Dziesiąta rocznica śmierci Ficowskiego

Jutro mija 10. rocznica śmierci Jerzego Ficowskiego. O wyborze jego wierszy „Lewe strony widoków” (WBPiCAK) pisaliśmy w zeszłym roku kilkakrotnie. Dzisiaj przypominamy książkę do której posłowie napisał Piotr Sommer, publikujemy także fragmenty eseju Ficowskiego o Papuszy. 

„Lewe strony widoków” to książka wybitna, która jak się zdaje się, nie została należycie opisana przez krytykę. A przecież to świetna okazja, żeby na nowo, po latach, odkryć wiersze Ficowskiego, zobaczyć je na tle współczesnej twórczości. O przekrojowe (naprawdę ambitne) analizy pokusiło się niewielu.

Ciekawie w „dwutygodniku” pisał o twórczości Ficowskiego Maciej Woźniak: „ „Lewe strony widoków” to najpełniejszy do tej pory zbiór wierszy Ficowskiego. Nad poprzednimi wydaniami wierszy zebranych – wydanym przez Fundację Pogranicze „Wszystko to, czego nie wiem” (też w wyborze i z posłowiem Piotra Sommera) oraz PIW-owską „Gorączką rzeczy” (w szacownej „złotej serii” polskich klasyków) – ma tę przewagę, że ukazuje się po śmierci autora, więc doprowadza rzecz całą do końca. Otwieramy zatem solidną, ponadczterystustronicową księgę i cóż widzimy? Przede wszystkim widzimy poetę w ruchu – nie krążącego na uwięzi stylu czy dykcji (w pierwszych tomach daje się wyczuć wpływ Tuwima lub takiego poważniejszego Gałczyńskiego, potem już tylko sąsiedztwo, raz Białoszewskiego, innym razem Nowaka, czasem, w porywach paradoksu, nawet Karpowicza), ani nie umocowanego w żadnym określonym światopoglądzie. Widzimy poetę bezceremonialnie mieszającego realność z mitosferą, naruszającego hierarchie ważności czy „prawdziwości”, nie wspinającego się na palce moralizowania, tylko pochylonego nad membraną w uchu. Poetę przewrotnie ufnego i skromnego wyjątkowo hojnie”.

Sam Sommer zaś tak pisał w posłowiu o swojej fascynacji poezją Ficowskiego: „Czy umiałbym dziś zwięźle odtworzyć jak to się stało, że rozpoznałem w Jerzym Ficowskim mistrza i czy taki detal może być komuś przydatny, nie wiem. Intuicję na temat jego wierszy musiały mi podpowiadać jakieś konkretne rzeczy, i choć na początku czytałem je całkiem bałaganiarsko, niektóre stały się pamiętne od razu, poniekąd instynktownie, podczas pierwszej lektury. Co konkretnie zwróciło moją uwagę, mogę się dziś tylko domyślać, pewności nie mam”.

Jerzy Ficowski (1924-2006 ) zadebiutował tomem wierszy „Ołowiani żołnierze” (1948), po którym ukazało się około dwudziestu dalszych, m.in. „Moje strony świata” (1957), „Makowskie bajki” (1959), „Amulety i definicje” (1960), „Pismo obrazkowe” (1962), „Ptak poza ptakiem” (1969), „Odczytanie popiołów” (1979), „Gryps” (1979), „Errata” (1981), „Śmierć jednorożca” (1981), „Inicjał” (1994), „Zawczas z poniewczasem” (2004), „Pantareja” (2006). Opublikował wiele zbiorów wierszy dla dzieci, kilka zróżnicowanych gatunkowo książek prozatorskich, m.in. „Czekanie na sen psa” (1970) i „Bajędy z augustowskich lasów” (1998). Zajmował się m.in. Brunonem Schulzem i Witoldem Wojtkiewiczem, polskimi Cyganami i polskimi Żydami, a każde z tych zainteresowań przyniosło bogaty plon książkowy – eseistyczny i przekładowy. Przekładał rosyjskie wiersze Leśmiana, wiersze Lorki, Papuszy i ludową poezję rumuńską. Jego najważniejsze tłumaczenia poetyckie przynosi tom „Mistrz Manole i inne przekłady” (2004). Był laureatem wielu nagród. W 1999 roku Fundacja Pogranicze w Sejnach przyznała mu tytuł Człowiek Pogranicza.

