100 wierszy polskich

Ukazała się przygotowana przez Artura Bursztę z okazji dwudziestolecia Portu Literackiego antologia 100 wierszy polskich stosownej długości, w której znalazły się utwory 44, gości festiwalu w Legnicy i we Wrocławiu.

Książka jest niewątpliwie warta uwagi dla każdego, kto zaczyna swoją przygodę z najnowszą polską poezją. Nie pokazuje ona oczywiście pełnej palety najciekawszych zjawisk ale czytelnik znajdzie w niej wiersze większości znaczących poetów różnych pokoleń, reprezentujących różne stylistyki. Od najwybitniejszych klasyków, jak Tadeusz Różewicza, Krystyna Miłobędzka, Ryszard Krynicki czy Urszula Kozioł, przez gwiazdy średniego pokolenia, po”biurowych” debiutantów oraz rockmanów – Lecha Janerkę i Krzysztofa ( Grabaża) Grabowskiego.

Artur Burszta w posłowiu do antologii tak określa zasady, którymi kierował się przy jej układaniu: czterdziestu czterech autorów, sto wierszy, które jako pierwodruki i wznowienia ukazały się w książkach i publikacjach Fortu i Portu Literackiego oraz przynajmniej dwa festiwalowe wydarzenia z udziałem poety.

W książce znalazły się wiersze takich autorów jak:  Marcin Baran, Justyna Bargielska, Wojciech Bonowicz, Jacek Dehnel, Sławomir Elsner, Julia Fiedorczuk, Darek Foks, Konrad Góra, Krzysztof (Grabaż) Grabowski, Mariusz Grzebalski, Jacek Gutorow, Roman Honet, Lech Janerka, Jerzy Jarniewicz, Łukasz Jarosz, Krzysztof Jaworski, Bogusław Kierc, Urszula Kozioł, Ryszard Krynicki, Zbigniew Machej, Tomasz Majeran, Bartłomiej Majzel, Piotr Matywiecki, Krystyna Miłobędzka, Joanna Mueller, Edward Pasewicz, Tadeusz Pióro, Anna Podczaszy, Marta Podgórnik, Jacek Podsiadło, Tadeusz Różewicz, Marcin Sendecki, Krzysztof Siwczyk, Szymon Słomczyński, Andrzej Sosnowski, Dariusz Sośnicki, Dariusz Suska, Julia Szychowiak, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Adam Wiedemann, Grzegorz Wróblewski, Bohdan Zadura, Filip Zawada, Adam Zdrodowski.

Wiersze różne stylistycznie i tematycznie. Od krotochwilnych po najbardziej poważne. Od żartów środowiskowych po teksty metafizyczne.

Finałowy wieczór 20. Portu Literackiego, który odbędzie się w dniach 24-26 kwietnia, poświęcony będzie właśnie 100 wierszom polskim stosownej długości. W jego trakcie na scenie zaprezentują się autorzy zaproszeni do współtworzenia antologii.

Dla leniwych poetyckie streszczenie antologii autorstwa Macieja Roberta z komentarzem:

 

100 WIERSZY POLSKICH STOSOWNEJ DŁUGOŚCI. POCZĄTKI (MASHUP)

 

Oto opowieść na prostych linijkach.

Szliśmy we trzech, Henryk Bereza, mój syn i ja
Dosięgło nas milczenie
jak delikatny zapach pączków.
Zrzuciliśmy ubrania
i zaczęliśmy się kochać tak rewolucyjnie,
że zadrżał gmach banku narodowego.

Chciałbym powiedzieć że
Pali się we mnie dawne pożądanie,
moje serce zna milion pieśni niespełnionych żądz
…i widziałem dni pełne wycieńczenia które gnały przez ocean.
Pokażę ci miłość w jednej garści gwiazd
Zapewne nie jest strategią przetrwania,
ani sposobem na życie
Tak szczerze, to myślę, że nie wiesz, czym jest tęsknota
znów cię przelękło to, co utajone?

Codziennie rano budzę się z nadzieją,
że to właśnie dzisiaj zadzwonisz i powiesz
raz tylko byłam szczęśliwa w miłości ale źle się skończyło
Co minęło, drażni jak za krótki rękaw
Nie miej mi za złe, że nie piszę,
lecz jak tu pisać w taką ciszę?

zjawiasz się tam, gdzie byłaś
w moich oczach – wszędzie
Mam pisać „ty” czy „pani”?
Mario,
nie urodziła się i nie urodzi poetka większa od Ciebie!

Moja córeczka, dotąd nieomylna,
uczy się czytać i pisać
„Więc znaczę tylko tyle. Tak mało”. Dziewczyna odkłada
podręcznik anatomii do płóciennej torby
Język, to dzikie mięso, które rośnie w ranie
Ekstrawagancja, z jaką infekcja wdała się
w półmrok jamy ustnej i nie daje
dojść do słowa, skazując go na migi

pilot mig-a zwycięża gdy samotnie leci
w pisarstwie nie ma miejsca dla męża i dzieci
halo halo mówi Dusio

Kiedy miałem pięć lat zobaczyłem przyrodzenie taty
Kładąc Dawidowi pod poduszkę prezenty
Czy mnie potępisz, śpiący między szynami
liściu łopianu
Moi koledzy od nogi lubili zabijać jaskółki

Chłopaki, legendarny Carlos
żyje.
Ten człowiek, który we mnie mieszka,
jest obrażony i blady
włożyłem mu na drogę
jego rogowe szkiełka

przyszli żeby zobaczyć poetę
i co zobaczyli?
Zamknięty w sobie, chodzę
ze spuszczoną głową
Dzisiaj w mej głowie zabili mi Kennedy’ego
Bardzo mądry człowiek. I jak on,
skubany, cuda kombinował.
Łatwo się zabijało, jakby się śniło.

