała mowa jego ciała na to wskazuje. Jej przymilanie się, dziecięcy ton głosu nic tu nie dadzą, bowiem widać, że już postanowił. Bramy się zamykają.

Komu potrzebna jest w takim razie praca jaką wykonujesz? Literat, brzmi doprawdy egzotycznie. A już poeta w szczególności.  Kilka kropli niewłaściwych hormonów (albo właściwych) i rodzisz się ze skazą nadwrażliwca, który z największą rozkoszą zjadłby świat i po przetrawieniu zostawił literaturę. Sploty okoliczności. Okropny termin. Podchodzę do niego nieufnie. Bo zakłada przypadek a odkąd rozglądam się po świecie, jakoś przypadkowości nie widzę.

Na pytanie czym jest poezja, a w szczególności poezja dzisiaj, odpowiada każdy poeta samemu sobie. No skoro jest, skoro nie zakatrupiły jej okropności wojen dwudziestego wieku , to istnieje najwyraźniej jakaś konieczność jej istnienia. Słowo konieczność też mnie niepokoi, jestem trochę, jak królik w drodze nad ocean, którego co chwilę paraliżują widoki. Ja to wiem, ale on tego jeszcze nie wie, że kiedy zawędruje nad  ocean, jego paraliż i strach będą  ostateczne. A jednak się tam wybiera.

Coraz więcej młodych, dobrze ubranych, pachnących ludzi. Coraz piękniej, ale mnie z mojego stolika w kącie sali, jest coraz trudniej odczuwać ich piękność. Cień Rilkego stanął nade mną i złośliwie powtarza, że „piękno jest tylko przerażenia początkiem. Więc po co piszesz wiersz, który w końcu wypełni każdą tkankę goryczą? Chciałoby się znać mechanizm. Wiedza o mechanizmie daje  przynajmniej pozór, że skoro znamy mechanizm, to możemy panować nad jego działaniem.

Barman rozmawiający z klientką. Jego oczy rozszerzają się, głos obniża, leje piwo o wiele wolniej i jest bardzo skupiony na zagadywaniu jej. Miesiąc temu, stracił dziewczynę, więc jego mózgowie nawysyłało sygnałów do wszelkich narządów, by ogary poszły w las. Będzie polowanie. Ale skąd się wzięły słowa? Dlaczego mówi także ciałem. Dlaczego koduje proste informacje w gestach, jakby język nie wystarczył. Po co mu aluzja, żarcik, a nawet metafora? Cały ten ruch, wszystkich jego języków, skierowany jest na uwagę. Ruch.  Ważne słowo, ale akurat rozleniwia. Natychmiast wywołuje u mnie  kabalistyczne skojarzenia. Hebrajskie ruach, powiązane z duszą i tylko dźwiękowo nawiązujące, do polskiego ruch. Ale jednak jest skojarzenie.

Grzyby. Pije piwo i pojawiają się grzyby, ale to dlatego, że pomyślałem o metabolizmie. Nie muszą się ruszać. Stoją w miejscu i przez tysiące a nawet setki tysięcy lat rozrastają się i rozrastają. Grzybnia przetworzy każdą substancję.   Jesteśmy potomkami organizmów, które postawiły na cudzożywność, grzyby też, ale one przyjęły wygodną strategię i nie muszą poruszać się w poszukiwaniu pokarmu.

To od razu przypomina mi o poezji, poezja jest w swej istocie jak najbardziej cudzożywna. Ileż zdań ukradłem, podsłuchując w setkach odwiedzanych knajp.  Gdyby wiedzieli, gdyby wiedzieli już siedziałbym za kratkami z paragrafem „ o własności intelektualnej” na karku.  Ale nie wiedzą.  Po co komu mózg? Po co system nerwowy, skoro można się bez niego obejść. Ale te organizmy, które w praoceanie poruszały się szybciej, zdobywały więcej pożywienia.  Mózg jest dobry dla przetrwania.  Początkowo prymitywne układy nerwowe rozrastały się, aż w końcu dotarliśmy do tego miejsca, siedzę nad piwem i rozmyślam nad neuronalnymi strukturami w moim mózgu.

Język także powstał z powodu ruch? I jaki język. Można nazwać zwierzęce odgłosy językiem? Pewnie tak. Podobno najbardziej skomplikowaną strukturę, jak mawiają naukowcy, ma język kaszalotów. Środowisko wodne i kształt ciała nie sprzyja temu, żeby u kaszalotów wykształciła się proza i książki w naszym rozumieniu. Ale poezja już tak. Poezja jest bardziej skompresowana. Poezje da się zapamiętać, bowiem jej podstawową funkcją  w zamierzchłej przeszłości była funkcja mnemotechniczna. Języka kaszalotów raczej nigdy nie pojmiemy, jakkolwiek w jego przypadku mowa nawet o dialektach, poszczególnych populacji. Byłyby to języki obce?  Istnienie  poezji zębowców jest tylko gdybaniem. Tak samo jak gdybaniem jest to czy Altanniki, budujące swoje gniazda i ozdabiające je w przemyślny sposób tworzą kulturę.  Coś je do tego skłania. Mechanizm.

