Tłumaczka Siwczyka nagrodzona

Isabelle Macor-Filarska, tłumaczka i badaczka literatury polskiej, otrzymała Prix Horace 2015 za całokształt pracy translatorskiej oraz przekład tomu poezji Krzysztofa Siwczyka Ailleurs est aujourd’hui (Gdzie indziej jest teraz, polskie wydanie 2011).

Wyróżnienie przyznawane jest  tłumaczom za dokonania w dziedzinie przekładu poetyckiego na język francuski lub z języka francuskiego na inne języki.

Nagrodzony przekład wierszy Krzysztofa Siwczyka, tom Ailleurs est aujourd’hui, ukaże się wkrótce we Francji nakładem wydawnictwa Editions Grèges. Tłumaczenie tomu zostało dofinansowane z programu Translatorskiego Instytutu Książki ©POLAND.

Isabelle Macor-Filarska (ur. 1958) – tłumaczka, eseistka, autorka poezji i opowiadań. Obroniła pracę doktorską z literatury porównawczej na Uniwersytecie Sorbonne w 1993 r. Praca zatytułowana: Poezja polska i poezja francuska po II wojnie: dwa pojęcia rzeczywistości, wokół centralnej postaci Czesława Miłosza, została wydana przez Presses de l’Université de Lille III.Wykładowczyni języka francuskiego i literatury w międzynarodowej szkole Alliance Française de Paris, gdzie otworzyła literacki warsztat twórczy. Od wielu lat znawczyni i tłumaczka polskiej literatury, przede wszystkim poezji współczesnej. Do tej pory na język francuski przełożyła m.in. tomy wierszy Wisławy Szymborskiej, Ewy Lipskiej, Stanisława Grochowiaka, Haliny Poświatowskiej, Urszuli Kozioł oraz Krzysztofa Siwczyka.

My ze swej strony przypominamy kilka wierszy Krzysztofa Siwczyka po polsku

 

Letni deszcz

 

Chmury Chmury płyną żabką w kierunku nowego szpitala
położniczego Rytmicznie rodzą się kijanki kropel i
zaczynają ssać blaszane smoczki rynien Skalpele
samochodowych opon tną mokry wosk asfaltu
gubiąc za sobą kilwater który szybko ubywa Umiera

potrzeba bycia samemu Przez cały dzień chodzę i próbuję
zsynchronizować swój oddech z oddechami mijanych
Dusiłem się oddychając równo z przekwitającą czterdziestką
której rozpierdalak z boku sukienki sięgał do pośladka
Nie mogłem znaleźć wspólnego rytmu z akwizytorem
który wcisnął mi prospekt jakiegoś odkurzacza Umiera

potrzeba próbowania Przed domem zauważyłem że letni deszcz
wyprostował karuzele włosów na moich łydkach i
przykleił do ud bermudy Unieruchomiony patrzę na szlaczek
benzyny który przekreślił szary witraż kałuży Rzucam kapslem
Boję się że jakiś Bóg jak śmierdzący szlaczek rozpadł się tak

 

Za oknem

 

Mokry świt Deszcz plącze się w pnączach piorunochronów
zwisających wzdłuż krawędzi bloków Na parkingu
opatulony w czarny tropik garbus marznie
jedynie w wystające na zewnątrz zderzaki

Pomimo ciepłego mleka z miodem i grubego dresu
marzniesz Niepotrzebnie umyłeś wczoraj denaturatem meble
które teraz lśnią zimnem W tym pokoju już nie
zechce zagnieździć się żaden Bóg

Jakoś wszystko samo się zdezynfekowało jak
przed operacją która potwierdzi tylko fakt że nie
ma już co wycinać co uzupełniać i co ratować

Czy wolno mi jeszcze skorzystać z telefonu?

Wykręcasz numer który kiedyś był numerem pewnym Cisza
Słyszysz tylko drapanie swojego twardego zarostu o słuchawkę

Dookoła coraz głośniejsze drapanie niczego

 

Rozkład zabawek 

 

Drobne demonstracje natury bierzesz za dobry znak. Po nocy
rejon został fantastycznie rozprowadzony. Liche kości ptactwa, szlam i
kamienie degradują spektakl fałszerstw jak protestancka reforma.

A jeszcze wczoraj byłeś makabrycznie rozanielony.
Siebie kanonizowałeś od zaraz, podczas gdy przyszłość stanowili problematyczni
bliscy, których odsunąłeś na później z czystej troski o jutro,
jakie realizują wykwalifikowane zaświaty somatyki i modlitwy.

Rozkład zabawek i powrót do bystrych moralitetów jest całkiem na miejscu.
Lato i jego relikwie, podczas długich spacerów, wyglądają nad podziw komicznie.
Kiedyś w tobie spełnią się wszystkie pobożne życzenia.
Masz w ustach piasek, a w ręku łopatkę.

Dozgonne wyrazy wdzięczności, to jedyne, co wtedy pcha się na język,
chyba że zgodzisz się widzieć w tym świetle jakąś
zbawienną metodę.

 

Źródło: Instytut Książki