Czas na debiut

Gala Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius 2017 już w najbliższą sobotę (transmisja na żywo na naszej stronie internetowej), przypomnieliśmy Laureata za całokształt pracy twórczej – Andrzeja Sosnowskiego, Autorów nominowanych w kategorii Książka Roku. Teraz czas na Debiuty (trzy nominacje): 

Radosław Jurczak Pamięć zewnętrzna. Dom Literatury w Łodzi, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi/Tłocznia Wydawnicza Ach Jo Kraków, 2016.

Radosław Jurczak – ur. 1995 r, poeta. Laureat konkursu im. Jacka Bierezina, finalista Połowu. Publikował m.in. w „Arteriach”, „Inter-„, „Wakacie”, „#Nośniku Rozdzielczości Chleba”. Studiuje filozofię, kognitywistykę i matematykę w ranach MISH UW. Mieszka w Łomiankach.

O książce pisała Maja Staśko: „Radosław Jurczak ma w poezji podobne wyczucie czasu i rytmu zdarzeń jak Michel Houellebecq w prozie. Różnica jest taka, że nie jest starym mizoginem. I trochę za bardzo lubi Miłosza.”

Robert Rybicki: „Motorem napędowym zbioru „Pamięć zewnętrzna” wydaje się być nakładanie się rzeczywistości: i w warstwie językowej, i w warstwie świata przedstawionego; ingerencja „wirtualnego“ w „realne“, (właściwie „wirtualne“ wypiera tu „realne“ z jaźni [uwaga! chodzę po polu minowym na grząskim terenie!]) jest o wiele silniejsza niż na przykład w tomie „[beep] Generation” Tomasza Bąka, bowiem Bąk bardziej rozprawia się ze światem mediów, przedrzeźniając go, wsysając śnieżycę informacyjną w swoją maszynkę ironii, taką „zniszczarkę ironii“, a Jurczak z kolei raczej pływa jak płetwonurek po „symulakrach“, w oceanie z „symulakrów“ – to już nie jest wsysanie do wiersza jak do odkurzacza, to jest wejście do krainy wiersza jak do gry komputerowej na VR-ach, stąd (prawdopodobnie) przywołana interaktywność. Można powiedzieć, że w wypadku Bąka, Jurczaka i wspomnianego wcześniej Podgórniego tradycyjne metody krytycznoliterackie ulegają dezaktualizacji, rodzi się potrzeba stworzenia całkowicie innej krytyki, która zagarnie „świat wirtualny“ w swoje „podwoje“, bowiem ta, którą mamy, i którą sam reprezentuję, nie idzie równolegle z doświadczeniami młodszych poetów i poetek. To już nowa generacja, nie sampli, ale loopów; to jest po prostu inny sprzęt, który poszerza percepcję i akceleruje lirykę. To już nie są drugs, to są nowe technologie (patrz: dziennikarstwo danych, data journalism) – poezję można wygenerować w komputerowych laboratoriach za pomocą artificial IQ”.

Damian Kowal, Najmniejsze przeboje z Tristan da Cunha (Dom Literatury w Łodzi/ Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Łódź).

O książce pisała Magda Gałkowska: „Długo zastanawiałam się skąd taki tytuł dla debiutanckiego tomu wierszy i czy nie jest jednak zbyt ryzykowny i nie „ustawia” recepcji. Obawiałam się, czy autor sam swoich wierszy w ten sposób nie skazuje na – z góry założoną – hermetyczność. Po kilkukrotnej lekturze z ulgą stwierdzam: nie. Obszar poetyckich zainteresowań Damiana Kowala wydaje się ograniczać do ściśle określonej przestrzeni, a jednak zostawia czytelnikowi „furtki”, dzięki którym bardzo łatwo i szybko możemy tę przestrzeń opuścić, ale tu pojawia się pytanie dokąd iść? Dokąd iść, skoro Kowal konstruuje swoje wiersze dokładnie z tego, co nas otacza? Czy ucieczka jest w ogóle możliwa? I pojawia się jeszcze jedno pytanie: po co uciekać? Sporo tych pytań, jak na jeden tom wierszy. Sporo w tym tomie również kontrastów”. (Szafa)

„Damian Kowal pochodzi z Legnicy. Tu się urodził i wychował. Obecnie mieszka i pracuje we Wrocławiu. O sobie mówi: „Urodziłem się w 1990 roku i od tamtej pory jestem gdzieś pomiędzy. Największe osiągnięcie – zajęcie pierwszego miejsca w konkursie wiedzy o Legnicy. Lubię koty, kawę, śmiać z ludzi i słuchać rozmów w autobusach. Marzę o domku na północy Norwegii i pierwszym wydaniu „Unknown Pleasures” na winylu. Wierzę, że w końcu wyjdzie druga płyta The Avalanches. Mam nadzieję, że zrozumiem kiedyś mechanikę kwantową”. (kulturalia.lca.pl)

Joanna Żabnicka „Ogrodnicy z Marly” (WBPiCAK). 

Żabnicka publikowała m. in. w „Arteriach”, „Czasie Kultury”, „Dwutygodniku.com”, „Tygodniku Powszechnym”, „Wakacie”, „Zeszytach Poetyckich” oraz w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2011, w którym mieści się jej arkusz Tymczasem. Pomysłodawczyni i prowadząca spotkania z cyklu Poezja naStanie w jednej z poznańskich księgarń.

W rozmowie z Moniką Nawrocką-Leśnik (kulturapoznan.pl) Żabnicka mówiła o swoich mistrzach: „Uciekam od pojęcia mistrza, bo jeżeli go sobie wybierasz, to zakładasz równocześnie, że już lepiej niż on czy ona nie można. To ogranicza. Jednym z moich pierwszych wzorców był Roman Honet. Teraz zachwyca mnie nadal, ale nie traktuję już jego twórczości tak piedestalnie. Ale lubię też Grochowiaka, Nerudę… Trudno wymienić wszystkich z nazwiska, więc łatwiej będzie jeśli opowiem co mnie interesuje w poezji, czyli na przykład wszystkie te nieoczywistości-rzeczywistości, które poszczególni poeci potrafili dostrzec. Grochowiak np. w jednym ze swoich wierszy mówi o „medalionach śpiących dzieci”. I to jest dla mnie taki emblemat dostrzegania czegoś więcej – w tym przypadku śmierci, spokoju, ale też szczególnego napięcia pomiędzy przedmiotem a człowiekiem.

Wydaje mi się, że dużo zostaje we mnie z poezji (i literatury w ogólności), nad którą pracowałam, np. pisząc prace dyplomowe. W swojej magisterce zajmowałam się poezją Andrzeja Niewiadomskiego, w której szukałam sytuacji dramatycznych. Po tym twórcy akurat „odziedziczyłam” średnik. Lubię go używać tak samo jak on, to mój ulubiony znak interpunkcyjny, poezja jest jak zbieractwo”.