„Piłka Celana”… i wiersze Martyny Buliżańskiej

O  książce Martyny Buliżańskiej, nominowanej do Silesiusa w kategorii „Debiut”  pisze Piotr Kępiński

Piotr Kępiński

 Piłka Celana

„moja jest ta ziemia” Martyny Buliżańskiej to rzecz nieoczywista i niepoddająca się łatwej interpretacji. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to poezja niedefiniowalna, pozostająca gdzieś na uboczu słowa. To odbijająca się od Paula Celana piłka, która wiruje w powietrzu.

To naznaczona słowami, bo inaczej nie można, wirująca w powietrzu emocja, która szuka właśnie swojego mianownika, swojej jedynej frazy, bowiem na razie znalezienie jej nie jest możliwe.

Pojawiające się w tych wierszach historyczne (?) słowa-wytrychy, które mają naprowadzić nas na trop, kluczą między znaczeniami, by zostawić nas w polu z przedostatnim znaczeniem, jakby tego ostatniego zabrakło. Jakby zabrakło sił albo czasu. Wyczerpanie, niedomówienie, niezbyt dokładne objaśnienie – to buduje atmosferę tych wierszy i niewątpliwie sprawia, że czytelnik – chociaż błądzi – podąża wzrokiem za tą piłką Celana.

Ta poezja dopiero nabiera rozpędu. Szuka swojego słowa i znaczenia. Na razie mamy zatem – całość, której chciałaby dotknąć. Za chwilę mniemam zobaczymy część, z której owa całość się składa.

(fragment eseju, który pierwotnie ukazał się na stronie portalu Biura Literackiego – www.biuroliterackie.pl)

Dwa wiersze z tomu Martyny Buliżańskiej

Spektakl I: Ukoronowanie

Wielkie neony: czerwone elektryczne tarcze i wiązka światła cienka jak papier, pytają: kiedy przestanę jeść dni jak jabłka? Śledzę krągłe palce stu podzielnych cząstek chłopców-

-każdy chce być dzielnym Stirlitzem uwodzonym pokornie marszem polonia śpiewającym ciężko: jeśli słonie idą na północ, to wołki zbożowe podążą ich śladem.

 

Święto małża; odchodzenie

I.  Ryba w wodzie, nóż w wodzie. Przy obiedzie mówimy o wojnie hej Zuzanko,

    domy odkryte i dziad niemy kradnie ze świnek-skarbonek.

bezwiednie dotykam wnętrza uda; tu był rak, zanim zamknąłeś drzwi.

 

II. Siedzimy na pomoście, skąd ten z niemieckim nazwiskiem pluje do wody.

rzyga kobita na ulycy i tak jesteś prochem, niczym. Podajesz mi zimne kurze skrzydełka;

masz pewność, że tylko drapałam

 

u progu Marii. To na jej sznurkach wiszą moje czarne swetry rozpinane.