* * *

Oto fragment eseju Jerzego Ficowskiego o Papuszy:

„Data urodzenia Papuszy nie jest dokładnie znana i sama poetka nie była pewna roku swych narodzin. Przed laty podawała rok 1909, ale w dokumentach figuruje dzień 30 maja 1910 roku, a także – 17 stycznia 1908. W tym pokoleniu Cyganów polskich umiejętność czytania i pisania jest wyjątkiem. Tradycje muzyczne grupy Cyganów, w której skład weszła Papusza poślubiwszy Dionizego Wajsa, harfiarza, wpłynęły z pewnością na jej bliższe zainte- resowanie się pieśnią cygańską, umożliwiły poetyckie snucie do wtóru muzyki. Rozkwit jej twórczości nastąpił ok. 1950 roku – tuż po porzuceniu wędrówek, w przełomowym dla pol- skich Cyganów czasie, w porze narastania ich wielkiego dramatu. Jest Papusza rzecznikiem i uczestnikiem tego dramatu, a jej pieśń – jedynym jego artystycznym świadectwem. Żegnając w swych wierszach wędrówki a jednocześnie minioną młodość – stała się piewcą losów całe- go swego ludu, wyrazicielką jego powszechnych przywiązań, nawyków i tęsknot. Tęsknota za tym, co utracone – spiritus movens nie tylko jej twórczości – nie jest tu uczuciem jednost- kowym, odosobnionym, ale dzielonym ze wszystkimi braćmi w cygańszczyźnie. Nie zapła- cili owi bracia poetce wdzięcznością za to wspólnictwo. Jako rzekoma „zdrajczyni” stanęła pod pręgierzem cygańskiej opinii, zarzucającej jej kolaborację z niecygańskim środowiskiem. Zamilkła na siedemnaście lat, aby pod koniec lat sześćdziesiątych odezwać się kilkoma pięk- nymi wierszami po raz ostatni. Odtąd, skrzywdzona przez swoich i schorowana, milczała do końca; zmarła 8 lutego 1987 roku.

Papier i pióro dopomogły Papuszy do utrwalenia w wierszu bogatszych treści niż udźwignąć zdołała niepisana pieśń ludowa. Zapis umożliwił powtarzanie utworu, choćby się już ulotnił z pamięci autorki. Mogła Papusza dopuścić do głosu wiele spraw, które nie znajdo- wały dotychczas pełniejszego wyrazu w cygańskiej poezji ludowej, pozwoliła sobie nieraz na bardziej złożony wątek, głębszą refleksję, na rozlewniejszy nurt wiersza. Zarazem jednak utwory Papuszy nie mogły doskonalić się jak pieśni ludowe przez trwały obieg, wielokrotne wykonywanie, które koryguje, dodaje czasem nowe elementy, a odrzuca zbyteczne, te które nie wytrzymały próby powszechnego śpiewania. Pieśni Papuszy – przetłumaczone i wydane dwukrotnie – to cały dorobek poetki: niespełna 30 dłuższych i krótszych wierszy.

Jednym z pierwszych zapisanych utworów Papuszy jest „Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona”, dedykowana Julianowi Tuwimowi i wysoko przezeń oceniona. Jest to utrzymana w tonie ostatecznych pożegnań próba wskrzeszenia w słowach minionej wędrowno-leśnej przeszłości.

… Ogień kocham jak serce własne. Wiatry mocne i małe
wykołysały cygańską dziewczynę i w świat pognały ją daleko. Deszcze obmywały mi łzy,

słońce – złoty cygański ojciec – ciało mi ogrzewał
i pięknie mi osmalił serce…

… koń cygański rży,
obcych budzi,
cygańskie serca raduje. Wiewiórka na cygańskiej budzie gryzie orzechy…

Oj, jak pięknie żyć, słyszeć to wszystko! Oj, jak pięknie widzieć to wszystko!…

Oj, jak pięknie żyć,
nocami chodzić nad rzekę, ryby chłodne jak zimna woda chwytać w ręce…

Na niebie kura z kurczętami
i cygański wóz.
Całą przyszłość cygańską wróżą, a srebrny księżycuszek

ojciec pradziadów z Indii
światło nam daje,
dzieciom w namiocie się przypatruje, przyświeca Cygance
żeby dobrze przewinęła dzieciątko…

Nikt mnie nie rozumie, tylko lasy i rzeki.

To, o czym mówię,
wszystko, wszystko już dawno minęło, wszystko, wszystko ze sobą wzięło –
i tamte lata młode.

