Urszula Kozioł o rozpaczy i śmierci

Rzadko polecamy czasopisma jednak „letni” numer Więzi wart jest  lektury przynajmniej z dwóch powodów: nowych wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego i ciekawej rozmowy z Urszulą Kozioł. 

W tekście „Jedną rozmową jesteśmy” Anna Augustyniak pyta Urszulę Kozioł: „Istotnym składnikiem Pani poezji jest ubywanie rozłożone na wiele kartek, wiele wierszy, wiele wersów. Bo odchodzenie w chorobę, a potem śmierć to nie wszystko. Ubywanie odbywa się poprzez rozmowę bez głośnego słowa, pokazanie pustego fotela, „bezludne łoże” małżeńskie, palce już niesplecione nocą, wargi pobielałe z niecałowania na dobranoc… Opowiada o tym kobieta, ona odsłania w poezji ciało, które tęskni za ciałem ukochanego”.

Urszula Kozioł odpowiada: „Śmierć i rozpacz nie znają wstydu. One dzieją się. One mną się piszą. I nie obchodzi mnie, czy dzisiaj tak się pisze, czy nie. Powiedziałam kiedyś, że przestrzeń literatury to nie jest salon krawiecki, gdzie wspólnie się ustala, czy w tym roku będzie się nosić spódniczki dziesięć centymetrów nad kolano, czy za kolano. Co w tym roku „nosi się” w wierszu? Nadal mnie to nie obchodzi, bo mam swoją własną sprawę z moim duchem czasu i mam sprawę ze swoim losem: teraz, na odchodnym z tego świata, jedynie to mnie zajmuje”.

Urszula Kozioł, ur. 1931, poetka, autorka powieści i dramatów, redaktor „Odry”, opublikowała kilkanaście książek (również dla dzieci), ostatnio ukazał się tom poezji Wielka pauza (1996), wybór felietonów Osobnego sny i przypowieści (1997), wiersze W płynnym stanie oraz obszerny wybór wierszy w złotej serii PIW Stany nieoczywistości. Laureatka nagród m.in. Kościelskich (Genewa 1969), w ostatnim czasie – PEN Clubu (1998). Główna Śląska Nagroda Kulturalna Kraju Dolnej Saksonii (Hanower 1998) oraz nagroda Eichendorffa (Wangen 2002). W roku 2003 otrzymała doktorat honorowy Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka we Wrocławiu. Jej wiersze były tłumaczone m.in. na angielski, niemiecki, włoski, francuski, rosyjski, serbski, hiszpański, niderlandzki.