A teraz jutro
budzi się rześkie,
choć na lekkim kacu
Piątek
Paweł jest już po czterech piwach i setce.
Foks strzyże Jaworskiego
Tadzik dzwoni z Madrytu, mówi
że nie ogląda już polskich filmów

Piątek, 2 czerwca: Aktiv Vergesslichkeit i Gelassenheit. Idziemy
z Kubą na jedno piwo do baru
Najpierw obserwujemy ważki i kolorowe motyle
Perkalik nieba z falbankami chmurek
Wszystko teraz takie słynne i świetne
na tym słynnym i świetnym świecie.

Jest noc i tak niespodzianie przychodzi ci z pomocą
ten sklepik stojący przy pętli
wyłożono tu wszystko co miano
Szamba wykładano marmurami
W namacalne ziarenko rozkoszy
tu leż tu jest twoje miejsce
i nie powiadaj że nikt cię nie chce

Dzień, który się nam zacznie, kończy się już
tam, na Pacyfiku
Kobiety na falach wynajmują
do swoich akcji krążownik „Aurora”
Jej powietrze jest klarowane dłutem, to Polska
Chciała zobaczyć swoją twarz odbitą w morzu.
teraz Polska płaci za dolara więcej chociaż wszyscy inni
płacą mniej
Niech minister spraw wewnętrznych wydupczy ministra spraw zagranicznych

Niech ci się nie śni koszmar.
Moja żona jest jak Buster Keaton, trudno
ją do czegoś porównać kiedy się nie uśmiecha.
Kto przeprowadzi mnie przez lód
i nocą ujmie mnie za rękę

Zaczęli sezon grzewczy – na parterze wisi
stosowna kartka.
Wchodzą, wychodzą. Sprawdzają mieszkanie.
Ktoś od niechcenia napiera na poręcz
w sąsiednim pokoju umiera moja matka
Kiedyś te domy przejdzie wiatr

przyszła śmierć do naszego miasteczka
ale inna od tej jaką widzieliśmy
Jesień w kościele Jeszcze nie grzeją Zimno
ŻYJESZ BEZ BOGA BO NIE MA TU BOGA
Boga nie ma ale będzie

A było tak, że twoja śmierć usiadła w moim cieniu,
żeby się o mnie oprzeć, odetchnąć moimi myślami.
Nazywałem się Latos. Tej środy, jak każdego
dnia kwadrans po ósmej, jechałem
samochodem do pracy.
Sto sześćdziesiąt na czwórce, bo więcej nie pójdzie.
Wiedziałem: chcesz jechać w poniedziałek,
pojedź kiedy indziej
Tysiąc zbędnych kaw, jedna trafna i osiągasz spokój
To straszne być przy tym gdy umarłemu
obcinają paznokcie myją twarz
przyrodzenie.
Jaki brud, taki ług

największym wydarzeniem
w życiu człowieka
Będzie święto, nagłe i podniosłe, pełne
słońca i błyszczących butów.
Dziewczynka z zapałkami wybiera się w daleką podróż
podróż pośmiertna ma naturę fali
i zapach ziół, pamiątek odsłoniętych w blasku
dawno minionych oczu, ogrodów
Ona ma swoje ogrody
I własną białą miłość.
Przychodzi tu często, nad rozlewisko
staw? nie
studnia?
woda podobna do doliny
dolina podobna do wody

stoję na moście
jesień już Panie a ja nie mam domu
łąki wam oddaję i rzeki wam powierzę
Najpierw jestem reducentem pamięci
Jakże spóźniony wypływam na wielkie oceany
Mówienie tłumaczy nas z ciszy pozostałych
Nie da się mówić. Ostatnia bezdeszczowa kropla.

Ostatnio już tylko pojedyncze zdania.
Mogą się przydać w dobie kryzysu
A myślałem, że moja miłość
do napisów na grzbietach książek
nigdy nie wygaśnie

Wiersz jest poważny
Wiersz jest niepoważny
Wiersz traci pamięć za rogiem ulicy

Krzyknąłem kiedyś
słowa są ważne

hijbe szynczok lijbe dyzze

słowa zostały zużyte

kurtyna

 

Komentarz:

Proszę nie sugerować się tytułem antologii przygotowanej przez Artura Bursztę. Owszem, jest chwytliwy, odnosi się do konkretnego tekstu jednego z autorów Biura, a jednocześnie jest – nomen omen – stosowny, sprowadzając do wspólnego mianownika sto wierszy reprezentujących różnorodność poetyk autorów związanych z wrocławskim wydawnictwem. Ale czy długość wiersza (nawet jeśli jest stosowna) jest jego cechą dystynktywną? Idę o zakład, że czytelnicy, dajmy na to, „debiutu w internecie” Marty Podgórnik, nie pamiętają, ile liczy on sobie wersów. Z pewnością jednak przypominają sobie, jak się zaczyna. W przypadku niniejszej antologii mamy więc do czynienia z egzemplifikacją dwu obiegowych prawd. Pierwsza – nieważna jest długość, liczy się jakość. Druga (mocno zmodyfikowana) – nieważne, jak się kończy, ważne, jak się zaczyna. Czy to oznacza, że z dobrych otwarć można stworzyć dobry wiersz? Na pewno można spróbować. Efekt pozwalam sobie zaprezentować P.T. Czytelnikom. Oto sto wierszy stosownej długości ujętych w stosownie skrócony sposób. Niech żyje kultura remiksu!