Epitafium Kronholda

„Epitafium dla Lucy” Jerzego Kronholda, które ukazało się w serii poetyckiej Zeszytów Literackich to „mocne i wyraziste wiersze, których siłą jest przede wszystkim skupienie na szczególe”.

Kronhold posiada niezwykłą zdolność „precyzyjnego opisu drobnych pozornie epizodów, skrótowość, jakby wywiedziona ze szkoły japońskiego haiku. Ta poezja – zdystansowana i emocjonalnie wyważona – przynosi nie tylko refleksję o przemijaniu, ale też skrupulatnie restauruje świat miniony, okres dzieciństwa i młodości, których wydarzenia i przeżycia nabierają po latach nowych znaczeń”.

Ewa Sonnenberg pisała o książce: „Epitafium dla Lucy” Jerzego Kronholda, w którym poeta podaje się za „stróża pokrzyw i skrzypów”, jakby mówił do jakiegoś „wiosennego deszczu”, przeżywając „intymne oświecenie” jest jak gest by rozpocząć sekretną rozmowę. Znaną jedynie poecie i uważnemu czytelnikowi jego poetyckich gestów.

Epitafium brzmi niekiedy jak intymny, wyciszony monolog, niekiedy monolog staje się dialogiem jakby z samym sobą, w którym tytuły wierszy są jak pytanie bez znaku zapytania, a wiersze odpowiedzią lub odwrotnie, tytuły są jak odpowiedź a wiersze jak niekończące się pytanie. Pomimo swoistej skrótowości wiersze przenikają do najważniejszej i najwrażliwszej przestrzeni każdego człowieka. Skrótowość i liryczna lapidarność wierszy jest sygnałem ścierania się współczesnego świata z dawnym światem, w którym istnieje „czułość dla rękawiczki mięty pióra sójki i twojej malinowej pomadki”. Malinowa pomadka jak „królewskie solo trąbki” wykonujące utwór „My Funny Valentine”. „Funny” jest tutaj jakby definicją wiersza, „Valentine” jakimś echem przywoływanej w tytule Lucy. Wiersze wydają się jakimiś fragmentami z rozbitego porcelanowego naczynia, które poeta próbuje znów powołać do bytu. Dalekie dźwięki muzycznego motywu „Valentine”, poezja która jest jak „zaproszenie do tańca” i Lucy która uczy za sprawą poety, że żyje się dzięki temu co utracone. I pomimo tego że temu zaproszeniu do tańca towarzyszy „sala balowa ogołoconego pałacu” , „ogołocenie”, „zrujnowanie”, „splądrowanie” sprawia że na tym opustoszonym i splądrowanym horyzoncie wiersz nabiera jakiejś dodatkowej wartości. Staje się tym, co potrafi ocalić, jest jak list z daleka, jak telegram z instrukcją jak przetrwać w tym niemym, pustym i obcym świecie. Wiersz jest jak religia intymności ujawnionej nadmiarem i brakiem. Zapowiedzią jakiejś nadziei słowa, odrodzenia w tym co jest pamięcią, powrotem do samego siebie, odtworzeniem zniszczonych wartości. Monolog pamięci z dyskursem teraźniejszego. Jakieś kiedyś w formie czytelnej całości istnieje w formie transkrypcji jakiegoś utworu, w którym przywołana w pamięci całość lub umowne wszystko rozpoznaje się w przekładanych na pojedyncze dźwięki i pauzy tego co doświadcza poeta. Jakby cykliczność świata przeobraziła się nie w motywy ale pojedyncze dźwięki – obrazy. Przywoływany utwór „My Funny Valentine” w relacji do „Epitafium dla Lucy” ujawnia przestrzeń pomiędzy, by ją oswoić trzeba ją nazwać, by ją zrozumieć trzeba znać metafory tego co współtworzy te dwa przeciwległe bieguny. W tej pustej niezamieszkanej przestrzeni pobrzmiewa motto tomiku

„Poezja to zaproszenie do tańca”, między życiem i śmiercią, między tym co utracone i tym co ocalone, poezja jest jedynie zaproszeniem, zrozumienie poezji jest jak taniec, poza choreografią tego co bywa przyczyną i tego co jest nieprzewidzianym skutkiem. Jak taniec poza sceną na otwartej przestrzeni. Taniec jest w tym tomiku lapidarny, jakby ruchy tancerza były na wysokości krętej drogi od miejsca wygnania słowa do miejsca jego narracji. Oszczędność gestów, skrótowość tytułów, lapidarność wierszy, kondensacja sensów. I pojedyncze słowa wyraziste jak wiersz, plastyczne jak obraz, ekspresyjne jak taniec. Słowa szukające samych siebie, słowa klucze: taniec, noc, buty. Taniec jest metaforą wiersza, noc jest metaforą obrazu, buty metaforą przebudzenia, owych przebłysków odnajdywania nieznanych dotąd rejonów poetyckich. Jak iluminacja w zwięzłych zdaniach egzystencjalnych. Każdy wiersz jest jak inicjał epifanii określanej spostrzegawczością poetycką lub wyobraźnią twórczą”.