Muszę zamówić kolejne piwo, to słowo jest tak ponure, że nie obędzie się bez procentów. Daniel, nalewa mi piwo. Rozmawia normalnie, nie ma rozszerzonych źrenic, a nalanie piwa zajmuje mu kilka sekund. Nie jestem i nie będę obiektem polowania.  Odkładam piwo, skręcam papierosa, ruchy palców, sprawne, przećwiczone. Wychodzę przed knajpę. Ulica Estery, jak zwykle zapełniona turystami.

Blondwłosi Szwedzi siedzą nieopodal i rozmawiają. Dobiegające od ich grupki dźwięki fascynują mnie. Podchodzę bliżej. Nie wiem co znaczą, ale brzmią jak poezja. Nie rozumiem znaczenia bo w tym wypadku słowa odkleiły się od niego. Jest to zabawne. Ich znaczenie znika tylko dla mnie, bo dla trzech blondynów są one ponaznaczane. Tylko ja w tej grupce odbieram ich rytmiczność i melodyczność.  Nie mam narzędzia ażeby je odczytać. Odczytać, następne słowo, zaciągam się papierosem, gaszę go i wracam.

Ten śpiewny epizod sprzed chwili zaczął mnie niepokoić. Coś w tym jest. Coś tracę. Ale co tracę? Dostęp do języka szwedzkiego? Gdybym go znał, wiedziałbym co mówią.  Gdyby planowali, na przykład jakąś zbrodnię, miałbym czas na ucieczkę.

Przegrałbym. Informacja, pamięć, obraz, rytm, metryka. Same składowe wiersza. Wiersz jest w pewnym sensie upakowany. Poszczególnym słowom, rytmom nadano znaczenie daleko wykraczające poza ich pierwotne funkcje.  W wierszu, każde słowo, zwrot, metafora, zdanie czy w końcu zwrotka, mają swoje coraz bardziej poszerzające się pola semantyczne.  Wrażliwy czytelnik jest w stanie to wszystko ogarnąć i błąkać się po jednym wierszu całymi latami.  Za tą sytuacją znowu jak sadzę czai się mechanizm. Ale jaki? Kulturowy? Biologiczny? Bezsilność w tym temacie jest obezwładniająca. Kolejny dowód dziwaczności sytuacji. Ciągle w procesie tworzenia. Jestem poetą a więc mój mózg cały czas pracuje na najwyższych obrotach. Tak jest coś zwierzęcego w tej sytuacji, ta pierwotna czujność, nie dać się zjeść, uciec przed niebezpieczeństwem, zdobyć pokarm wszelkimi sposobami.  A potem powstaje „to coś”, złożone z wersów, utrwalając w jednym błysku jakąś chwilę. Upakowany w kilka wersów wszechświat. Jak w kilku wierszach, Benna, Larkina, Rilkego, O`Hary i wielu innych.

Ale jak to się zaczęło. Skąd?  A co jeśli za taki stan rzeczy odpowiada biologia? Nośnikiem informacji są geny. To w nich upakowane jest DNA, złożone z aminokwasów. Mechanizm tutaj, mówię w uproszczeniu opiera się na odczytaniu wcześniej zakodowanej informacji. Dzięki temu otrzymujemy instrukcję jak zbudować dany organizm.

Czy wiersz jest kodem? Jak najbardziej.  Ale w takim układzie co jest zakodowane w wierszu? Pamięć i czas. Niektóre wiersze sprzed tysięcy lat, odczytane dzisiaj, nieomal przenoszą nas do „tamtego” czasu. Trwaj chwilo jesteś piękna.  Larkin, jak dla mnie, wciąż trwa w blasku wysokich okien.  Dlaczego poezji i literatury nic nie jest w stanie zniszczyć? W najbardziej nawet, jak mawiał Witkacy, zbydlęconych społeczeństwach i tak znajdzie się grupka wariatów, którzy będą kultywować pisanie wierszy? Może właśnie dlatego, że wiersz jest ukoronowaniem języka?

Wszystko co znamy na tym świecie jest w zasadzie zapisywaniem i odczytywaniem. Oczywiście nie mówię, że teza iż literatura jest faktem biologicznym, jest do udowodnienia naukowo. Nie. Nie sadzę nawet, że postawiłem to zagadnienie poprawnie. Jestem poetą i zadaję pytania. Myślę tylko, że coś jest na rzeczy.

W naturze mamy do czynienia  z  dyktatem „przydatności”. Cechy, rzeczy umiejętności pojawiają się różne, ale tylko te przydatne, mają szansę na przetrwanie i rozwój. Nie wiemy ile i jakie pojawiały się w toku ewolucji systemy komunikacji, przetrwał język. W języku pojawiła się literatura, a w niej forma wiersza i gdyby ta forma nie okazała się przydatna, chociażby ze względu na mnemotechnikę, nie przetrwałaby.  Wiersz okazał się skutecznym „nosicielem pamięci i czasu”. Jest to nam ludziom do czegoś niezbędne, wiemy to ponieważ wiersz trwa i będzie trwać.