Powyższe fragmenty dają wyobrażenie o całości. Nikt mnie nie rozumie, tylko lasy i rzeki – pisze Papusza i nie jest to tylko figura poetycka. Wśród ostatnich wierszy poetki są dwa, w których powracają owi powiernicy – Las i Rzeka – i stanowią trwałe odniesienie tęsknot za utraconym, więcej: żywioł pokrewny, Coś, w czego istocie przetrwała cygańszczyzna, choć nieobecna już nad tamtymi brzegami i w tamtych gęstwinach. Las, ojciec i nauczyciel Cyga- nów, który porzucił swe dzieci; rzeka, która nie spotyka już swoich wędrownych sąsiadów, ale – ich zwyczajem – sama wędruje:

Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze!
Ty mnie wychowałeś,
ty mnie porzuciłeś.
Liście twoje drżą
i ja drżę jak one,
ty śpiewasz i ja śpiewam, śmiejesz się i ja się śmieję, ty nie zapomniałeś
i ja cię pamiętam.
O, Boże, dokąd iść?
Co robić, skąd brać
bajki i pieśni?
Do lasu nie chodzę,
rzeki nie spotykam.
Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze!

Już dawno przeminęła pora Cyganów, którzy wędrowali. A ja ich widzę,
są bystrzy jak woda

mocna, przejrzysta.
Można ją słyszeć
wędrującą,
jak przemówić pragnie.
Ale, biedna, nie zna żadnej mowy prócz srebrnego pluskania i szumu. Tylko koń, co na trawie się pasie, słucha i szum jej rozumie.

Ale woda nie ogląda się za nim, ucieka, dalej odbiega,
gdzie oczy jej nie zobaczą, woda, która wędruje.”

Papusza była pierwszą świadomą poetką cygańską w Polsce. Z jej „odkryciem”, a potem wylansowaniem jako twórczyni związane są nazwiska dwóch polskich poetów. Okoliczności tak się złożyły, że ta Cyganka o szczególnej wrażliwości spotkała na drodze swej wędrówki młodego poetę Jerzego Ficowskiego, którego jej pieśni (gila) zauroczyły. Drugi szczęśliwy przypadek to zainteresowanie się cygańskimi utworami przełożonymi przez Ficowskiego, przez jednego z najwybitniejszych polskich poetów – Juliana Tuwima (1894-1953), który spowodował opublikowanie jej pierwszych wierszy.

Zachowana spuścizna literacka Papuszy niej jest imponująca, to zaledwie około 40 utworów przez nią własnoręcznie zapisanych. Pozostawiła ona ponadto sporo przez siebie napisanych tekstów zawierających opis jej cygańskiego życia. Przy tym swoje utwory Papusza pisała po cygańsku, zaś opisy życia, a także listy – po polsku.

Z twórczością Papuszy nierozerwalnie związana jest postać wymienionego już wyżej Jerzego  Ficowskiego. Bez niego – nie byłoby zjawiska literackiego, któremu na imię Papusza. Jerzy Ficowski, to znany poeta i literat, ale przede wszystkim jest on wybitnym znawcą Cyganów. Bez jego opracowań, badań, publikacji – polska cyganologia byłaby niezwykle uboga. Zadebiutował w 1953 r. książką „Cyganie polscy”, w której zawarł ogromny materiał zebrany podczas spotkań i wędrówek, jakie odbył z Cyganami na przełomie lat 40. i 50.  W roku 1949 trafił do taboru Dionizego Wajsa, w którym poznał fascynującą, dojrzałą już kobietę (miała około 40 lat) – żonę Dionizego, Papuszę. Papusza – to w dialekcie Cyganów Polska Roma – Lalka. Tak nazwano kiedyś małą Cygankę, której na chrzcie nadano polskie imię Bronia (Bronisława), a która pod  swym cygańskim imieniem znana dziś jest w polskich encyklopediach i wielu leksykonach światowych.

W swoim życiorysie Papusza tak pisała: Tatuś z Warmijaków i z Berników, mama z galicyjskich Cyganów. Z ojca lepsza rodzina. Ojca dobrze nie pamiętam, miałam 5 lat, jak umarł mi na Syberii. Mama wyszła za mąż po ośmiu latach za Wajsa Jana.

Tabor, w którym Papusza urodziła się i wychowała, wędrował po terenach Podola, Wołynia i w okolicy Wilna. W dokumentach Papusza  podawała, iż urodziła się w Lublinie, kiedy indziej, że w Grodnie. Ale czy to była prawda? Datę urodzin podawała niekiedy na rok 1909. W oficjalnych dokumentach odnotowane są też daty: 17 sierpnia 1908 r. i 30 maja 1910 r. Takie rozbieżności są symptomatyczne dla koczowników z tych czasów. Bowiem dokumenty „wyrabiało” się wtedy, kiedy tego wymagały okoliczności, daty podawano z pamięci, takie które się wydać mogły prawdopodobnymi. A przy następnych urzędowych sytuacjach nie zawsze pamiętano podane wcześniej informacje.