Marcin Sendecki – wiersze

Jutro we Wrocławiu tegoroczny laureat „Silesiusa” Marcin Sendecki będzie promował swój najnowszy tom wierszy  „Lamety”, który właśnie ukazał się nakładem Biura Literackiego. Publikujemy kilka utworów z tej książki

Spotkanie odbędzie się o godzinie 18.45, we Wrocławiu, w siedzibie „Biura Literackiego” w ramach pożegnalnej imprezy organizowanej przez tego wydawcę – „Port Literacki po godzinach – Finał” . Poeta wystąpi wraz z Jerzy Jarniewiczem i ubiegłorocznym laureatem „Silesiusa” Drakiem Foksem. Szczegółowy program tutaj.

Nowa książka Marcina Sendeckiego nie zawiedzie miłośników jego poezji. Z jednej strony jest to ten Sendecki, o którym swego czasu pisał Marcin Baran:  „ Będąc jednym z najzagorzalszych zwolenników wolności poezji od bezpośrednich obowiązków i uwikłań polityczno-społecznych, jest jednocześnie jednym z najczulszych, najuważniejszych i najsroższych obserwatorów degeneracji, jakie grożą mentalno-językowej tkance kulturowej”.

Nie oznacza to jednak, że i tym razem jego książka nie zaskakuje. Pisze o tym w swoim eseju na stronie „Biura Literackiego Andrzej Frączysty:

Lektura nowego tomiku Marcina Sendeckiego nastręcza wielorakich trudności, jak się wydaje, zamierzonych. Już samo motto zaczerpnięte z wiersza armeńskiego poety Awetika Issahakiana, opatrzone dodatkowo odautorskim komentarzem, niejako wskazuje drogę, jaką sam Sendecki obiera w Lametach. Wszelkie wydawnicze, edytorskie a także translatorskie peregrynacje wiersza Bingioł, z którego pochodzi cytowany wyimek, a także niemożność wyśledzenia jego „źródeł” (jak choćby podstawowych faktów dotyczących tego, kiedy i gdzie ów tekst powstał, jak de facto nazywał się jego autor etc.) wydają się stanowić rodzaj poetyckiej deklaracji Sendeckiego usiłującego umieścić własną twórczość w ramach takiej właśnie optyki. Nie o to jednak chodzi, by autor chciał abstrahować od historii czy szerokiego kontekstualnego tła, w którym zakorzenione jest każde pisanie, konstatuje on jednak, że źródła poezji giną w odmętach historii i „tym co zostaje” jest pewien ahistoryczny, do głębi ludzki przekaz – słowa napisane nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kiedy wciąż „znaczą”i tego ich nieprzemijającego „znaczenia”, konieczności jego wydzierania, wznawiania zdaje się bronić autor Lamet .

 

 

Tyle

 

  Pamięci Włodzimierza Wysockiego

 

Tyle stąd, a tyle

skądinąd. Ściśnij gąbkę,
aż wyżmiesz do cna.

 

Tyle serca, że starczy

na wynos. Tyle hary, że

i wejść się da.

 

Ćmok w fartuchu

za tridcat’ rublej

powie teraz, co było i jak.

 

Nie ma złego,

co nie wyjdzie ci

bokiem.

 

Po dobroci

połamią ci

kark.

 

Wąski tapczan

i mapa

na ścianie.

 

Parę szpilek,

które znaczą

szlak.

 

Tyle słońca

na schodach

przed zmrokiem.

 

Pora iść

pod Tagankę

na barszcz.

 

 

Trawa

 

Pamięci Jacka Kaczmarskiego  

 

Kostropate sanie pod cyrkułem

Kostropate śmieci pod Carrefourem

Zasmarkane sanie pod Carrefourem

 

Grab zagrabione, iskierka ulata

 

Potem

 

Połóż gmerk

 

 

Dni

 

Dni wyciskane z blistra.

Szkaplerz, ryngraf, plastron

Na machorkowych resorach.

 

Mieć wyjebane na wszystko jak psy z Valparaiso.

 

Dni składają się w sześcian.

Sześcianowi brak ścian.