Intuicja Romana Honeta

Po niedawno wydanym tomie Jacka Dehnela, inaugurującym nową poetycką serię Biura Literackiego  „22. Wiersze podróżne”,  ukazuje się autorski wybór wierszy Romana Honeta rozmowa trwa dalej.

Interesujące w nowej książce wydaje się to, że o ile tytuł opublikowanego tomu odsyła do jednego z wierszy z ostatniej książki, świat był mój, to jego podstawą, jak w rozmowie z Arturem Bursztą wspomni poeta, były tomiki: baw się i piąte królestwo. Po czym dodaje jeszcze, że „wybór pozostałych wierszy, a także utworów zawartych w obydwu przywołanych tomach, okazał się przede wszystkim intuicyjny”.

Jak pisze wydawca na stronie internetowej: „…liryka Honeta, rozpięta między pewnymi zasadniczymi sprzecznościami – życiem a śmiercią, snem a jawą, miłością a bólem po jej utracie – pozostaje jednym z najciekawszych i najbardziej rozpoznawalnych zjawisk na mapie poezji polskiej po 1989 roku”.

Wybór wierszy Romana Honeta można czytać na dwa sposoby. Jako zaproszenie do lektury wydanych już przez poetę tomików, pierwszej albo ponownej, za czym przemawia tytuł całości – rozmowa trwa dalej – a także jako propozycję poznania tej twórczości w pigułce, jej  dominujących cech, jak choćby intensywność i odkrywczość obrazowania, które silnie wpływają na emocjonalny oraz intelektualny wymiar poetyckiego przekazu. Książka ukazała się w 20. rocznicę debiutu laureata Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.

O tomiku „Świat był mój” pisał Marcin Pawlik: „Świat był mój przypomina jazdę samochodem na wstecznym biegu. Jest w nim wiele fascynujących obrazów – nagle zatrzymanych pożegnań ginących w mroku, jak w wierszu Dlatego nic: (…) deszcz meteorytów widziany w nocy, dawno, psy uchwycone w biegu – to, co oswoiliśmy, co nam się zdawało. Natykamy się także na odwieczne znaki porządku świata: Boga i nieuchronnej śmierć, jak w otwierającym tomik utworze Zimowe porządki: nigdy się nie dowiedzą – zmarły to ciało, który jest już czyste. po bogu sprząta ziemia, od tego ją ma. Wreszcie jest w nim szaleństwo – zachłanne, lecz oswojone dzięki swej powtarzalności: gdzie to, co było nami, mogło być cieniem i wlókłby ten cień piłę albo nóż i były osmalony po wizycie w mięsie/ noc, która zawsze wraca. dla pustki. dla blasku. dla umocnienia nikogo. dla wiatru – z wiersza pt. boże narodzenie na brzegiem rzeki zwierząt.

Jednak im dłużej jedziemy w kierunku wyznaczonym przez Honeta, tym mocniej dopada nas uczucie niepokoju, lęku, aż w końcu odkrywamy, że tak naprawdę cały czas jechaliśmy w prawidłową stronę, tylko jakaś nadludzka moc odwróciła nasz wehikuł tyłem do kierunku jazdy. Wtedy chciałoby się zatrzymać, wysiąść, zapalić papierosa, ale autor nie przewidział takiej możliwości. W zamian pozostają nam, czytelnikom, rozpaczliwe spojrzenia rzucane przez przednią szybę (ciała, z którymi grałem w piłkę, wskakiwałem do rzeki o zmierzchu i całowałem noże na białym nasypie, wywęszyły, odnalazły mnie/ wyszły z ziemi nagie i biegną do mnie przez łąki, tańcząc wśród krów, i każde ma na szyi psa jak szal)”.